Karo nie miał pieniędzy by komuś płacić. Karo nie wiedział za co ma płacić. Za wynajem pokoju?
- Czyli nie ma tu darmowej służby zdrowia - wymruczał do siebie.
Kolejne
tygodnie nie były za przyjemne i krótkie, dłużyły się strasznie. Po
pierwsze, Gadrieel nie mógł spać, bo albo jego nowa "koleżanka" miała
jakieś ataki padaczki, albo dwa razy próbowała wbić mu pióro w gardło
podczas snu. Przyjemna dziewczynka. Wkrótce czarnowłosy ukradł nóż do
mięsa z szpitalnej kuchni, by bronić się przed ową niewiastą. Miał też
plan, by raz zabić ją sam, a może książeczki, które czytała wpadłyby mu w
ręce. Często wymykała się w nocy i wracała z torbą pełną kolejnych
książek, zdecydowanie lubiła czytać. Miał dwie opcje, jeszcze przez
jakiś czas użerać się z tą laską, ewentualnie uciec z szpitala. W obu
przypadkach możliwa jest śmierć przez wykrwawienie. Jak to prawdziwy
mężczyzna, Karo podjął dobrą decyzję, postanowił prysnąć. Wiedział
wszystko, co musiał wiedzieć i obmyślił plan. Każdej nocy zostaje pewien
doktor, podobnego wzrostu, co Gadrieel. Przy wyjściu zostawia swój
skórzany płaszcz, czarnowłosy ukradł by owe odzienie, a później wymknął
się przez wiecznie otwarte okno na stołówce. W jego głowie, brzmiało to
nieziemsko. Musiał jedynie czekać na moment, gdy jego współlokatorka
wyjdzie na przechadzkę do biblioteczki. Nie czekał długo, już dwie noce
po tym, jak obmyślił swój piekelny plan, wyszła ona w poszukiwaniu
dobrej lektury. Dał sobie chwilkę, by spod materacu wyciągnąć nóż i
wyruszył. Szczęście mu dopisywało, gdyż w płaszczu doktora znalazł
mieszek z pieniędzmi i paczkę zaczętych fajek. Chciał już wybyć do
stołówki, gdy usłyszał kroki. Osoba nie była zbyt duża, liczył, że zza
rogu wyjdzie zaraz pielęgniarka. Jednak przeliczył się, bo zobaczył tam
czarnowłosą Tytanie (chyba Tyranie), wracającą z nowym łupem. Mężczyzna
musiał wybierać starcie z dziewczyną i posiadanie kogoś na sumieniu,
albo szybką ucieczkę. Znów postanowił uciec. Kiedy zobaczyła ona swojego
współlokatora, nie była zbyt optymistycznie nastawiona. Odwróciła się
na pięcie i poszła prosto w stronę kucnni. Ruszył za nią.
- Co ty robisz? - zapytała się go z wyrzutem, w momencie, gdy przechodził koło niej.
- Też idę tą drogą, tak się zdarzyło - odpowiedział szarmancko.
Znów
usłyszał kroki, lecz tym razem dziewczyna była koło niego. W tym
momencie, jego ucieczka była uzasadniona. Zniknął za nieopisanymi
drzwiami, za którymi znajdowały się różnorakie miotły i szczoty.
Zakluczył się i patrzył przez małe okienko, co dzieje się na zewnątrz.
Widział jedynie zakłopotaną twarz Tytanii. Ten chłopak był zdecydowanie
za dobry dla niej. Szybko otworzył drzwi i wciągnął za kaptur dziewczynę
do środka.
- Jesteś za blisko - powiedziała.
- Zdecydowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz