11 maja 2020

Od Tytanii C.D Chena

  - Nie wiem. - odpowiedziała krótko, wpatrując się w poplamiony krwią sufit. Ostatniego lekarza, którego zaatakowała, wciąż miała przed oczami. Trafił w czuły punkt. Nie umiała opanować instynktu i jego ręka wylądowała na górze. Mnóstwo osób dziwiło się, skąd w niedoszłej demonicy taka ogromna siła. Szczerze mówiąc sama czarnowłosa nie znała odpowiedzi na to pytanie. Złość dodawała jej ogrom energii i siły, tak mocnej, że byłaby w stanie rozerwać na strzępy nawet osobę, która wyciągnęłaby rękę po pomoc. Zalewała ją i sprawiała, że stawała się potworem.
   - Nie wiem. - powtórzyła, przekręcając głową. W oczach roiło się już od łez, a serce miękło po wpływem ogromnego bólu i tęsknoty. To właśnie te dwa czynniki sprawiały, że nieświadomie podnosiła swój procent moralności. Chen już to wyczuł. Wyciągnął chusteczkę i bardzo delikatnie zaczął ocierać łzy ściekające po policzku. Cholera jasna, żeby ona zaraz nie wybuchła i nie rzuciła mu się na szyję.
  - Chyba jednak wiesz. - stwierdził, podnosząc głowę do góry i spoglądając w jej uciekające oczęta. - O czym sobie teraz pomyślałaś? Chcę ci pomóc, a jeżeli ty chcesz MI się zrewanżować, musisz zacząć opowiadać o tym, kim jesteś i co się wydarzyło.
  Nie była w wystarczającej więzi z mężczyzną, aby móc zacząć mu się zwierzać, a przynajmniej nie potrafiłaby. Zagryzła mocno wargę, próbując sama ze sobą walczyć. Co mogła mu powiedzieć a co nie? Czy każdą informacje byłby w stanie obrócić przeciwko dziewczynie? Nawet informacje o... kochanku?
  - Ja... myślałam o moim chłopaku. I o rodzinie, którą straciłam. To głupie, ale myśl o nich chyba sprawia, że nie oszalałam do końca będąc... sam wiesz gdzie. - Jej blady uśmiech przyozdobił nieco twarz młodej kobiety, opierającej się o ramę łóżka. O tej porze powinna zostać zabrana na badania krwi. Nikt jednak, obawiając się o własne zdrowie, nie przyszedł.

Chen? Krótko bo krótko, ale staram się jak mogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits