Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vasco "Daruma" Rivers. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vasco "Daruma" Rivers. Pokaż wszystkie posty

22 lipca 2020

Od Vasco C.D Julii

  Gdyby był gangsterem (albo chociaż palaczem) zapewne wyjąłby cygaro, odpalił od pobliskiej pochodni i zgrywałby złego gościa otoczonego chmarą dymu, z końca pokoju. Póki co mógł ją jedynie obserwować z daleka i od czasu do czasu odwracał wzrok, aby nie miała wrażenia, że ktoś lub coś ją obserwuje. Planował zaatakować, kiedy tylko panienka w końcu postanowi oderwać się od baru. Przemęczony, obolały. Sen przegnał z powiek za pomocą mocniejszych trunków, wypitych kilka minut przed zejściem kobiety o iście ciekawej strukturze włosów. Już zawsze będzie pod wpływem ogromnego podziwu wobec tego gatunku. Musiał więcej poczytać, z pewnością. O ile dorwie ją w końcu.
   A jako iż nie zamierzał czekać.
   To postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
   Kiedy tylko opuści lokal.
  Przetarł spocone dłonie za pomocą chusteczki znalezionej na stoliku, dopiero co oczyszczonym przez kobietę ostrzyżoną na jeża, w krótkiej miniówce. Gdyby nie ubranie oraz potężne piersi zapewne nie wziąłby ją za dziewczynę, bowiem miała bardzo męskie rysy twarzy. W starodeltowskim istniało określenie na takie paniusie, jednakże, chociaż bardzo wysilał swój umysł, w ogóle nie potrafił sobie przypomnieć.
  Jego umysł postanowił skarcić młodego Vasco za takie podejście do nic nieznaczącej panieneczki dorabiającej sobie w tej obskurnej budzie. Przecież już jedną kobietą miał się zająć i pomimo jej zwierzęcych rysów twarzy musiał przyznać sam przed sobą, iż jest postacią naprawdę atrakcyjną. Zastanawiał się, ilu mężczyzn (lub kobiet, nie ograniczaj się, Vasco) wskakiwało jej do łóżka, a ilu musiała spławić, aby nie załapać jakiejś choroby wenerycznej. Bogowie, czy osoby aseksualne mają prawo do zachwycania się pięknem innych ludzi?
   - Zapłata. -  rzekła kobieta, wręczając trochę grosza barmanowi. Skąd miała pieniądze? 
   - Dziękuję madame i życzę miłego pobytu na przystani. Radzę się zgłosić do jakiegoś Anubina, bowiem jest tutaj niebezpiecznie ostatnimi czasy.
   Tak, niebezpiecznie młoda kolczatko. Ale spokojnie, ja się tobą zaopiekuję. 
   Nie chciał jej zaczepiać przy barmanie, dlatego zrobił to po jej wyjściu na zewnątrz, kiedy panieneczka mogła na spokojnie odetchnąć. Nikt też nie powinien zwrócić na nich uwagi.
   - Witamy na Przystani, młoda damo. - rzekł, przekraczając drogę młodej brązowej istotki z kremowymi akcentami na ciele. Zdezorientowana aż podskoczyła do góry, nie spodziewając się nagłego spotkania bliskiego stopnia z kimś obcym, a przynajmniej nie w takiej chwili. - Miło mi cię poznać. Jestem Vasco. I jestem anubinem.

Julaa?

22 czerwca 2020

Od Vasco C.D Julia

  Komunikat specjalny dotyczący odnalezienia ciała anubina nadany został o godzinie siódmej nad ranem. Tego właśnie najbardziej obawiał się mężczyzna, nerwowo chrzątający się po kuchni i przerzucający talerze, patelnie, noże do zlewu, nie pamiętając już nawet, co zrobił ze swoim poprzednim narzędziem zbrodni. Na wszelki wypadek wolał jeszcze raz dokładnie umyć wszystko w balijce, a potem spalić ją w piecyku, modląc się, aby nikt nagle nie wpadł mu do domu. A może należałoby w ogóle zmienić swoje miejsce zameldowania?
   Uderzyła go jednak jedna, znacząca aczkolwiek nieco bolesna myśl. Przecież i tak domyślą się i znajdą go, chociażby po tym, iż chwilę po alarmie zdecydował się na nagłe opuszczenie swojego domostwa, w którym czuł się przecież tak niezwykle bezpiecznie. Cholera jasna, jeżeli tak dalej pójdzie, to nie zazna spokoju w tym miejscu. Jego wróżbitka miała rację. Wszyscy mieli rację, poza nim. A teraz utknął po uszy. Albo go zabiją, brutalnie i bez skrupułów, albo szybko wywalą do piekła, bo niemożliwością jest, aby pozostał jedynie w lochu. Z drugiej strony musiał myśleć trzeźwo - przecież jego osoba wzmocniłaby szeregi demonów, a tego przecież nikt by nie chciał. Należało postępować rozsądnie pomimo ogarniającego przerażenia. Strach nigdy nie należał do sprzymierzeńców. 
  - Dorwę cię młoda, zanim im wygadasz, kto jest prawdziwym mordercą. 
  Uznał, że to było najlepsze wyjście w tej sytuacji. Ponownie spróbować zapolować na istotę o iście intrygującym wyglądzie. Pamiętał ją nawet zbyt dobrze. Należało wstać, wziąć jakiś dodatkowy przedmiot, który posłużyłby do ogłuszenia ofiary, ostry nóż, linę, coś do jedzenia, worek i zapalniczkę, bo wbrew pozorom mogła okazać się naprawdę potrzebna w razie chęci pozbycia się śmierdzącego cielska. Tym razem jest pewien, że namierzy trop dziewczyny i nie ucieknie mu. Nawet, jeżeli zmuszony będzie zakopać kolejnego trupa, to tak, zrobi to bez wahania. Cieszyć się będzie z każdego zwycięstwa. Wymorduje pół wyspy, jeżeli tego będzie wymagał los. Zabije. [...]

  Chyba najlepszą jego dzisiejszą decyzją było po prostu podejście do pobliskiej knajpy i zamówienie sobie czegoś na rozgrzanie. Cudowny zapach whisky uderzył w jego nozdrza i pozwolił na chwilę relaksu przez rozpoczęciem ostatecznych poszukiwań. Nie musiał jednak czekać zbyt długo na swoją biedną ofiarę, która sama wpadła w sidła czerwonowłosego, pozwalając sobie na chwilę nieuwagi podczas schodzenia ze schodów. Nie trudno było rozpoznać wyróżniającą się na tle innych ludzi istotę o długich kolcach przypominających z lekka włosy, brązowym ciele pokrytym gęstym futrem oraz nietypowym, zygzakowatym ogonku. Żal by mu było w normalnej sytuacji odstawić kieliszek, jednakże nie był w stanie już dłużej zwlekać, bo zaraz zapewne ponownie zniknie mu z oczu na kilka dobrych dni. 
   Wstał, pozostawiając na stole całkiem spory napiwek dla barmana.  

Julia? Doprowadźmy w końcu do ich spotkania!

16 maja 2020

Od Vasco C.D Julii

 Tancerki podskakiwały wesoło w rytm skocznej muzyki granej na flecie przez jakiegoś mężczyznę. Całość magicznej otoczki niestety rujnowała zatłoczona ulica. Vasco przepychał się łokciami, aby móc natrafić na pobliski stragan i szybko wziąć jakąś nową bluzę za kilka garstek złota. Udało mu się, na szczęście, wyhaczyć coś, w czym nie będzie wyglądał jak totalny idiota. Futrzasty, czerwony sweterek.
  Nie był elegancki, ale przynajmniej dostarczał odpowiednią dawkę ciepła i już nie będzie musiał narzekać na wiecznie chłodzący go wiaterek w lesie. Chodząc po straganie cały czas rozglądał się w obawie, że zaraz ktoś może na niego skoczyć i rozerwać za to, co zrobił. A on nie chciał drugi raz umierać. To bolało. Co gorsze - pamiętał jedynie to uczucie. Przeszywającego bólu i bezsilności. Oczy powoli się zamykały, a ostatnią myślą była nadzieja, że ona wraz z synem uciekną do innego pokoju i wezmą straże.
   Pomimo nagłego skoku temperatury oraz przyjemnie muskających jego ciało promieni słonecznych, wciąż było mu zimno. Jego myśli obracały się tylko i wyłącznie wokół kobiety o nietypowym wyglądzie. Myślał, czy odważy się teraz w ogóle wyjść ze swojej zaplutej nory i wezwać informatorów, aby przeszukali las. Znajdą wtedy truchło i co wtedy? Rozpoznają go, czy winę zwalą na kogoś zupełnie innego? Równie dobrze mogliby też zrobić obławę na całe miasto, albo, nie daj Boże, zgłosić się do osób wyższych z zamiarem wykrycia sprawcy tego czynu. Vasco był załamany, ale nie samym faktem, iż pozbawił kogoś życia.
   Bardziej zdecydowanie bał się konsekwencji swojego czynu i nie mógł wybić sobie z głowy tą jedną osobę. Przy okazji myślał też o godniejszym pochówku dla swojego truchła, jeżeli sprawa ucichnie, chociaż na chwilę obecną mógł o tym tylko pomarzyć.
  Sweter pasował na niego jak znalazł i w dodatku przyjemnie ocieplał. Przebrany, uspokojony, po dodatkowej dawce kofeiny mógłby wyruszyć na poszukiwanie panienki. Wpierw chciał jeszcze pokrążyć po mieście i poobserwować z dala stróżów tutejszego prawa, jednakże nic w mieście się nie działo. Dzwony nie dzwoniły, handlarze mało co wystawiali dzisiaj na sprzedaż. Klientów było mało. Pomimo pięknej pogody jakimś cudem panowała przygnębiająca atmosfera. A może to nasz kochany czerwonowłosy wszystko sobie wyimaginował i tylko ciężar tego co zrobił ciągnął się za nim? A co, jeżeli wiedzą? A co, jeżeli ktoś zobaczył niewidzialne plamy krwi na rękach? Mył się. Nie mógł śmierdzieć truchłem. Mył się już trzy razy, do cholery jasnej!
 - Uważaj, jak idziesz!
  Kobieta z dzieckiem skierowała swój wrogi wzrok na twarz bladego mężczyzny, który uśmiechnął się tylko i ukłonił w ramach przeprosin. Szybko dwójka zniknęła mu z oczu i mógł ponownie zatopić się w swoich plugawych myślach. Krążył tak po targowisku, dopóki nie uznał, że to bez sensu.
   I musi wrócić tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
   Nie miał już siły. Musiał ją odnaleźć, porozmawiać. Wystarczy, że tylko się ujawni, a jeżeli da jakikolwiek sygnał, że go rozpoznała, zabierze ją do domu. W ogniu lepiej jest zamaskować mimo wszystko zwłoki, niż pod wodą. Albo po prostu porozmawia. Porozmawiają i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnią.

Zdecydowanie krótsze niż poprzednie, ale wzięło mnie przygnębienie. Julia?

09 maja 2020

Od Vasco C.D Julii [+16]

   Zakopał nóż, pozostawiając ciało anubina na widoku. Ręce we krwi wciąż zbrudzone należało jak najszybciej doprowadzić do porządku. Mój Boże, co ja zrobiłem? Dałem się znowu ponieść instynktowi? A co, jeżeli mnie złapią i zaciągnął przed sąd? 
  Za nic w świecie nie chciał zostać schwytany. Zakrył tylko zwłoki czarnego płachtą. Ziemia była zbyt wilgotna, aby móc  pozbyć się ciała za pomocą starej jak świat sztuczki z ogniem. Potrzebował łopaty, aby móc go schować. Mógłby też zabawić się w kanibala, jednakże nie każda część ciała była jadalna to raz. A dwa... 
   Cholera, on zbyt mocno śmierdział, aby Vasco odważył się na ten krok. W dodatku był cały zabrudzony błotem i kto wie, czy już nie dobrały się do niego jakieś ohydne robaki, wżerając się w skórkę i dokopując do mięsa. Dżentelmen nigdy nie będzie kanibalem.
   Pozostała jeszcze metoda wrzucenia do rzeki i to właśnie miało okazać się najlepszym rozwiązaniem. Mógłby też poćwiartować umarlaka, jednakże istniałoby wtedy większe prawdopodobieństwo, że zaraz ktoś dokopie się do jakiejś części ciała. Wystarczy, że muł przykryje odpowiednio trupa, a on sam, zamykając go w swoim kocyku, porzuci na dnie jeziora. Ciało zatonie szybko, a tam zajmą się nim rybki. Matka natura zrobiłaby większy pożytek ze zmarłej istoty, aniżeli on sam. Chociaż może dzięki temu kto wie, rozwinie się jakaś ciekawa forma życia.
   O Anubinach czytał dużo. Zaintrygował go chociażby fakt, iż takowe posiadają zdolność reinkarnacji w zupełnie innym świecie. Po nagłej śmierci przejdzie tam, gdzie żył poprzednio. Przeżyje swoje błogie chwile od początku, póki nie trafi tutaj jako strażnik po raz kolejny. Smutna, niekończąca się pętelka. Ale, co najważniejsze, nie będzie o niczym pamiętał, kiedy powróci. Gorzej, jeżeli bracia Anubini dowiedzą się o tym nieszczęśliwym wypadku. Nóż weźmie ze sobą, ale wpierw będzie musiał dokładnie go umyć i ubrudzić dokładnie swoją własną krwią. Tak na wszelki wypadek, aby mieć wymówkę. Chyba jakaś zawodowa obsesja.
  A jego pannica o nieokreślonej rasie zniknęła z oczu. Może to i dobrze, bo nie musiała raczyć swojego wzroku tym jakże nieprzyjemnym widoczkiem. Zapewne młoda dama zemdlałaby, widząc mężczyznę taszczącego ogromne, wilcze cielsko pod sobą. Najgorsze jednak było to, iż przez muł będzie doskonale widać, że ktoś tu coś targał. Dlatego też spędzi kolejne godziny próbując zatrzeć ślady prowadzące do bajorka, aby nikt się tylko nie domyślił. Czekała go naprawdę długa noc przepełniona bólem kręgów oraz brakiem odpowiedniej ilości snu po raz kolejny. Jeżeli nie zemdleje w trakcie wykonywania czynności sprzątania zapewne zrobi to po drodze do domu. Lub znajdzie jakieś ciemne, przyjemne miejsce do spania, chociaż zamiast tego wolałby wybić kilka filiżanek kawy. [...]


   Nie wspominał mycia się w jeziorze, w którym dopiero co zatopił trupa, jako jakieś niezwykle miłe przeżycie. Przynajmniej lodowata woda była przyjemnie orzeźwiająca i pobudzająca. Co prawda, nie tak bardzo jak łyk mocno kofeinowego napoju albo kufla piwa, ale nie mógł narzekać. I tak już musiał popylać ze złożoną w kosteczkę koszulą, aby nikt nie zobaczył, że jest we krwi. Przemierzył kilka metrów w swojej wilczej formie, rozglądając się za kobietą o nietypowych włosach. Nadal w głowie siedział mu jej obraz i myśl, że może jednak zdołała coś zobaczyć i uciekła, a teraz szuka pomocy. Kurwa. 
  Wtedy dopiero miałby przesrane. 
  I właśnie ta myśl, która wpadła mu do głowy, kiedy, po zregenerowania swoich sił, zmianie formy na wilczą i dotarciu do domu, wpadł pod prysznic, aby zmyć z siebie niewidzialny brud raz jeszcze. Kolejny, brzydki nawyk po każdym morderstwie. Mycie się dwa razy. 
   Wziął łyk kawy i wrzucił do kominka swoją zniszczoną bluzę. Podczas poszukiwań mógłby też zahaczyć o targ i wykupić sobie nowe ubranie. Krew tak łatwo się nie zmywała  z materiału, a w obawie przed nawet najmniejszym zabrudzeniem, pożegnał się z nią raz na zawsze. Na polu dopadła go obsesja kichania na prawo i lewo. Oj, zimna kąpiel w jeziorze naprawdę dobrze na niego nie wpływała. 
   I ciągłe myślenie o owej niewieście również.

06 maja 2020

Od Vasco do Julii

   Był zmęczony. Zresztą jak zwykle. Od dłuższego czasu nic się nie zmieniało a dni płynęły ciągle w tym samym rytmie. Nawet nie zdawał sobie sprawy z dnia tygodnia. Czuł, jak coś ciągle drapie go nieprzyjemnie po nosie Nie był przyzwyczajony do długotrwałego noszenia swoich okularów. Wzrok zaczął mu się jednak tak bardzo psuć przy pisaniu, że postanowił wreszcie je zdjąć i wyjść na pole, pomimo niezachęcającej do tego pogody. Przynajmniej miał pewność, że żadna zbłąkana duszencja nie zechce zatruwać mu szanownych czterech liter swoją obecnością bądź też durnymi pytaniami. Któż w ogóle mógłby chcieć się z nim zadawać?
   Zarzucił na ramiona płaszcz i przeczesał delikatnie rdzawoczerwone włosy. Przyglądając się sobie w lustrze odniósł wrażenie, że wygląda gorzej niż zwykle i wina leżała nie tylko przy jego zmęczonych oczach i zmarszczkach na ustach, symbolizujących liczne grymasy pana Vasco. Mógłby przejść się do słynnego lasu i poszukać czegoś interesującego między drzewami. Przy odrobinie (nie)szczęścia zostanie uraczony towarzystwem istoty, która dopiero co do Przystani wpadła. Mógłby przy okazji napisać może do kroniki informacje na temat kolejnej postaci i jej tajemniczym świecie, o ile nie natrafi na kogoś z jego planety. Zapewne wtedy spaliłby się z totalnego wstydu i próbowałby uciec, nawet, jeżeli nie byłaby to istota z jego stulecia. Mógłby też szybko pozbawić jej istnienia. 
   Spakowanie swoich najważniejszych rzeczy nie było jakaś trudną sztuką. Znalazł odpowiednią torbę, która była w stanie pomieścić kilka kartek, termos na herbatkę, kubek, chusteczki, kałamarz i pióro. Przydałoby się jeszcze kilka monet i coś na drugie śniadanie, aby nie musiał potem głodny zbierać reszki jeżyn pozostawionych przez zwierzęta, zapewne zawierające różnego rodzaju pasożyty.
    Skrzywił się i upchał jakimś cudem dwie kanapki z szynką i sałatą, co do której miał stu procentową pewność, że jest pozbawiona jakichkolwiek paskudztw. Chociaż stuprocentowa to może było nieco za dużo powiedziane. 
   Tak przygotowany, z czarną fedorką na głowie, opuścił własne mieszkanie. Pozwolił, aby deszcz zamoczył jego delikatne wargi i marynarkę. Lubił deszcz. Jego zapach, dotyk, był niezwykle relaksujący, a stukanie kropelek o szyby i dachy domów przypominało mu słodziutką melodię ułożoną specjalnie dla niego przez matkę naturę. Szybkim, raźnym krokiem zmierzał w stronę lasu, do którego nie miał tak daleko. Mieszkał w końcu na obrzeżach, bowiem nie stać go było na zamieszkanie w centrum miasta. Minął tylko kilka obcych mu twarzy i wreszcie pozostał sam ze swoimi myślami i borem. 
   Skrył się pod jednym, dużym drzewem i skierował oczy na jezioro, z którego często gęsto wyłaniały się nowe osoby. Dostrzegł sylwetkę dużego psowatego o niezwykle długim pysku i uszkach. Odwzajemnił jego chłodne spojrzenie. Wiedział, że zaraz ktoś pojawi się po zezgonowaniu. 
   - Nie mógłbym ja go odprowadzić? - zapytał Boga śmierci, uśmiechając się delikatnie. - Mam kompetencję i...
    - Lepiej siedź cicho. - wyszczerzył zębiska demon w stronę mężczyzny. Ten tylko wzruszył ramionami i zaczął grzebać w swoim ekwipunku. Bardzo nie spodobało mu się zachowanie obcego. Dopiero pojawienie się brązowej istotki pokrytej krwią odwróciło uwagę czworonoga. Vasco nie rzucał się na głęboką wodę, więc zamiast działać, wolał tylko obserwować, jak potoczą się dalsze losy kobiety. Wyciągnął nóż, który zapomniał wyjąć ze swojej kieszeni i schował się za drzewem. Nienawidził Anubinów. Nawet bardzo. 
   I nie zamierzał zrezygnować ze spotkania z nową istotą o jakże interesującym, humanoidalnym kształcie. Poza faktem, iż posiadała długie włosy (po przyjrzeniu się Vasco zdał sobie sprawę, że to wcale nie były włosy) i sierść, która chroniła jej ciało przed zimnem. Wyglądała na zdezorientowaną. 

Jula? Mam nadzieję, że Vasco nie przerazi cię swoją osobą, pomimo planowanego morderstwa na anubinie ^^

11 kwietnia 2020

Człowiek [Od Vasco]

  Mówiło się dziwnie, tańczyło bez ograniczeń, spało spokojnie, a oczy otwarte mogły wpatrywać się w każdego, bez wyrzutów sumienia i z szerokim uśmieszkiem na twarzy, bo zapewne wywołałeś u kogoś w ten sposób manię prześladowczą. Nikt przecież cię nie widzi, więc dlaczego miałby przywalić ci za złapanie twojej kobieciny za tyłek? Mogłeś również ściągnąć komuś majtki na plaży i cicho śmieszkować po drugiej stronie ulicy, no bo przecież nikt cię nie podejrzewa.
  Taki właśnie był żywot człowieka niewidzialnego. Było wesoło, chociaż samotnie spędzane wieczory dawały się we znaki. Układał na półkach smutne, rozprute pluszaki, a podczas gorszych, deszczowych dni, czesał je i przyozdabiał za pomocą guzików nawlekanych na niteczkę do zębów. Ładnie pachniały dzięki temu, chociaż niejedna istota uznałaby to za dziwaczne, tak, jak całe funkcjonowanie naszego bohatera. 

  Dalej znaleźć można było pokreślone litery i oderwany kawałek kartki, który Vasco wyrzucił do kosza. Prawdopodobnie zdenerwował się przez to, że narobił kilka kleksów a pismo stało się nieczytelne, a wszystko tylko dlatego, że rozbolała go ręka. Chodziło też o jakiś jeden, niewygodny fragmencik, w którym to wspominał o okruchach ciastka oraz rozwalonych meblach i zdjęciu rodzinnym jego bohatera. Próbował też całą książkę przyozdobić pięknymi szlaczkami wijącymi się po bokach tekstu, jednak skończyło się to na zniekształconych kwiatkach i przerażających nieco twarzach, które miały wyjść przecież radośnie i intrygująco. Zdecydowanie kronikarz nie nadawał się do tego typu zabaw. Dopiero następne pięć stron przejęte było przez jego szkice wzięte z uniwersum o którym opowiadał. Koślawe, narysowane jak przez kilkuletnie dziecko, aczkolwiek przynajmniej czytelne, w porównaniu do poprzednich wersów.

  I ów bohater po jakimś czasie pobladł. Smutny wyraz twarzy niewidoczny był jednak dla cudzych oczu i gdyby nie fakty, iż pan niewidzialny w ogóle mógł ją dotknąć, zapewne przekonany byłby o fakcie, iż nie jest smutny. 

  Ten fragment wydawał się być iście bez sensu, a mimo wszystko i tak pozostał na swoim miejscu. Vasco, przemęczony, nadal kontynuował. Musiał w końcu jak najszybciej pozbyć się swojej roboty i jak najwcześniej dostarczyć projekt nowego opowiadania. Pisał więc i pisał, a wenę posiadał. Byle jaką.

