23 lipca 2020

Zgoła absurdalny


Nivan
Płeć: Mężczyzna
Wiek:  28 lat.
Stanowisko: Pracuje w kwiaciarni „esy floresy”
Przyczyna zgonu: Przedawkowanie ketonalu.
Stadium przemiany: 13%
Żywioł: Czas
Pochodzenie: Radykalny, brutalny, surowy. Betonowy las pędzący bez opamiętania, rozwijający się i rozprzestrzeniający na podobieństwo plag, epidemii, pandemii. Sześćdziesiąt megaton słońca, dziewięć bilionów ludzi, dwa razy więcej świecących prostokątów. Planeta Ex-077, stolica kotów, miasto robotów, restauracja w kapsułkach. Ziemia Jutro, gdzie każdy jest nikim i nikt jest każdym.
Psychika
Relacje: Wiekowa komoda uginała się pod ciężarem tomiszczy, stert dokumentów, tysięcy kabli pozwijanych harmonijnie w chaotyczny melanż; przeżarta przez korniki, przypominała chylącą się ku ziemi staruszkę cicho stękającą przy każdym ruchu. Miała zawsze cztery szuflady, kwieciste zdobienia, skręcone na kształt dzióbka od imbryka nogi.
Leżał tam cały on. W trzeciej szufladzie od góry. Wszystkie jego wspomnienia, marzenia, każdy sekret; nie zaglądał tam, bał się tego, co było kiedyś, a czego już nie pamiętał. Jedna twarz, ta należąca do najbliższego mu wystarczała.
Żałował, że nigdy nie poznał jego córki.
Charakter: Czas nie był jego sprzymierzeńcem, a tym bardziej wrogiem.
Prędzej chaotycznym, nieokreślonym bytem wpadającym w jego życie jak wichura, huragan chcący jedynie rozwiać ułańskie fantazje o zakończeniu pracy w terminie, czy skróceniu mąk, które musiał wycierpieć przy nudnym filmie. Łapał go zaciekle, a on uciekał spomiędzy palców, wylewając się rześką strużką. Wyrzucał go ku niebu, jako znalezionego na ziemi, wymęczonego jerzyka, ten uparcie wracał do niego, odnajdując w nim idealnego towarzysza, zmuszając do długich, majowych przemyśleń nad własnym ego. Przydawał się jednak w świecie, w którym zazwyczaj pędził tak absurdalnie szybko, wyrywając oddech z rozbieganej piersi. Przydawały się jemu, który niejednokrotnie wpadał w swój prywatny amok, topiąc się w chaosie własnej głowy.
Nieudolne próby uchwycenia tej pozazmysłowej abstrakcji, skutecznie zapoznały go z ideą pokory, szacunku, podchodzenia do wielu spraw z wyczekiwanym dystansem. Nigdy nie udało jednak im się wpoić świadomości, iż poddanie się również jest jakimś wyjściem.
Tupał butnie, zaszywał się po kątach, a noce spędzał w swojej klitce, w której roiło się od pudełek po ulubionym chińczyku na rogu ulicy i szczurów, z których nic szczególnego sobie nie robił. Nigdy nie był schludny, a przynajmniej nie do momentu, kiedy ktoś wytykał mu jego fuszerstwo. Z wkurwieniem potrafił zebrać się do pracy i kilkutygodniowy uporządkowany chaos, który był jak najbardziej jego i jak najbardziej łatwy do nawigacji, potrafił doprowadzić do akceptowalnego dla szarego Kowalskiego z ulicy stanu, tym samym chociaż trochę naprawiając rozgardiasz budujący się w jego głowie. Nigdy nawet nie starał się udawać, że fizyczna reprezentacja mentalnej jego strony nie jest adekwatna. Chociaż kto by go tam wiedział, gdy język ociekał ironią, a twarz nigdy nie wyrażała niczego poza kilkoma pikselami zbitymi w iksy i krzywy uśmiech; każda próba przyznania się do realnego problemu, z jakim się zmagał, równie dobrze mogła zostać pominięta i odebrana jako kolejny, półpoważny żart, a on sam podążając śladem rozmówcy, rozdymał usta w śmiechu.
Nazywali go różnie. Nazywali go dumnym, nazywali go szczwanym, nazywali go kuglarzem. Dla nikogo nie było tajemnicą, że kręcił lody. Cholernie dziany, z najnowszym sprzętem, szacunkiem i legendarnym uśmiechem o numerze trzydzieści cztery, którego widywali jedynie nieliczni. Nazywali go różnie, najczęściej źle, bo maczał palce w szemranych interesach, nie trudząc się kwestią etyki, czy moralności, sprawy często poruszanej w ichniejszych mediach, rozdmuchiwanej i otoczoną dziwną nagonką, mistyczną aurą kolejnej kwestii, którą ludzkość będzie musiała naprawiać przez następną dekadę. Może dwie. Nikt jednak inteligentnemu hakerowi, wprawionemu w kunszcie skutecznego zacierania wszelkich śladów, nigdy nie udowodnił przyczynienia się do upadku jednego z narodowych banków, rozprowadzania narkotyków, czy, jak to mówili odważniejsi, nawet handlem ludźmi.
Jednak to dlaczego nie doczekał się tego popierdolonego ogona i uszu rodem z marnego animca, czy całej zwierzęcej postaci, do którego najwybitniejsi wymyślą najbardziej posrane yiffy, pozostanie zapewne tajemnicą, której i on nigdy nie dotrze.
Prawdopodobnie ze zwykłego strachu przed tym, co zdołał po sobie pozostawić.
Cechy Fizyczne
Aparycja: Obleciano go wtedy spojrzeniem. Od brudnych, zabłoconych, potężnych buciorów, przez nieco zbyt ciasne spodnie, wypuszczoną luźno, markową, czarną bluzę, aż po głowę. Po maskę, która dokładnie zasłaniała twarz, lśniła się w świetle monitorów, również jako i jeden z nich. Określał się mianem przeciętnego i należało mu wierzyć na słowo; przyłbica z wyświetlaczem nigdy nie miała zamiaru zlecieć w towarzystwie. Krok miał pewny, może trochę butny. Nie chciał tam być i nikt nie chciał, by on tam był. Wprowadzał nerwową, napiętą atmosferę w dotychczas niewiarygodnie zgranym zespole. Był łyżką dziegciu w beczce pełnej miodu.
„Dziadkowie mówili, że moje palce stworzone są do pianina. Żałuję, że ich zawiodłem”. Mruczał zawsze, gdy ktoś przyglądał się temu, jak zwinnie pracują. Jak szybko wystukują kolejne linijki kodu, jak wycierają klawisze na ledwo zipiącej już klawiaturze.
„Nigdy nie próbowałeś się nauczyć grać?”.
„Umiem zagrać Mrugaj mrugaj gwiazdko ma, jeśli cię to usatysfakcjonuje”. Pomalowane na czarno paznokcie zatrzymywały się, zawsze w tej samej pozycji, gdy pusta maska kierowała się ku rozmówcy, który gorzko stwierdzał, że nienawidził zbitej kupy pikseli malującej się w szeroko otwarte oczy.
Wysoki i szczupły, teraz porusza się cicho i z adekwatną dla jego postury ilością gracji, nie chcąc wyjść na przesadnie pedantycznego w kwestii pozostania niewykrywalnym. Malujący się w monochromatycznych szarościach z błękitnym akcentem przeplecionym we włosach i neonowymi symbolami emanującymi przesadnie jaskrawym światłem.
Umiejętności: Umie parzyć całkiem dobrą herbatę. A jeszcze lepiej parzy palce panów w urzędach, grzebiąc w danych „ściśle tajne przez poufne”, nie ruszając nawet dupska z własnej klitki. Kiedyś tańczył, po dobrych wspomnieniach pozostał jedynie nawyk podrygiwania nóżką w rytm wybijany pałeczkami po chińszczyźnie na blacie.
Ciekawostki:
  • Piwo tylko z zielonych butelek
  • Bonusowa nerka
  • Ledwo żywy wąż w kanciapie
  • Kod seryjny na barku
  • Pół ususzonego kaktusa w rozbitej doniczce na niskiej lodówce wypełnionej energolami
    Statystyki
    Siła [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Szybkość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Mądrość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Żywioł [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Witalność [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
      Od autorsko
      Notatka: Szukamy wszystkich od dziwnych, nudnych wątków przez mdłe romanse, akcje pełne wybuchów, po intensywne, wrogie relacje kończące się połamanymi nosami, bądź zbitymi wyświetlaczami. Odpisy w zależności od tematyki, potrafimy rzucić czymś powyżej legendarnego i uważanego za jedyną pożądaną formę, tysiaka, ale odpisami po 300 słów też nie gardzimy, a nawet szczególnie poszukujemy. Za sterowanie Nivanem podziękujemy, jest specyficzną postacią, więc prosimy, nie rusz, bo się pogniewamy. Ale nie bój żaby, straszni nie jesteśmy, gryźć nie gryziemy, mamy ciastka i piwo, więc zapraszamy do wątkowania i kontaktu: redhead.virus@gmail.com | suslon#9682

      Autorką rysunku jest również autorka postaci [susłon].

      Brak komentarzy:

      Prześlij komentarz

      Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
      Credits