Adam Walsh
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata
Stanowisko: Nauczyciel fizyki, bo wie, że to na pewno umie. Nie pamięta, kiedy zdobył odpowiednie wykształcenie, wiedza ta jednak nie jest mu potrzebna. W końcu pamięta odpowiednie wzory i odpowiednie prawa, a jeżeli przed salą lekcyjną nie ustawiają się niekończące się kolejki łaknących wiedzy, tym lepiej. Zresztą, nie ma kompletnego pojęcia, czy zasady fizyki jakkolwiek sprawdzają się w Przystani – nie wchodzi w to głębiej, po prostu robi swoje.
Przyczyna zgonu: Ludzkie ciało ma to do siebie, że nie znosi gwałtownych zmian. Nie przepada za zmianą ciśnienia, za skaczącą w dół i w górę temperaturą. Nic dziwnego, że w końcu musiało odmówić posłuszeństwa, gdy nierozważnie korygowanym czynnikiem był czas. Serce w końcu musiało zawetować, układ oddechowy zaprzestać swojej pracy. I tyle, tak po prostu.
Stadium przemiany: 9%. Problemy moralne nigdy nie były jego mocną stroną.
Żywioł: Czas
Pochodzenie: Gubi się we wspomnieniach, a te przyprawiają go jedynie o silnie pulsujący ból głowy, nie dają jakichkolwiek odpowiedzi i nie wskazują miejsca popełnienia błędu, który, najwidoczniej, musiał kosztować go życie. Nie pamięta, gdzie się urodził, gdzie pozostawił rodzinę i gdzie po raz ostatni widział przyjazną mu twarz, gdzie z żenującą rozkoszą i zapomnieniem całował cudze, akceptujące go miękkie usta – miejsca i czasy przeplatają się przez siebie w umyśle, pozostawiając po sobie jedynie nieznośny bałagan, ba, pieprzony burdel, którego, choć usilnie próbuje, nie może posprzątać. Huragan przewinął się przez jego zawsze pedantyczne i uporządkowane według odpowiednich kategorii, bo tak przecież należało robić, archiwum wspomnień, plącząc je ze sobą i splatając te, które nigdy spotkać się ze sobą nie powinny. Myli twarze, myli nazwiska, zastanawia się, które powinien przyporządkować do którego A.W., ostatecznie rezygnuje z tego wszystkiego. Pierdolony ból głowy nie daje spokoju.
Pamięta jedynie jej usilne i paniczne ostrzeżenia, rozsierdzone spojrzenie i żal o to, że nie zdążyli wypić obiecanej jej kawy. Ostrzegała przed czasem, którym tak bardzo chciał zawładnąć, a on odpowiadał, bezczelnie śmiejąc się prosto w jej twarz, bo przecież nie takie żywioły poskramiał. Pamięta również inicjały, którymi zawsze kierował się przy wyborze nowego imienia.
Więcej na razie nie potrzebuje.
Psychika
Relacje: Bliskie twarze pojawiają na tle zamkniętych powiek, nazwiska brzęczą znajomo w uszach. Nie potrafi ich ze sobą połączyć, lica i imiona zlewają się w nieczytelną dla niego breję. Pamięta brata. Pamięta również, że chuja najchętniej udusiłby własnymi rękoma, a przecież nigdy do rękoczynów się nie rwał.
Stanowisko: Nauczyciel fizyki, bo wie, że to na pewno umie. Nie pamięta, kiedy zdobył odpowiednie wykształcenie, wiedza ta jednak nie jest mu potrzebna. W końcu pamięta odpowiednie wzory i odpowiednie prawa, a jeżeli przed salą lekcyjną nie ustawiają się niekończące się kolejki łaknących wiedzy, tym lepiej. Zresztą, nie ma kompletnego pojęcia, czy zasady fizyki jakkolwiek sprawdzają się w Przystani – nie wchodzi w to głębiej, po prostu robi swoje.
Charakter: Adam jest egoistą. Adam dba jedynie o swój interes. Adam nie ma zamiaru się zmieniać. Bo po co, gdy mu tak wygodnie, gdy, nawet jeżeli raz na jakiś czas znajdzie się osoba narzekająca na jego charakter, ludzie wokół niego po prostu boją się zarzucić mu bycie egocentrykiem, a może poddają się w wyjątkowo szybkim tempie, zorientowawszy się, że ich słowa nawet do niego nie dotrą – zignoruje i wyprze je, jak wypiera wszystkie pozostałe niewygodne dla niego fakty, ewentualnie dostosuje do swojego punktu widzenia, przysposobi i dostroi, chcąc, by były dla niego wygodne. W końcu nie lubi się przemęczać, nie przepada za nakładaniem sobie roboty i nienawidzi brudzić sobie rąk. Wystarczy, że inni odwalą robotę za niego, a on będzie mógł obserwować ją z boku, raz na jakiś czas wchodząc im w paradę, reagując i przywracając na właściwy, odpowiedni dla jego celów tor. Adam lubi kontrolę, pedantyczną wręcz, gdzie wszystko jest uporządkowane. Ba, nawet i w chaosie odnajduje schematy, które następnie studiuje i obserwuje, by wyciągnąć z nich wnioski. Pozostawia ludziom ułudną decyzyjność, w rzeczywistości prowadząc ich po wygodnych i wydeptanych wcześniej przez niego ścieżkach. A jeżeli potkną się, zaplączą o własne nogi, tym lepiej. W końcu jego dłonie będą czyste, nieskalane krwią podniesie je do góry i wzruszy ramionami. Ich własna głupota, bo on przecież nic nie zrobił, nawet nie podstawił komukolwiek nogi. W przeciwieństwie do nich wie, że na niezbadanych wcześniej ścieżkach należy spoglądać pod własne stopy i stąpać ostrożnie.
Mówi ładnie, nie szczędzi ludziom w komplementach, choć nie ogranicza się też w swoich szczerościach, bo przecież nigdy nie był fałszywym. Składnymi zdaniami omamia, odpowiednią gestykulacją zachęca i zaprasza do przygotowanych wcześniej pułapek z szerokim i tak ślicznym uśmiechem na twarzy. A to wszystko bez pośpiechu, bo ma wystarczająco dużo czasu. Zdąży wszędzie i do każdego. Sekundy boją się przed nim uciekać.
Niczym krupier tasuje karty, przekładając je z ręki do ręki, a następnie, tuż po zastosowaniu
shuffle’a, bo przecież chodzi o to, by wszystko wypadło losowo, rozdaje je i obserwuje zachodzącą przed nim grę. Wyłapuje tych nieudolnie liczących, pozbywając się ich prędko i bez skrupułów, bliżej przygląda się tym, którzy robią to bezbłędnie, dzięki czemu zgarniają raz po raz całą pulę. Pozwala im grać, stwierdzając, że tak jest przynajmniej ciekawie, zresztą, lubi dobrych graczy. Są wyzwaniem. I w ten sposób prze do przodu, zdobywa kolejne szczyty, a to wszystko nie przemęczając się za bardzo, bo pot dostający się do oczu jedynie utrudnia i szczypie. Adam nie lubi, gdy szczypie, nie jest przecież masochistą.
Adam przeklina pod nosem, chowając twarz w dłoniach, bo głowa znowu pulsuje, nie dając spokoju. Co mu po tym wszystkim, co mu po tej swojej przebiegłości i pierdolonej inteligencji, gdy kiedyś trzymane w ryzach persony A.W., teraz próbują wyrwać się i przejąć dowodzenie, niosąc za sobą tylko chaos i burdel, bez schematu, bez jakiegokolwiek porządku. Zresztą aktualnie jest pierdolonym nauczycielem fizyki z ewentualnym zaburzeniem dysocjacyjnym tożsamości, a nie władcą świata. Nie musi być już przebiegłym.
Może jest po prostu zmęczony. Może jest zagubiony. Może Adam Walsh po prostu chce już świętego spokoju. Ten sam pierdolony konformista i egoista, ten sam sławny
po prostu chuj niezatrzymujący się przed niczym i nikim, bo liczy się cel, a nie środki.
Prawdopodobnie chodzenie po trupach w przeszłości, a teraz kompletny brak zainteresowania w pracy nad id, ego i superego nadal trzyma go mocno przy całkowicie ludzkiej formie.