  Pewnego razu, zacinając się podczas krojenia warzyw do swojej ulubionej sałatki, krew się polała srogo, brudząc jego ciało i pokazując zarys dłoni. Zszokowany wypuścił czerwone ostrze na podłogę, zaś na twarzy po raz pierwszy od dłuższego czasu kaprys smutku został zmieniony na grymas złośliwego uśmiechu. Na ciele powstało kolejne cięcie, jednak tym razem - na umyślnie. Zdobiło teraz dumnie prawą dłoń. Widać było coraz więcej, a chęć zyskania uwagi wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, który kazał mu krzywdzić.
  I krzywdzić
  I krzywdzić samego siebie
  Aby potem wyjść na ulice przyozdobiony w czerwień i pokazać się innym. 
  
  Pióro ponownie zostało zanurzone w kałamarzu i przyozdobiło kartkę. Vasco zaczął odnosić wrażenie, że powoli zmienia się ono w szkarłatną czerwień.
   I tak jak jego bohater padł po kilku krokach, zauważony przez przechodniów, tak on po prostu zasnął, zamroczony koszmarami.

05 kwietnia 2020

Od Vasco

  Głowa opadła mu na ramię, ale po chwili otrząsnął się za pomocą mocnego plaskacza. Nie mógł zasnąć. Bał się snu i tak było, odkąd tutaj trafił. Ręce miał zimne, mimowolnie umysł zaczął odlatywać, a myśli było tysiące. Potrzebował jeszcze jednej filiżanki mocnej kawy, aby móc się chociaż trochę bardziej pobudzić. Ból też potrafił zdziałać cuda i wbijanie sobie szpilek w najbardziej czułe miejsca dawało swojego rodzaju rezultaty. Niestety, nie na długo. Minęło 36 godzin, odkąd położył się ostatnio spać i już padał. Niedobrze. 
  A może jakieś narkotyki na pobudzenie? Czy w ogóle będzie w stanie je otrzymać w tym smutnym mieście, bez zbędnego gadania na temat tego, jak bardzo jest to szkodliwe i niezdrowe dla organizmu? I tak już, odniósł takie wrażenie, wystarczająco mocno spierdolił całą swoją pracę brakiem potrzebnego wypoczynku. Mógłby niby sam spróbować sobie wytworzyć coś mocniejszego, jednak zapewne skończyłoby się to na otruciu własnego organizmu, bowiem był cholernie nieprzytomny i mógł tylko modlić się o to, żeby stało się coś, dzięki czemu jego organizm pociągnąłby jeszcze trochę.
   - Zasypiasz?
  Cichy głos wyrwał go nagle z wygodnego fotela i postawił na nogi. Zdezorientowany mężczyzna zaczął się rozglądać po pomieszczeniu i spróbował wyłapać wzrokiem swojego rozmówce. A może już, przez ten brak snu, zaczął tracić rozum? Czy było to gorsze od koszmaru?
  - Śpij.
  Głos ponownie dał o sobie znać. Tym razem jednak wydobywał się z zupełnie innego miejsca. Vasco musiał się odwrócić i spojrzeć na fotel, aby natrafić wzrokiem na spokojnego, brązowowłosego chłopaka z niewielką kitą i ckliwym uśmieszkiem. Wesoło majtał swoją uniesioną nogą, a palce jego stukały w oparcie fotela. Nie był grzecznie rozłożony. Zachowywał się bardzo dziecinnie, co nie przystało gościowi.
 - Mógłbyś łaskawie usiąść trochę bardziej... normalnie? I informować o swojej wizycie wcześniej? Przygotowałbym chociaż herbatkę.
  Brunet wzruszył ramionami, wstając powoli z wygodnego mebelka. Podrapał się po karku i rzucił ckliwy uśmieszek w stronę swojego gospodarza. Wzruszył ramionami. Nie miał w ogóle ochoty na herbatkę. Bardziej zależało mu na rozmowie z właścicielem małej chatki.
  - Nie pamiętasz mnie?
  - A niby czemu miałbym? - zapytał zdezorientowany Vasco, krążąc po pokoju.
  - Synku?

  [...] Obudził się, otwierając ostrożnie oczy i rozglądając się dookoła w poszukiwaniu mężczyzny, który odwiedził go we śnie. W śnie? Czyli jednak udało mu się zasnąć, pomimo ogromnych starań? Nie pamiętał za wiele ze snu, który dręczył go tej nocy. Była godzina 12, więc pospał sobie dobrych trzynaście godzin. I pomimo przyjemnego uczucia bycia młodym bogiem, poczuł na duszyczce ciężar nie do opisania. Potrzebował kolejnej dawki kofeiny, aby móc uwolnić się od porażającego uczucia. Zioła również by mu się przydały.

Ktokolwiek?

