29 maja 2020

Od Lilith C.D Nergal


Bardzo spodobał się jej nietypowy głos, wpływający do jej uszu. Sprawiał on, że dziewczyna czuła się bezpiecznie, równocześnie odczuwając strach. Przekrzywiła jednak głowę na bok, podważając propozycję Anubina. Mężczyzna zaintrygował ją, to prawda, ale jej droga powinna zakończyć się właśnie tutaj. Spuściła wzrok w dół, przez chwilkę obmyślając, co powinna zrobić. Słowo „przeznaczenie” zostało wyryte na sercu młodej romantyczki. Wierzyła w nie, aż za bardzo.
- Czyżby tak utalentowany człowiek, mógłby być moim przeznaczeniem? - zaśmiała się, przysłaniając usta dłonią. - Bardzo miło mi otrzymać takie zaproszenie, chętnie wybiorę się coś przekąsić, ale nie sądzę, że to przeznaczenie nas połączyło, a jedynie moja ciekawość.
- Proszę, wejdź — twarz mężczyzny nie zmieniła się nawet na chwilę.
Poczekała, aż nowy znajomy otworzy okno, aby wpuścić ją do środka. Gdy tylko to wykonał, Lilith zgrabnie wskoczyła do domu, a uśmiech nie uciekał z jej twarzy. Od dawien dawna nie miała szansy poznać kogoś nowego, a tym bardziej Anubina. Wysunęła dłoń na powitanie, oczekując na to, że zostanie ona miło uściśnięta. Niestety, nie tym razem.
Speszona dziewczyna klasnęła nieporadnie, mamrocząc coś pod nosem. Jej wzrok przesunął się na wysoką postać Anubina. Szybko zmierzyła go wzrokiem, oceniając wszystko, co ją zainteresowało. Wiele blizn okalających twarz mężczyzny, umięśnione ciało, wyprostowana postura oraz szkarłatne oczy. Tak, Anubin niezmiernie ją zaintrygował. Musiała dowiedzieć się, skąd przyniósł te niezmywalne ślady głębokich ran. Lili nie znała bólu skazy, nie myślała również, że szpecą one człowieka. Według niej stanowiły one pamiątkę płynącego czasu, piękną, a jednocześnie przerażającą przeszłość.
I tak oto dziewczyna odpłynęła w swoje myśli, wpatrując się w jedną z krwistych szram czarnowłosego.
- Otrząśnij się z tej, omamy, młoda damo.
Lili uśmiechnęła się niezręcznie na polecenie.
- Przepraszam, już tak mam — powiedziała, opierając głowę o męskie ramię. Po sekundzie otrząsnęła się również z tego gestu. - Musiałeś wiele przeżyć...
Zapadła nieprzyjemna cisza, co dla dziewczyny oznaczało ucieczkę do następnego tematu.
- To, gdzie... Pójdziemy? - spytała. - Przy okazji, jestem Lilith, miło mi poznać tak wysoko usytuowana postać — uśmiechnęła się szczerze, ciesząc się z rozpoczęcia nowej znajomości.
(Nergaluuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu x2?)

28 maja 2020

Od Nergala C.D Lilith

  Palce delikatnie sunęły po klawiszach, wydając z siebie przesłodki dźwięk. Mężczyzna westchnął cicho i zazgrzytał zębami, kiedy usłyszał fałsz. Opuścił dłonie, rezygnując z grania całkowicie, na rzecz rozmyślania i zapisywania kolejnych nut. Słysząc, jak nieznajomy tupot, postanowił ruszyć się w końcu z miejsca i udawać, że tak właściwie jedynie przechodził i zdołał jedynie musnąć muzyczny instrument.
  Przeczesał swoją grzywkę, dodatkowo zasłaniając spaloną twarz przed piękną, długowłosą niewiastą o jędrnych piersiach i wysokich nogach. Rzadko mu się zdarzało przyglądać tak pięknej pani, tym bardziej, że ostatnimi czasy przebywał tylko w jednym miejscu, krążąc wokół fortepianu i spławiając wszelkiego typu denerwujących strażników oraz posłańców od Najwyższego Majestatu. Był niezwykle zaintrygowany, widząc więc kogoś nowego o jakże cudownej posturze.
  - Mógłbym wiedzieć... - wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił. Jego szkarłatne oko błysnęło w ciemności. - ...co dziewczyna twojego pokroju robi w takim obskurnym miejscu jak to i zaczepia mężczyznę takiego jak ja?
  - Pierwszy raz w życiu mam zaszczyt porozmawiać oko w oko z Anubinem. - uśmiechnęła się, ignorując jego pytanie.- To ogromna przyjemność.
  Przekrzywił głowę i uśmiechnął się sztucznie w jej stronę. Oczka jednak przepełnione były podejrzliwością wobec nowo poznanej osobowości. Od bardzo dawna nikt nie odzywał się do niego w ten sposób. Bodajże wtedy, kiedy zajmował naprawdę wysokie stanowisko ludzie kłaniali mu się do stóp, nazywając panem. Drżeli przed jego majestatem z przerazy, a nie obrzydzenia, jak obecnie. Pozostało mu teraz granie na pianinie. I pomimo uczucia wewnętrznego spełnienia po śmierci nadal tkwiła w nim pewnego rodzaju pustka, której nie potrafiło zapełnić ani drogie wino, ani piękne kobiety czy urodziwi chłopcy, chociaż nie pogardziłby żadnym z darów. Wśród innych czuł się po prostu odepchnięty na bok. Trzymał kiedyś wszystko w garści i, cholera jasna, naprawdę dawał sobie radę. Przez chwilę nawet żony mu nie brakowało.
   Panowała w nim wściekłość.
  - Interesujące, że natknęłaś się akurat na mnie. Wierzysz może w przeznaczenie? Być może ono sprowadziło nas ku sobie i chce, abyśmy zasiedli razem do stołu, na przykład dzisiaj wieczorem? Nie wiem, jak ty, ale ja podejrzewam, że byłaby to dobra inwestycja czasu. I nie daj się prosić moja droga.

Lilith? Początki takie bywają xp

25 maja 2020

Od Tytanii C.D Chena

  Zanurzyła się w lekturze iście zaintrygowana, od czasu do czasu przechylając głowę i śliniąc palce, aby móc z łatwością przewrócić stronnicę. Oczy cholernie ją piekły, a mimo to nadal czytała, bo nie miała nic innego do roboty. Robiła to w milczeniu, kiedy Chen wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, czekając, aż odezwie się do niego po tej zasranej godzinie czekania na jakąkolwiek reakcję. Lektura musiała jej się naprawdę spodobać, jeżeli tak długo nie potrafiła oderwać wzroku. Bał się jej dotykać. Była zbyt spięta. 
  -  Ja... Fajna jest. - odłożyła na bok, ponownie zwijając się w kuleczkę za pomocą swojego ciepłego kocyka. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na mężczyznę, a w jej głowie pojawiło się tysiąc myśli na raz. Zastanawiała się, czy to wszystko ma jakikolwiek sens i czy ona również mogłaby zastosować magiczną terapię, która pozwoliłaby na powrót do sprawności. Ciekawe, czy byli świadkowie tego zdarzenia, czy w ogóle ktokolwiek mógł wiedzieć. A historia - mogła być zmyślona przez kogoś na potrzeby wzbudzenia ogromnej sensacji wśród innych? Może też dlatego znalazła się w dziale książek o zakazanej treści, bowiem na pierwszy rzut oka nie reprezentowała ze sobą nic groźnego ani społecznie szkodliwego. 
  - Potrzebuję więcej informacji na ten temat. - stwierdziła nieco mniej łamiącym się głosem niż poprzednio. Zamknęła i odłożyła tomidło pod poduszkę, rozglądając się dookoła, czy aby nie patrzy na nią którykolwiek z lekarzy. Mogliby nagle przecież wbić do salki, zabrać jej niezbędne zapiski, zgłosić to do dyżurki i prawdopodobnie albo wezwaliby egzorcystę, który zająłby się nią (a z doświadczenia wiedziała, że przypinanie do łóżka, wylewanie na nią litrów wody święconej i odprawianie godzinnych modłów nie było ani ciekawe ani tym bardziej przyjemne). Mogli też zmusić ją do rozmowy z psychologiem i odpowiadania na kolejne pytania z cyklu: "a dlaczego?". Nie lubiła rozmawiać z osobami obcymi, zwłaszcza tymi, które litowały się nad nią i na siłę próbowały wywołać zaufanie wobec własnej osoby. Im bardziej się starały tym bardziej młoda Tytania miała po prostu wywalone i chciała wydrapać im wszystkim oczy swoimi zarośniętymi paznokciami (które zostały obcięte przymusowo zaraz po incydencie z pewną panią pielęgniarką). 
  - Pomóż mi z tym wszystkim, proszę. Ja nie daję rady. - rzekła, ocierając niewidzialny pot z czoła i drżąc jednocześnie z zimna. Chen mocniej ją do siebie przycisnął, aby dziewczyna nieco się opanowała i odetchnęła. Oczy ponownie miała nieobecne. Potrzebowała piętnastu minut, aby ponownie powtórzyć swoją prośbę, spojrzeć na niego, po czym po prostu paść na poduszkę i wyrównać swój oddech. Sen całkowicie pozwolił jej odetchnąć od tego wszystkiego. Szkoda tylko, że po chwili zaczęła się faza na koszmary. 

Chen?

23 maja 2020

Od Lilith C.D Nergal


 Ten dzień w przystani był czymś cudownym dla Lilith. To właśnie dzisiaj, w otoczeniu jej najbliższych przyjaciół obchodziła swoje rzekome „urodziny". Mimo że postaci w Przystani umarli nie starzeją się, to dla dziewczyny była to pewna forma człowieczeństwa i co rok obchodziła ten wyjątkowy dzień.
  Jak zwykle, zapakowała swój bananowy chlebek w różowy papier prezentowy, aby rozdać go swoim znajomym. Z podekscytowania nie umiała ustać w miejscu, ale wybór ubrania dla Lilith nie był żadnym problemem. Z szafy wyciągnęła krótkie jeansowe szorty i czarne, welurowe body. O stringach raczej nie muszę wspominać, dziewczyna pominęła również stanik. Dodatkowo założyła srebrny łańcuszek oraz błyszczące kolczyki, opinane na całym uchu. Radośnie uśmiechnęła się do swojego odbicia, zawiązując wysoki kok. Swój typowy make-up, wykonała w ciągu pięciu minut. Przygotowując się do wyjścia, na stopy naciągnęła białe tenisówki. Lewą dłonią złapała bananowy chlebek, wraz z podręcznym nożem i wyruszyła w drogę.
Najpierw miała ustalone spotkanie z jej ludzkimi znajomymi. Nie łączyła Anubinów wraz z nimi, ponieważ nigdy nie miałoby to dobrego zakończenia.
Szczęście rozpierało Lilith od środka. To naprawdę był jej ulubiony dzień, a gdy ujrzała swoich zebranych przyjaciół, serce niemal wyskoczyło jej z piersi. Czas spędzony z tymi umarłymi sprawiał, że dziewczyna mogła poczuć się jak na Ziemi, a tego jej tak bardzo brakowało.
Minęło parę godzin, od kiedy Lili położyła swój chlebek na stół. Podniosła głowę ku ponuremu niebu Przystani, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
  - No to, co kochani? Teraz muszę się zbierać, kolejna ekipa na mnie czeka — powiedziała, prostując się na swoim fotelu.
  Spotkała się ze smutnym westchnieniem, a wręcz jękiem uciekającym z niektórych ust. Fioletowo włosa jednak uśmiechnęła się tylko i machając swoim towarzyszom, wyruszyła w dalszą drogę.
Anubini byli postaciami, które zawsze wzbudzały w Lili zainteresowanie. Zastanawiała się, jak zepsuci musieli być, aby skończyć na tej wysokiej, aczkolwiek niepublicznie, wielce nieszanowanej pozycji. Większość z nich była dość ponura, zamknięta w sobie, a poruszając się, sprawiali wrażenie chodzącej śmierci. Nie to jednak przerażało Lilith. Nigdy nie wiedziała, do czego te „potwory” mogły być skłonne. Mimo że powszechnie była przez nich lubiana, nie do końca potrafiła ocenić ich charaktery i zachowania. Są niezwykle skryci w sobie i rzadko opowiadają, co im się przydarzyło. Dziewczyna wiedziała, że przy nich nie może przekraczać linii, dlatego również na spotkanie z nimi, naciągnęła na swoje odkryte ramiona dużą, szarą bluzę od jednego z jej znajomych. Na ślepo poprawiła koka i wręcz namalowała uśmiech na swojej porcelanowej twarzy. Zmierzając, w miejsce umówione z Anubinami usłyszała dźwięk fortepianu. Odwróciła głowę w stronę dźwięku, wiedząc, że nie zna nikogo, kto taki sprzęt posiada. Ostrożnie stawiając kroki, podeszła do okna, przytulając się do ściany budynku. Melodia bardzo podpadła uszom Lili. Przymknęła oczy, wsłuchując się dokładniej w muzykę. Przysunęła się do okna, aby wdrapać się na parapet. Musiała dowiedzieć się, kim jest fortepianista. Przyłożyła piąstkę do okna, aby zapukać i zwrócić uwagę mieszkańca. W momencie, kiedy jej wzrok spotkał się z ciemno-czerwonymi oczami lokatora, fortepian wydał jeden, pojedynczy dźwięk. Dłonie mężczyzny uciekły ze sprzętu, nie gubiąc kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Lili uśmiechnęła się promiennie, widząc czarnowłosego. To było jej pierwsze spotkanie z tym Anubinem.
(Nergalllluuuuu?)

22 maja 2020

Ostry cień mgły

Nergal Ozyr
Płeć: Mocno zarysowane rysy twarzy, delikatny zarost, pomimo długich włosów, świadczy jednak o płci męskiej Nergala. Sam również zwraca się do siebie per on więc uszanuj proszę płeć mojego pana. 
Wiek: Trzydzieści sześć lat miał, kiedy pochłonęła go ciemność, a trafiając do Przystani nie został ani odmłodzony, ani nie otrzymał dodatkowych wiosen na swoim karku. 
Stanowisko: Podjął się stanowiska Anubina, kiedy tutaj trafił. Od razu wielu radnych zaintrygowało się tą niezwykle barwną osobowością. Nergal chwilę później zniknął (został prawdopodobnie zabity podczas walki z jakimś demonem, jednak nigdy ciała nie znaleziono) aby pojawić się po kilkunastu latach. Niewielu go pamiętało, a część starych znajomych po prostu zdążyła przejść reinkarnację.
Przyczyna zgonu: Powieszenie się na drzewie akacjowym przy wschodzie słońca. Była to naprawdę piękna śmierć. Został znaleziony kilka godzin później przez swojego zapłakanego syna. Pogrzeb był naprawdę uroczysty, a wielu nie mogło uwierzyć w to, że tak potężny mężczyzna o twardym uosobieniu postanowił się poddać. Jego list pożegnalny, znaleziony za kołnierzem, został spalony przez jednego z potomków. Początkowo chciał w ogóle zatuszować jego śmierć, jednak prawda szybko wyszła na jaw. Co za wstyd... samobójca...
Stadium przemiany: Zatajone.
Żywioł: Jak każdy anubin, posiada żywioł śmierci.
Pochodzenie: Był między innymi człowiekiem żyjącym na ziemi, jako chirurg. Podejmował się jakiś inwazyjnych (mniej lub bardziej) zabiegów, w tym chociażby przeszczepów serca. Już jako lekarz czuł ogromne powiązanie ze śmiercią, kiedy zahipnotyzowany odpiął respirator pewnej umierającej kobiecie, a potem, pomimo niekompetencji, przeprowadził sekcję zwłok przebrany za swojego znajomego patologa. Całość nie uszła mu jednak na sucho. Posiadał żonę, dzieci brak. Zginął, podcinając sobie żyły za pomocą maszynki do golenia w celi. Jego wybranka nawet nie chciała go pochować. Potem przeniósł się na zupełnie inną planetę i spłodził trójkę, a przy okazji odniósł wiele oparzeń podczas jednego wypadku. Zostały mu one nawet po śmierci, przez co niezwykle mocno brzydzi się swojego wyglądu. Pamięta swoje oba istnienia, z czego bardziej przywiązany był do ludzi poznanych na drugiej planecie. 
Psychika
Relacje: Drobne znajomości pojawiają się na Przystani, jednakże na chwilę obecną nie współpracuje nawet z innymi anubinami (o ile oczywiście nie ma takiej potrzeby). Jest raczej spokojnym samotnikiem, z dużymi wymaganiami zarówno wobec siebie jak i wobec osób, które chcą się z nim zadawać.
Charakter: Słowo trudny mogłoby zastąpić cały ten podpunkt , jednakże wiem, iż taka metoda nie przejdzie. Zacznijmy więc od jakiejś zupełnie innej strony i pobawmy się w profesjonalnego pisarza, który zamierza zająć się charakterem swojego creepy sąsiada spod dwunastki. Bo tak, Nergal jest przerażający. To chodzący trup o nienaturalnie szarej cerze i na pozór spokojnym uosobieniu, który rzuci ci na przywitanie krótkie dzień dobry, po czym odejdzie, a ty zaczniesz się modlić, abyś nie zobaczył go nad ranem z siekierą w dłoni. Od dawna próbował wykreować swoją postać na odstraszającego wszystkich upiora i z dumą teraz może przyznać - tak, udało mu się. Większość ludzi teraz woli trzymać się z daleka. Jego pozycja i zachowanie budzi zarówno strach jak i podziw wśród wielu mieszkańców. Nie spoczywa jednak na laurach i codziennie szkoli się w dowolnej, wybranej przez siebie dziedzinie. Pragnie dążyć do ideału i nie przemawiają do niego słowa innych ("Przecież gdybyś był ideałem, to pozostali ludzie w ogóle nie chcieliby się z tobą zadawać!"). W swojej głowie naszkicował już ogromny plan własnego samorozwoju i wypruwa siły, aby być najlepszym. Robił to, będąc na ziemi jak i w Raju. I byłoby wszystko w porządku, gdyby nie narzucał bycia ideałem innym osobom, wobec których jest równie wymagający, jak wobec samego siebie i nie ma wyrozumiałości dla dzieci, kobiet czy chociażby osób niepełnosprawnych, gdyż prób jego empatii jest bardzo, ale to bardzo zaniżony. Ze współczuciem również ma swego rodzaju problem (nie, nie tłumaczcie mi, że empatia i współczucie to to samo). Jego pewność siebie wręcz razi po oczach i dla wielu jest ona niezwykle irytującym mankamentem. Jeszcze bardziej irytujący może być fakt, iż wiele osób traktuje z góry, zaznaczając tym samym swoją pozycję. Bardzo nie lubi być poddanym i przysługiwać się innym ludziom, jeżeli sam nie otrzyma z tego żadnego pożytku. Jest ogromnym fanem totalitaryzmu i kocha trzymać ludzi za mordę, aby uniknąć zbędnego pierdolenia się z osobami mocno narzekającymi na swój obecny los. Nic go chyba bardziej nie irytuje od bezczelności (a trzeba zaznaczyć, że na tym polu jest cholernym hipokrytą), zbędnego pyskowania oraz nieposłuszeństwa i narzekania. Jest to też typ czarnego charakteru, który mało gada, a więcej robi dla swojej społeczności i dla własnego użytku. Cechują go ogromne skłonności do zemsty i niewybaczania swoim przeciwnikom. Dopóki nie zostanie wymierzona sprawiedliwość, zapewne nie będzie potrafił spać spokojnie. Jedyną, tak skłonną do jego reakcji emocją, poza czystą nienawiścią, jest oczywiście miłość, która nie raz i nie dwa skruszyła serce tego starego dziada. Ciężko jest się dorwać do jego mocno pokrzywdzonego wnętrza, wołającego o pokutę dla grzeszników. Jest zdecydowanie bardziej wrażliwy, niż chciałby się do tego przyznać. Mowa tu jest chociażby o krzywdzie dzieci czy własnych ranach i ukrytym, niskim poczuciu własnej wartości. Bo co z tego, że na pozór jego ego jest w chuj wybujałe, jak w środku, zwłaszcza przez swój wygląd, po prostu umiera. W jego domu nie znajdziesz żadnego lustra, bo boi się spoglądać na własne blizny zdobiące jego szpetną mordkę. Twardo stąpa po ziemi jako realista. Ma też naprawdę sporą tendencję do wpatrywania się w niebo i po prostu rozmyślania, a inteligencji natura mu nie poskąpiła. Dużą odskocznią od wewnętrznych rozterek jest chociażby walka i wyżywanie się poprzez chociażby odcinanie kończyn swoim wrogom. Używając magii i swojej kosy po prostu tańczy z ogromnym uśmiechem na swojej twarzy i charakterystycznym, zadziornym błyskiem w oku. Wobec osób, które są mu bliskie, jest bardzo nieufny i bardzo ostrożny. Zawsze, pośród swojej rodziny, był tym tatusiem, który pozaklejałby wszystkie noże gąbeczką, aby nic się jego dzieciakom nie stało. Boi się po prostu straty ważnych dla siebie postaci i ponownego, głębokiego cierpienia. Nie jest masochistą, a sadystą. Flirciarz też z niego całkiem niezły. Lubi sobie czasem poświntuszyć z jakimś mężczyzną i spędzić upojną noc u boku pięknej kochanki. Nie boi się powiedzieć, co myśli o drugiej osobie, a jego upartość nie zna granic. Z różnych sytuacji potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski i uczyć się na własnych błędach. A jednym z wniosków, do których doszedł, jest ograniczone spoufalanie się z drugą osobą. Potem taka wbije ci do głowy, popląta myśli i zostawi z ogromnym psychicznym bólem w sercu, którego nie da się załatać. Ma tendencję do ulegania emocjom, zwłaszcza gniewowi, pod którego wpływem zmienia się w oszalałą bestię do siekania mięska i rozrywania swoich największych wrogów na strzępy. Poza tym z natury jest bardzo poważną osobowością, która stara się nie wchodzić innym w paradę, o ile nie wyczuje w tym jakiejś dobrej okazji. A trzeba przyznać, że dobry z niego biznesmen.

Cechy Fizyczne
Aparycja: Mężczyzna wysoki, na metr dziewięćdziesiąt jeden centymetrów. Już raczej nie urośnie, więc nie będziecie się przy nim jeszcze bardziej karłowato czuć. Dobrze zbudowane ciało jest zasługą różnorodnych treningów i walk z demonicznymi istotami, którymi się zajmuje odkąd tutaj przybył. Różnego typu blizny jednak zdobią zarówno jego tors jak i twarz, przez co już dawno stracił możliwość zostania modelem. Nie ubolewa jednak, bo nigdy nie lubił świecić dupskiem przez innymi osobami. Teraz jednak pewność siebie całkowicie spadła, a twarz zasłonięta jest w większości przypadków maską przedstawiającą długą mordkę anubina. Czarna, długa grzywka zasłania jego jedno oko. Drugie, wiecznie przekrwione, patrzy na obcych z ogromną surowością. Usta mało kiedy wykrzywiają się w uśmiechu czy smutku. Wiecznie posiada tą samą minkę i przymrużone oczy, jakby nie spał już przez wiele godzin.Czarne cienie pod nimi wiele osób przyprawiają o gęsią skórkę. Niejedna osoba przyznała się, że jest w Nergalu coś naprawdę niepokojącego. Nie chodzi tutaj o wyprostowaną postawę, pewny siebie chód, bladą cerę czy oczy o ciemno-czerwonej barwie. Bardziej o twarz z mocno zarysowanymi kościami policzkowymi, czerwonymi jak krew ustami i dziwnym spokoju, który jest tylko pozorny. Ostre, wystające kły, w wilczej formie zmieniają się w prawdziwą broń do pozbawiania życia.
Jako Anubin jest ponoć jeszcze bardziej przerażający. O wiele ładniej widać na jego pysku (po jego lewej stronie) mnóstwo blizn. Bardzo dobrze widać tutaj fragmenty czaszki, z której zdarto spory kawał mięsa. Nie zostało to porządnie zaklepane, więc wygląda jak wygląda niestety. Długie, chude łapy sprawiają wrażenie kruchutkich patyczków, które złamią się, jeżeli tylko ktoś mocniej uderzy Nergala, jednakże dają mu ogromną przewagę, jeżeli chodzi o szybkość i zwinność. Prześcignął dzięki nim niejednego demona. Z kolei długie, błękitne pazury działają niczym haczyki i pomagają utrzymać równowagę oraz zwiększyć przyczepność. Pysk długi - jego góra jest pokryta białą sierścią. Oczy - z krwawo czerwonych zmieniają kolor na jasno niebieski, który w dodatku świeci w ciemności.
Umiejętności: Znajomość ludzkiej anatomii, którą przeanalizował będąc jeszcze lekarzem na ziemi i bawiąc się w patologa, pozostała przy nim do dzisiaj i aby nie pozapominać najważniejszych kwestii (takich chociażby jak budowa mózgu), to w swoim domostwie trzyma jeszcze kilka książek na temat medycyny. Być może jeszcze potrafiłby przeprowadzić jakiś zabieg, jednakże istnieje prawdopodobieństwo, iż ręce nie są już tak precyzyjne jak kiedyś, przez to mógłby spowodować więcej szkody aniżeli pożytku. Poza tym jego nową pasją odkąd tutaj trafił jest okultyzm. Nie ma pamięci do imion poszczególnych demonów, jednakże zna ich podstawowe zaklęcia i chętnie dowiaduje się nowych rzeczy na temat bestii z piekła rodem. Za życia praktykował nekromancję, jednak jako iż przesiaduje w świecie zmarłych, za bardzo owych umiejętności wykorzystać nie może i pod tym względem dawne znajomości przyzywających duchy pentagramów okazały się kompletnie bezcelowe. Zabawne, niby tęsknił do śmierci, a kiedy spotkał się z nią twarzą i twarz, nagle zdał sobie sprawę, jak bardzo bezsensowną jest teraz istotą. To nawet nie była tęsknota, a pierdolone uzależnienie. Poza tym jest raczej niezłym, podkusiłabym się o stwierdzenie, że bardzo dobrym, strategiem. Opanował do perfekcji znajomość savoir-vivre, aby nie musiał kompromitować się na dworze królewskim. Równie dobrze opanował sztukę manipulacji i prowokowania innych swoim zachowaniem, ale więcej na ten temat doczytać można w jego charakterze (a jeżeli już wcześniej zabrałeś się za lekturę, to serdecznie zapraszam ponownie do dalszej treści). Narzekanie również bardzo dobrze mu wychodzi.
Preferuję walkę za pomocą sprytu, pułapek oraz magii i swojej świętej kosy, aniżeli zabawę mieczykiem czy sztyletem. Nigdy nie był specjalistą w takim boju, z celowaniem u niego również jest raczej średnio. Woli nie pakować się Gwardzistom w manatki i zamierza wkrótce podjąć się jedynie ich dowodzeniem (marzenie to ma niedługo się spełnić). Równie mocno zaangażował się w słuchanie muzyki klasycznej i granie na fortepianie, który jest jego miłością. Gdy nikt nie patrzy, on siada i rozwija swój umysł, stukając w klawisze i tworząc różnego rodzaju utwory dla czystego relaksu. Jego odskocznia od zwykłej, szarej codzienności. Światem żywych w ogóle się nie interesuje, pomimo przebywających tam ciągle bliskich. Stara się odciąć od tego, co było. Pogodził się już z faktem, że nie jest to jego miejsce. Historię Przystani chętnie jednak zgłębia, a w swoim zbiorze posiada wiele intrygujących książek i zeszytów z notatkami. Prócz tego wreszcie ma czas na obszerniejsze poszukiwanie swoich kolejnych talentów. Próbował już wielu różnych dziedzin sportowych, ale pozostał na gimnastyce i medytacji, dzięki której wzmacnia swój talent magiczny oraz skupienie. Nie jest też zbyt silny, za to zwinny i wytrzymały. Niejedną tragedię już w swoim życiu przeżył, dzięki czemu czuje się umocniony na tyle mocno, aby pewnego dnia spróbować zasiąść na tronie Przystani.
Ciekawostki: 
    • Imię to nie jest oryginalnym mianem postaci. Zostało one zaczerpnięte z babilońskiej mitologii i przedstawia ona dobroczynnego i strasznego pana podziemi. Sprawiedliwy sędzia, bóg słońca. Ów symbol ukazał się kiedyś na piersi mężczyzny w formie tatuażu. Przypisał go sobie i oficjalnie jest oznaką tego Anubina.  
    • "Nazwisko" Ozyr z kolei pochodzi od egipskiego boga śmierci, Ozyrysa. Łatwo tutaj było się domyślić. Był fanem mitologii ziemskiej. 
    • Jest dumnym panseksualistą, w dodatku z zapędami nekrofilskimi. Serce jego jednak należało do jedynej kobiety, której nie potrafi zapomnieć. Nie odnalazł jej na Przystani, wiec trzyma się wersji, że po wspaniałym życiu trafiła do nieba. Trudno byłoby mu znaleźć kolejną, prawdziwą miłość.  
    • Zdecydowanie lepiej czuje się w swojej wilczej postaci, aniżeli ludzkiej. 
    • Ma naprawdę bardzo paskudne pismo.  
    • Posiada zdecydowanie większy szacunek do umarlaków, niż ludzi zmarłych. O ile tym pierwszym ukłoniłby się na ulicy, o tyle żywym splunąłby na mordę. Ma problem z doprecyzowaniem, dlaczego tak się konkretnie dzieje.
    Statystyki
    Siła [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Szybkość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Mądrość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Żywioł [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Witalność [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
      Od autorsko
      Nergalem sterować można, jak najbardziej, jednakże proszę odnosić się do formularza postaci. Zabraniam na fizyczne krzywdzenie go bez wcześniejszego ustalenia (ZWŁASZCZA, jeżeli mówimy o tak poważnych uszkodzeniach ciała jak chociażby ucięcie kończyny). Na wątek romantyczny naprawdę bardzo trudno byłoby mi się zgodzić. W najgorszym przypadku będziesz mógł liczyć na przelotny romans. Serca Nergala jest bowiem bardzo wybredne. Szukam mu wrogów, może jakiejś rodziny i opłacalnych znajomości.

      Człowiek stworzony przez art breeder
      Wilk stworzony przez Vyrosk

      Od Chena C.D Tytanii

         Sytuacja z Tytanią stawała się coraz trudniejsza, niby jej ogólny stan się poprawiał, jednak problemem były jej ataki powodowane wybuchem emocji. Jednak pozytywną stroną były częste rozmowy z Chenem. Odwiedzał ją kiedy tylko mógł, bo w sumie nikogo znajomego w Przystani nie miał, jest dość skrytym człowiekiem z wyboru. Rozmowy te zazwyczaj nie są jakieś długie ani pełne wielu wyrazów. Raczej krótka wymiana informacji, zdarzeń z dnia, czasem coś z przeszłości, jednak to przychodziło ciężej...
         Kiedy Tytania poddawała się różnorakim, raczej mało skutecznym terapiom, Strażnik odwiedzał w wolnym czasie Wielką Bibliotekę. Jest to potężny budynek, najbardziej przypominający Chenowi budynki, które stawiali Rzymianie na Ziemi. Stare dzieje.
         Wstęp do biblioteki mieli wszyscy obywatele. Jednak tylko do parteru, który i tak był bardzo obszerny i zawierał wiedzę na temat Przystani, a także wielu światów z których pochodzili szczęśliwie (?) tu trafiający. Na kolejnych piętrach znajdowała się wiedza bardziej restrykcyjnie udostępniana. Na I piętro Chen dostał się jako iż był mundurowym, w dodatku znanym w okolicach biblioteki. O wyższych piętrach nawet nie słyszał, ponoć czasami można zaobserwować bardzo ważne szychy albo nawet anubinów wchodzących wyżej.
         Chen skierował się na dział o demonologii, piekle, klątwach itd. Wiedza była podręcznikowa, być może nie taka jak w rzeczywistości, kto wie czy anubini czegoś nie cenzorują, jednak zawsze to coś. Poszukiwania długo trwały zanim dokopał się do czegoś sensownego.
         Wertując dziesiątki starych i bardzo starych ksiąg doszukał się przypadku z przed około 600 lat. Bardzo zaciekawiło to Chena. Krótka wzmianka w książce Luciusa le Abîme „ Mrok Przeplatający Światy – o przenikaniu przez czarne wymiary” przykuła jego uwagę, bowiem pewnego dnia znaleziono błąkającego się przy Murze człowieka. Był całkowicie szaro-biały. Jego oczy były czarne. Skóra naciągnięta na kości. Jedynie co go charakteryzowało to długie czarne włosy i wąsy, które się ostały. Był obleczony w ciemnokrwistą szatę. Po długim czasie rehabilitacji zaczął mówić, zwał siebie Basarab, choć możliwe, że nie było to jego prawdziwe imię. Był w okropnym stanie, głównie psychicznym.
         Gdy leczenie nie dawało efektów, pewnien młody medyk o imieniu Lueur postanowił poddać pacjenta eksperymentowi. Nie wiadomo dokładnie co się stało. Z wzmianek wynika, że zaprowadził sam wraz z asystentem Basaraba spowrotem do muru. Wydarzyło się tam coś niezwyczajnego, bowiem wielki blask przykuł uwagę anubinów w Stolicy. Gdy tam dotarli medyk wraz z astystentem leżeli nieprzytomni. Po ocuceniu Lueur przyznał jedynie, że mężczyzna się odmienił. Przedstawił siebie jako Tepes i podziękował dozgonnie medykowi, po czym odszedł w kierunku stolicy. Zdobiła go krwistoczerwona szata i bordowy kapelusz... taki jaki nosił w XV wieku. Może to zaciekawi Tytanię...

      16 maja 2020

      Od Vasco C.D Julii

       Tancerki podskakiwały wesoło w rytm skocznej muzyki granej na flecie przez jakiegoś mężczyznę. Całość magicznej otoczki niestety rujnowała zatłoczona ulica. Vasco przepychał się łokciami, aby móc natrafić na pobliski stragan i szybko wziąć jakąś nową bluzę za kilka garstek złota. Udało mu się, na szczęście, wyhaczyć coś, w czym nie będzie wyglądał jak totalny idiota. Futrzasty, czerwony sweterek.
        Nie był elegancki, ale przynajmniej dostarczał odpowiednią dawkę ciepła i już nie będzie musiał narzekać na wiecznie chłodzący go wiaterek w lesie. Chodząc po straganie cały czas rozglądał się w obawie, że zaraz ktoś może na niego skoczyć i rozerwać za to, co zrobił. A on nie chciał drugi raz umierać. To bolało. Co gorsze - pamiętał jedynie to uczucie. Przeszywającego bólu i bezsilności. Oczy powoli się zamykały, a ostatnią myślą była nadzieja, że ona wraz z synem uciekną do innego pokoju i wezmą straże.
         Pomimo nagłego skoku temperatury oraz przyjemnie muskających jego ciało promieni słonecznych, wciąż było mu zimno. Jego myśli obracały się tylko i wyłącznie wokół kobiety o nietypowym wyglądzie. Myślał, czy odważy się teraz w ogóle wyjść ze swojej zaplutej nory i wezwać informatorów, aby przeszukali las. Znajdą wtedy truchło i co wtedy? Rozpoznają go, czy winę zwalą na kogoś zupełnie innego? Równie dobrze mogliby też zrobić obławę na całe miasto, albo, nie daj Boże, zgłosić się do osób wyższych z zamiarem wykrycia sprawcy tego czynu. Vasco był załamany, ale nie samym faktem, iż pozbawił kogoś życia.
         Bardziej zdecydowanie bał się konsekwencji swojego czynu i nie mógł wybić sobie z głowy tą jedną osobę. Przy okazji myślał też o godniejszym pochówku dla swojego truchła, jeżeli sprawa ucichnie, chociaż na chwilę obecną mógł o tym tylko pomarzyć.
        Sweter pasował na niego jak znalazł i w dodatku przyjemnie ocieplał. Przebrany, uspokojony, po dodatkowej dawce kofeiny mógłby wyruszyć na poszukiwanie panienki. Wpierw chciał jeszcze pokrążyć po mieście i poobserwować z dala stróżów tutejszego prawa, jednakże nic w mieście się nie działo. Dzwony nie dzwoniły, handlarze mało co wystawiali dzisiaj na sprzedaż. Klientów było mało. Pomimo pięknej pogody jakimś cudem panowała przygnębiająca atmosfera. A może to nasz kochany czerwonowłosy wszystko sobie wyimaginował i tylko ciężar tego co zrobił ciągnął się za nim? A co, jeżeli wiedzą? A co, jeżeli ktoś zobaczył niewidzialne plamy krwi na rękach? Mył się. Nie mógł śmierdzieć truchłem. Mył się już trzy razy, do cholery jasnej!
       - Uważaj, jak idziesz!
        Kobieta z dzieckiem skierowała swój wrogi wzrok na twarz bladego mężczyzny, który uśmiechnął się tylko i ukłonił w ramach przeprosin. Szybko dwójka zniknęła mu z oczu i mógł ponownie zatopić się w swoich plugawych myślach. Krążył tak po targowisku, dopóki nie uznał, że to bez sensu.
         I musi wrócić tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
         Nie miał już siły. Musiał ją odnaleźć, porozmawiać. Wystarczy, że tylko się ujawni, a jeżeli da jakikolwiek sygnał, że go rozpoznała, zabierze ją do domu. W ogniu lepiej jest zamaskować mimo wszystko zwłoki, niż pod wodą. Albo po prostu porozmawia. Porozmawiają i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnią.

      Zdecydowanie krótsze niż poprzednie, ale wzięło mnie przygnębienie. Julia?

      11 maja 2020

      Od Tytanii C.D Chena

        - Nie wiem. - odpowiedziała krótko, wpatrując się w poplamiony krwią sufit. Ostatniego lekarza, którego zaatakowała, wciąż miała przed oczami. Trafił w czuły punkt. Nie umiała opanować instynktu i jego ręka wylądowała na górze. Mnóstwo osób dziwiło się, skąd w niedoszłej demonicy taka ogromna siła. Szczerze mówiąc sama czarnowłosa nie znała odpowiedzi na to pytanie. Złość dodawała jej ogrom energii i siły, tak mocnej, że byłaby w stanie rozerwać na strzępy nawet osobę, która wyciągnęłaby rękę po pomoc. Zalewała ją i sprawiała, że stawała się potworem.
         - Nie wiem. - powtórzyła, przekręcając głową. W oczach roiło się już od łez, a serce miękło po wpływem ogromnego bólu i tęsknoty. To właśnie te dwa czynniki sprawiały, że nieświadomie podnosiła swój procent moralności. Chen już to wyczuł. Wyciągnął chusteczkę i bardzo delikatnie zaczął ocierać łzy ściekające po policzku. Cholera jasna, żeby ona zaraz nie wybuchła i nie rzuciła mu się na szyję.
        - Chyba jednak wiesz. - stwierdził, podnosząc głowę do góry i spoglądając w jej uciekające oczęta. - O czym sobie teraz pomyślałaś? Chcę ci pomóc, a jeżeli ty chcesz MI się zrewanżować, musisz zacząć opowiadać o tym, kim jesteś i co się wydarzyło.
        Nie była w wystarczającej więzi z mężczyzną, aby móc zacząć mu się zwierzać, a przynajmniej nie potrafiłaby. Zagryzła mocno wargę, próbując sama ze sobą walczyć. Co mogła mu powiedzieć a co nie? Czy każdą informacje byłby w stanie obrócić przeciwko dziewczynie? Nawet informacje o... kochanku?
        - Ja... myślałam o moim chłopaku. I o rodzinie, którą straciłam. To głupie, ale myśl o nich chyba sprawia, że nie oszalałam do końca będąc... sam wiesz gdzie. - Jej blady uśmiech przyozdobił nieco twarz młodej kobiety, opierającej się o ramę łóżka. O tej porze powinna zostać zabrana na badania krwi. Nikt jednak, obawiając się o własne zdrowie, nie przyszedł.

      Chen? Krótko bo krótko, ale staram się jak mogę.

      09 maja 2020

      Od Julii C.D Vasco

        Julia zaś doszła do jednego z jeziorek. Wzdycha oraz rozgląda się wokół własnej osi i odleciała lekko, błądząc w chmurach.
         Musiała z siebie zmyć tą krew. Z ubrania, z łapek...szyi, klatki piersiowej, brzucha...normalnie cała musiała się wymyć. A jezioro było najbliższym miejscem.
      Zaczęła powoli się rozbierać. Najpierw zdjęła kurtkę, potem koszulkę, stanik, spodnie, majtki...popatrzyła się na swoje nagie ciało, szukając jakiś innych ran jakie by mogły się pojawić odkąd trafiła do tego świata.
      Ale żadnych nie było. Całe jej ciało było nieskazitelnie piękne...bez ran, tylko ta zaschnięta krew która trochę pogarszała stan futra. Jej ciałko też było smukłe, delikatne niczym kwiat róży.
        Julia wzdycha pod nosem. Rozgląda się czy nikt nie idzie i wchodzi do wody. Od razu dostała dreszczy, jednakże po 5 min uspokoiła się i przymknęła oczka.
      Zaczęła delikatnie obmywać klatkę piersiową, delikatnie po niej masując.
      Relaksowała się, chociaż ta woda...była naprawdę chłodna. Ale dawała radę, skoro była niby martwa, to nie może narzekać na taki stan rzeczy. Jeszcze nie odkryła żadnego miasta, więc nie miała alternatywy co do mycia się.
        Po chwili zaczęła myć swoje nogi delikatnie, pod brzuchem oraz wiadomo gdzie. Chciała po prostu ładnie pachnieć, a przynajmniej też zmyć z siebie ten zapach jaki został gdy umierała w samotności.
      No tak...samotność. Coś co jej towarzyszyło od dziecka. Samotność, która powodowała u niej smutne chwile. Nienawidziła tego, że nawet jej rodzina od niej się odwróciła, dlatego że została magiem Ducha.
        Ale trochę też otrząsnęła się z tych myśli. Nie może teraz widzieć depresję wszędzie. Bo jeszcze dojdzie do tego że będzie sama się chciała się zabić i trafi jeszcze do innego miejsca.
      A tutaj właśnie zaczęło jej się podobać. Na razie nie czuła by ktoś by polował na nią czy nawet chciał uprowadzić, albo nawet znowu zranić tragicznie.
      Julia teraz myła swoją twarz. Ale nagle...poczuła coś dziwnego. Coś pod jej nogami, jakby na coś nadepnęła.
      Spojrzała w dół...nie mogła za dobrze widzieć jednakże, bo to coś jakby było zakryte dziwnie. Nie wiedziała co znalazła. Może jakiś skarb? Czy nawet...może jakąś podpowiedź gdzie się znajdowała.
      Dała rękę do wody i chwyciła tą rzecz. Powoli wyciąga...i nagle drze się przerażona, widząc zmasakrowane zwłoki Anubina. Krzyczy na cały ten las, więc pewnie wszyscy to usłyszą.
      Sama ona naga wybiegła z wody i dyszy ostro. Nie wiedziała co to było, jednak że tak ją to obrzydziło...że nie mogła wytrzymać.
      Czyżby znalazła jakieś zwłoki?! Czyli tu można umrzeć?! O boże...cała trzęsła się. Zapomniała nawet o tym żeby umyć ubrania. Od razu je włożyła na siebie, a krew chciała wyczyścić za pomocą świeżej trawy.
      Znowu jednak o czymś zapomniała. Dotyka się po piersiach...i walnęła się w czoło.
      Gdzie był jej cholerny stanik?! Znowu go gdzieś zgubiła, jak i bieliznę.
      -Kurwa Julia ogarnij się albo ktoś cię tak znajdzie…-Powiedziała pod nosem zła na samą siebie że tak się dała przerazić. Teraz naprawdę była zdenerwowana. Znowu się rozbiera i szuka stanika.
      Znalazła go...na wodzie. No cholera jasna. Wzdycha i wskakuje do wody. Naga płynie po to i wraca, otrzepując się z wody.
      Po tym ubrała stanik i go zapięła. Ubrała też majtki i zła zaczęła myć kurtkę, a potem bluzkę. Otrzepuje je po tym i zakłada, mając gdzieś że to mokre. Wyschnie i będzie dobrze. Może nie dostanie choroby po tym i nie będzie leżeć, kaszląc z wysoką gorączką.
        Zaczęła uciekać. Pobiegła przed siebie, wyjmując przy tym nóż do ochrony. Rozglądała się, przerażona znowu że coś ją zaatakuje. Zwłoki były...świeże. To oznacza że istota zmarła niecałą godzinę temu. Szlag...czyżby w lesie był morderca? Mięsożerca?!
      Julia próbowała ogarnąć te chaotyczne myśli. Po prostu biegła przed siebie, szukając miejsca gdzie by mogła się skryć. Chciała znaleźć nawet malutkie miasto! Cokolwiek! Byle tylko uchronić się przed zagrożeniem, jaki dawał las.
      Po paru minutach przestała biegać i zaczęła oddychać głęboko. Przymyka oczy i dyszy, nadal cała mokra. Prostuje swoje ciało i patrzy przed siebie.
      Zauważyła...jakąś przystań. Jakby...miasteczko. Nie wiedziała co to jest, czym to jest. Jednakże...czyżby to właśnie było miejsce, które poszukiwała? By móc się osiedlić?
      Julia przygotowała się. I przeszła pierwsze kroki do nieznanego miasta...obawiając się że może to być jej ostatnia przygoda...albo zacznie się jeszcze mroczniejsza.
      Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
      Credits