28 marca 2020

Koszmar minionego lata

Vasco "Daruma" Rivers
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Miał lat 53, kiedy zmarł. Tutaj, nie wiedzieć czemu, otrzymał lat 32.
Stanowisko: Pragnąłby być władcą. Pragnąłby rozdawać rozkazy, zdecydowanie bardziej niż je wykonywać. A co dostał? Stanowisko kronikarza. W planach ma jak najlepsze dojście do króla, jednak jest problem... Anubiny mu nie ufają, wiedząc, co zrobił za życia.
Przyczyna zgonu: Został zamordowany w swojej komnacie podczas snu. Jego żona obudziła się z krzykiem, czując na swojej twarzy posokę zmarłego męża i jego zduszony krzyk. Uciekła i przeżyła, zamykając się wraz z synem w komnacie, podczas kiedy Vasco, spoglądając w oczy mordercy, wydał ostatnie tchnienie.
Stadium przemiany: 51%
Żywioł: Krwi, którą został splamiony.
Pochodzenie: Średniowieczny, piękny zamek, w średniowiecznej, pięknej krainie mlekiem i miodem płynącej.
Psychika
Relacje: Była jego żona, którą przygarnął po śmierci króla - Margaret Diana Rotter. Był jej wierny, chociaż nie była to relacja stricte romantyczna, a bardziej coś w rodzaju duchowej adopcji. Margaret miała ledwo 12 lat, kiedy została wydana za mąż, a jej mąż został zamordowany, gdy miała tych wiosen 14. Spłodził z nią syna - Snaipera. Miał roczek, kiedy Vasco ich opuścił.
Charakter: Od zawsze był tchórzem i, według wielu osób, niehonorowym. Nie ma sił na stanie twarzą w twarz ze swoim oprawcą, a jeżeli już się kogoś pozbywa, to po cichu i z jak najmniejszym rozruszaniem, co nie oznacza, że jest zimnym, nieczułym diabłem wcielonym. Stara się wynagradzać krzywdy, jakie wykonywał i wierzy, że robi wiele przykrych rzeczy dla większego dobra i mniejszego zła. To nie jest Geralt z Rivii - on wybiera i nie zawsze te wybory mogą okazać się słuszne. Znany też ze swoich technik manipulatorskich oraz tego, że nie ufa mu praktycznie połowa całej Przystani. Nie wiedzą, że w nocy dręczą go potworne demony i wyrzuty sumienia, spowodowane dawnymi wydarzeniami. Tłumaczy się ze swojego bólu tym, iż wybrał mniejsze zło, bowiem władcą okazał się być całkiem dobrym, twardym, zdolnym do ukrywania swoich emocji. Co ciekawe - męczy go tylko fakt, iż zamordował króla, bowiem na koncie ma już wiele innych ofiar. Brzydzi się strasznie różnymi metodami tortur psychicznych, bowiem uważa, że jest to strefa nietykalna i naprawdę nie należy wchodzić komuś do głowy, ażeby uczynić mu większe szkody niż powinien. Tak samo jest z torturami. Nie lubi ich. Woli podchodzić do ludzi metodą pułapek i łapania za słówka, jeżeli coś należy wyciągnąć od innych. Stał się dżentelmenem i wie dobrze, jak należy traktować kobiety, a grzeczność to jego drugie imię. Z jego twarzy nigdy nie schodzi delikatny uśmieszek, który, po dłuższym czasie, przerodzić się może w coś naprawdę niepokojącego.  Ma tendencję do owijania w bawełnę i długich, pięknych przemów, którymi zahipnotyzowałby niejedną osobę. Ma raczej realistyczne podejście do życia.
I bywa opiekuńczy, co też warto wspomnieć, bowiem każdego swojego gościa traktuje jak dziecko i to królewskie. Kiedy go odwiedzisz musisz się liczyć z tym, iż zaproponuje ci setki rodzajów kawy i herbaty, wygodny fotel, a może nawet masaż, jeżeli będziesz chciał. Charakteryzuje się niebywałą cierpliwością i inteligentnym, wyrafinowanym poczuciem humoru. Nie przeklina w ogóle, uważając to za strasznie niegrzeczne i nieodpowiednie. Nie zadaje się za bardzo z ludźmi ze względu na ich mocną niechęć do niego, jednakże sam czasem tęskni za towarzystwem. Jest zdecydowanie typem słuchacza i nawet psychologa, który chętnie coś doradzi, pogłaszcze po główce, doceni drobny gest z twojej strony, ale przy tym nie przywiązuje się za łatwo do drugiej osoby. Musisz być naprawdę częstym gościem w jego chatce i być może współpracownikiem. Ma tendencję do ciągłego planowania, ale też i powolnego trybu życia. Nie spieszy się i myśli dosyć powoli. W końcu póki co to jeszcze pożyje.

Cechy Fizyczne
Aparycja: Chudy o metrze 85, niepozorny mężczyzna o krwistoczerwonym ubarwieniu włosów. Nie jest atrakcyjny w oczach innych kobiet, ale jest coś, co przyciąga wzrok płci pięknej i być może chodzi tutaj o atrakcyjne, inteligentne spojrzenie. Nie chodzi tutaj o anoreksję czy inne zaburzenie zdrowotne, które odbiera mu cały tłuszcz, a o szybką przemianę materii, za którą nie jest jednak wdzięczny twórcy. Nie ma tendencji do przesadnego treningu, chociaż nogi ma dobrze zbudowane i dosyć... długie. Łatwiej mu się dzięki temu przemieszczać z miejsca na miejsce i poruszać się bardzo zwinnie, niczym baletnica. Pomocne jest to przy skradaniu się i mordowaniu niepotrzebnych osób. Niestety, natura nie obdarzyła go zbytnią siłą, więc jeżeli nie zastosuje odpowiedniej techniki to nikogo nie ogłuszy. Oczka, podobnie zresztą jak włosy, ma szkarłatne, podejrzliwe i małe. Nosek - podłużny, zgarbiony, a usta wąskie, ale szerokie, wykrzywione w nienagannym uśmiechu. Często prezentuje swoje białe uzębienie, o która dba tak bardzo, jak o własny ubiór. Charakteryzuje go biała koszula oraz garnitur w kratkę. Uwielbia kratkę. I luźne, długie, eleganckie spodnie również. Trzeba przecież dobrze wyglądać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie pora na herbatkę. Nie posiada żadnych charakterystycznych znaków na swoim ciele.
 Wilczej formy za często nie przybiera, bowiem nie jest jeszcze do nie przyzwyczajony. Posiada duże, rozpięte, czerwone skrzydła, które pomagają mu w przemieszczaniu się oraz białą jak skóra w ludzkiej formie sierść. Oczęta tutaj przyjmują jego naturalny, dawny kolor - zielony, zaś łapy są w kolorze węgla. Nie lubi być wilkiem, wolałby, jak w swoim dawnym życiu, stać się krukonem.
Umiejętności: Metody skrytobójcze, które opanował jeszcze zza młodu (odkąd skończył 10 lat miał marzenie, aby zostać cichym zbójcą) to jego specjalność. Wszelkiego typu trucizny, w których siedzi dosyć długo, zna jak niejeden, dobry alchemik. Nie poznał jeszcze dobrze swojej obecnej mocy, więc jest problem z jej używaniem i często niekontrolowane ataki, zwłaszcza, jeżeli znajduje się w pobliżu martwego, niepozbawionego krwi ciała. Zna też podstawy anatomii, dzięki czemu wie dobrze, gdzie najlepiej uderzyć, aby najmocniej zabolało. Nie jest to jednak na tyle rozwinięte, aby stał się lekarzem, chociaż myślał też o takim fachu. Na chwilę obecną, niestety, zajmuje się byciem kronikarzem i notowaniem obecnie najważniejszych wydarzeń w królestwie, a nie ma ich zbyt wiele. Dlaczego akurat kronikarstwo? Ze względu na to, iż łatwo było się w to wkręcić i, jak sądzą strażnicy podziemi, nasz kochany pan Vasco nie narozrabia za bardzo. Nie ukrywa lekkiego zniechęcenia do owej pracy - jest to nużące, ale przynajmniej wyćwiczył sobie pracę dłoni. W międzyczasie zdarza mu się rozwiązywać krzyżóweczki i różne tego typu zagadki, oraz czytać książki o różnorodnej tematyce, począwszy od tych sensacyjnych a kończąc na popularnonaukowych. Bardzo to interesujące, czytać o czymś tak niezwykłym jak mechaniczne stworzenia, samoistnie buntujące się przed ludźmi. Poza tym to spędza czas przyrządzając sobie herbatkę w domu.
Ciekawostki: 
  • Nie czuje ani pociągu romantycznego, ani seksualnego. Syna spłodził ze względu na potrzebę przedłużenia rodu, chociaż seks nigdy tak właściwie go nie interesował. 
  • Przeszedł już reinkarnację, jako syn pewnego władcy. Został wtedy zasztyletowany za próbę zabójstwa swojego ojca. Ma przebłyski swojego drugiego życia, jednak go nie pamięta w porównaniu do pierwszego życia. 
  • Przez fakt iż już raz dostał swoją drugą szansę i jej nie wykorzystał - zapewne tym razem trafi do pustki. Często objawia mu się to ostrzeżenie w snach, kiedy to dryfuje sobie w czarnej przestrzeni i jego ciało powoli zaczyna się roztapiać, przez co boi się śmierci i robi wszystko, aby uniknąć jakiegokolwiek ryzyka. 
  • Szkarłatne włosy nie są jego naturalne, ale otrzymał je po powrocie do Przystani. Poprzednio miał czarne. 
Statystyki
Siła [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
Szybkość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
Mądrość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
Żywioł [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
Witalność [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
Od autorsko
Możecie sobie nim sterować do woli, jednak o rzeczach typu odcinanie kończyn wolałabym wiedzieć jeszcze zanim opowiadanie zostanie napisane i ewentualnie wyrazić sprzeciw. Ten pan nie jest stworzony do wątków romantycznych, tak samo seksualnych. Nie mam jakiś szczególnych wymagań, ale proszę o to, aby była akcja, bo nie chcę zasypiać robiąc odpiski. Kontakt:

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits