Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tiffany Tytania Rivers. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tiffany Tytania Rivers. Pokaż wszystkie posty

05 września 2020

Od Yukiry i Tytanii [Cz.1]

 Yukira: Kolejny dzień włączenia się po tym pierytym świecie. Kolejny dzień wiec zwiedzam inna część tego miast szedłem  wzdłuż płotu zauważyłem dziewczynę opierającą się o niego z drugiej strony.
 Tytania: Ledwo stała na nogach. Chwiała się zdezorientowana, rozglądając na boki z drżącymi rękoma, jakby właśnie zobaczyła ducha. Szukała lekarzy, którzy z każdej chwili mogliby podbiec do ciemnowłosej i zakuć ją w kajdany. Zamiast tego wzrok jej natrafił na młodego chłopca, o blondwłosach.
Taki młody, a martwy, pomyślała smutno.
 Yukira: Chłopak spojrzał na dziewczynę  i podszedł do płotu i go przeskoczył.
- Wszystko dobrze? - Spytał widząc jak się trzęsie.
 Tytania: - Och, naturalnie. - Kłamiąc, uśmiechnęła się niewinnie, próbując przywołać jakieś milsze wspomnienie, które niekoniecznie wiązać się będzie z życiem przed śmiercią i samym "końcem", jak mianowali mówić ludzie na Delcie.
- Ile masz lat, młody?
  Yukira: - Czternaście lat. - powiedziałem spokojnie siadając na ziemi.
-A ty ?
  Tytania:-  Dziewiętnastka już za mną była, kiedy tutaj trafiłam. Teraz sama nie wiem, ile siedzę w tym kurwidołku. Rok? Miesiąc? Kilka lat? Nieistotne. Bardziej ciekawi mnie fakt, dlaczego tutaj trafiłeś? - Smutno mi się robi, kiedy widzę osoby w twoim wieku na Przystani, pragnęła dodać, jednak coś w głębi duszy zdołało ją powstrzymać.
 Yukira: -Emm.... -zaczął się zastanawiać -Wybacz ale jeszcze sobie nie przypomniałam jestem tutaj dopiero drugi dzień. -powiedziałem zakłopotany.
 Tytania:  - Więc zapewne potrzebujesz przewodnika? - zapytała, podnosząc się powoli i przeciągając leniwie, niczym kocur. - Bo byłabym do dyspozycji, młoda duszko.
  Yukira: - Skoro proponujesz. -powiedziałem patrząc na nią dziwnie - A ty jak na człowieka dziwnie się prostujesz ale bywa.
  Tytania:
- Hola amigo, a kto ci niby powiedział, że jestem człowiekiem? To, że tak wyglądam, nie musi świadczyć w pełni o mojej rasie.
  Yukira: -A tak wybacz zapomniałem ze ten świat jest pojebany. -powiedział wkładając rece do kieszeni. -To co chcesz mi pokazać
   Tytania: - No nie wiem, jeszcze zobaczymy. Byleby jak najdalej odejść z tego przeklętego miejsca i spróbować się rozluźnić... chociażby w jakiejś kawiarence, o ile sypniesz nieco złotem na dobry początek, bo jestem bez grosza.
  Yukira: -Wiesz ze mówisz do dziecka które żyje tu od wczoraj. Skąd mam wziąc kasę? -Spojrzałem na nia . -Zobaczymy coś po drodze.
  Tytania: - Myślałam, że na start dają wam cokolwiek. Sama nic nie pamiętam z pierwszych dni, które spędziłam na Delcie. Wszystko miałam podane na tacy w szpitalu. Nawiasem mówiąc wypadałoby zarejestrować cię do jakiegoś ośrodka dla młodych, bo sam sobie tutaj nie poradzisz
  Yukira: - Ośrodka pfy po co komu opieka opiekuni są upierdliwi. -powiedział plącząc ramiona.
  Tytania: - Powiedziało dziecko, które jeszcze powinno siedzieć w podstawówce. Młody, ja naprawdę radzę ci znaleźć sobie pomoc.
- Albo możnaby go poniańczyc osobiście, pomyślała, zaciskając zęby i dłonie. No tak, swego rodzaju taryfa ulgowa i BYĆ MOŻE oficjalny bilet na wolność.
  Yukira: Jego oczy stały się jednolite.
-A to niby dlaczego bo mnie znajdom i umieszcza w wariatkowie no chyba nie. -syknał zezłoszczony w jej stronę po czym się uspokoił biorąc głębszy wdech.
  Tytania: - Prędzej dorwą cię tutaj demony niż opieka społeczna, dlatego tak się o ciebie martwię, młody. Oboje teraz będziemy sobie nawzajem potrzebni. Jeżeli mi pomożesz, to licz na moją ochronę. Miałam do czynienia z potworami piekielnymi.
  Yukira: -Taaaa ja pewnie przez któregoś zginąłem. -westchnął -Ale niech Ci będzie, w ogole oni nie mają kartoteki  przybyłych czy coś.
  Tytania: - Mają spis i to aż dziwne, że jeszcze nie zapoznał się z tobą żaden anubin, bo przecież powinni się interesować nowo-przybyłymi. Złożę skargę pisemną, niech nie mają się za lepszych.
  Yukira: - może ta ja go omijam cały czas  - zaśmiał się a skoro tak mówisz może poszukajmy Anubina
  Tytania: - Nie powinieneś ich omijać. - Bo to twoi przyjaciele, a nie wrogowie, dokończyła, chociaż sama wyraźnie nie chciała się do tego przyznawać. Ruszyła jako pierwsza, upewniając się jeszcze, że nie widzi jej żaden strażnik.
  Yukira: -To prowadź  i raczej nie specjalnie ich omijałem bo nie wiem jak wyglądają. -Powiedział ruszają za dziewczyna i wychodząc z powrotem na drogę.
  Tytania: - Wyglądają... jak psy wielkości konia, o któtkiej sierści i przydługiej, grubej szyi. Ogólnie budowę mają końską, a uszy długie jak cholera. Oczywiście, jeżeli są w swojej naturalnej formie. Mogą być też ukazani jako pół ludzie a pół szakale, lub... jako zwykli obywatele przystani. Ale, że to bogata i szanowana rasa, poznasz ich po zdobionym ubiorze.
  Yukira: Wyobraziłem sobie konia z łapami i wielkim uszami od wir wirczurów
- Ciekawie  -na jego twarzy pojawił się uśmiech i na dodatek maja jakieś główne bazy?
 Tytania: - No mają zamek, ale więcej im chyba do szczęścia nie potrzeba. - mruknęła, przeciągając się intensywnie i drapiąc za uszkiem. - Ale lepiej tam nie wchodzić, bo baza jest ściśle strzeżona, więc omińmy ją z daleka i po prostu chodźmy do miasta.
  Yukira: -No dobra, w końcu ty tutaj prowadzisz nie. -mówił idac za dziewczyna jedna z wielu ulic i alejek.
  Tytania
: Przecierała oczy, zmęczona, zdenerwowana, ale para na przód, mając nadzieję, że trafi wraz z młodym do bezpieczniejszego miejsca.
  Yukira: Szedł A nią az trafili przed dziwny pudynek z skamieniałymi psamokonmi

 

22 sierpnia 2020

Od Tytanii C.D Chena

   Biała chmura przeleciała nad głową kobiety o ciemnych włosach, szepcząc jej do ucha nieprzyjemne do słuchania zaklęcia po języku bliżej nieokreślonym (Deltonczyczy nigdy nie słyszeli o łacinie, zważywszy też na to, iż nie mieli do czynienia ze starożytnymi grekami oraz rzymianami). Zniknąć nie chciała, pomimo nagłych i niespodziewanych ruchów ze strony dziewczyny. Wymachiwanie rękami oraz krzyki nie pomagały. Zaczynała wierzyć, iż demon się o nią upomina i zaczął czuć się zagrożony, odkąd Tytania w ogóle usłyszała o tym przeklętym rytuale. Pragnęła wstać i zawołać swojego znajomego, jednakże słowa utkwiły jej w gardle. Poza chmurą otaczającą jej osobę przed swoimi ślepiami widziała brązowowłosego chłopaka z kitą zawiązaną do tyłu oraz szarmanckim, pełnym gracji uśmiechem. Pragnęła wrócić do niego i uspokoić się za pomocą czułego dotyku tego, który był dla niej tak niezwykle ważny. Jego krwistoczerwone ślepia nie były przesiąknięte żadną złą energią, pomimo niesprzyjającego dobrym myślom koloru, kojarzonego głównie ze śmiercią i zgubą.
  Kochała go, pomimo braku w bibliotece pamięci jego imienia. Nie umiała zawołać do siebie chłopaka ani przypomnieć sobie, kim dla niej był. Kochankiem? Przyjacielem? Po prostu obiektem westchnień? Dłużnikiem? Może dawnym wrogiem, z którym zjednoczyła się po śmierci? To właśnie było przerażające. Pomimo tak silnego uczucia, nie potrafiła sobie przypomnieć czegokolwiek poza tkwiącymi głęboko pozytywnymi emocjami oraz przystojnych rysów twarzy. Zagryzła zęby, a spokój ustąpił, ponownie przegoniony przez czysty chaos o trupiobladej licy. Dumnie stąpający demon, przemieniony z białego obłoczku, po prostu się śmiał. Śmiał się z kobiety, gdyż ta nie potrafiła go przegnać i zawołać Chena, aby tutaj przyszedł i jej pomógł. Coś sprawiało, że najzwyczajniej w świecie obawiała się rytuału, który mógł skończyć się nawet nagłym zgonem.
  - Tchóż.
  Istota zaczęła mówić coraz bardziej zrozumiale według Tytanii. Niespotykany wcześniej akcent zaczynał przypominać powoli imperialską mowę. Gdzieś pamiętała o tym demonie. Kiedyś się z nim spotkała.
  - Bezmózg. Bezpamięciowiec.
  Kroki stawały się coraz szybsze i szybsze. Dziewczyna nie była już w stanie nadążyć wzrokiem za bestią wokół niej tańczącą, z ogromnym uśmiechem na twarzy oraz kwiatem zamiast oka. Też kiedyś widziała ten kwiat. Tam, skąd pochodziła, nazywany był orchideą. Pomimo swojego piękna uważany był za symbol czystego zła i aby odgonić złe duchy często palono go na stosach.
  Było jej wstyd, że pamiętała tak mało znaczącą informację, a nie potrafiła sobie przypomnieć ani imienia chłopaka, który przez chwilę odpędził złudzenie, ani nawet demona, który śmiał się z niej, dopóki ponownie na jej drodze nie stanął żołnierz. Widział jej nagłe ruchy, które przypominały nieudolne odganianie od siebie chmary upierdliwych komarów. Problemem był jednak fakt, iż poza dwójką nie było w pomieszczeniu żadnego żywego ducha, ani bzyczącego natrętnie owada.
  - Boję się Chen.


17 lipca 2020

Od Tytanii C.D Gaadriel

   - Skąd masz fretkę?
   - Nie wiem.
   Chłopak poczochrał jej delikatne futerko, a stworzenie spojrzało na Tiffany ogromnymi oczętami. Zamrugało kilka razy i przekrzywiło łepek, powoli wysuwając języczek w stronę nowego, nieproszonego gościa, zastanawiając się, czy nadaje się do zjedzenia lub pogłaskania. Jednakże nie w głowie dziewczyny teraz były pieszczochy iście uroczej damy. Bardziej interesowało ją to, jak można by opuścić pomieszczenie bez większego uszczerbku na zdrowiu swoim i swojego towarzysza.
   Nie sam pokój a cały szpital jednak był największym problemem. Kraty w oknach, zamontowany, czujny monitoring w postaci kobiet w białych kitlach, wałęsających się po pustych, ponurych korytarzach, często umazanych krwią i jakimiś innymi, śmierdzącymi wydzielinami (Tytania naprawdę nie pragnęła dowiadywać się wszystkiego na ten temat). Od czasu do czasu woźni, ubrani w bladoniebieskie stroje przechodzili, starając się wyczyścić nawet największe i najobrzydliwsze zabrudzenia. Naprawdę błędem było łączyć dwa oddziały, które zresztą często się ze sobą splatały i nikt nie wiedział, czy pacjent z naprzeciwka nie zamierza rzucić się na siebie i rozerwać zębiskami tętnicę szyjną. Mógł być to też po prostu ranny idiota, który stwierdził, iż ten ośrodek będzie dla niego cudownym wybawieniem. Zamiast leczyć się w domu - postanowił zamieszkać na kilka dni tutaj. Niektórzy bali się jednak wychodzić z pokojów i przekraczać tę magiczną barierę. Tiffany to zrobiła.
   Dlatego jest poszukiwana przez pół personelu jako obiekt niepoczytalny i zagrażający zdrowiu oraz życiu innych pacjentów.
  Zdrowiu.
  Oraz.
  Życiu.
  [...]

  - Wypuszczę, zarówno ciebie jak i twojego słodziutkiego zwierzaczka, jeżeli i mnie stąd wypuszczą. 
  Cichy syk Tiffany sprawił, że jej współlokator zamarł na moment. Gryzł jej palce, kiedy ta przykładała mu nóż do gardła, kopał i wierzgał. Momentami próbował także wzywać pomocy, jednakże dłoń, którą wpychała mu do ust była ku temu ogromną przeszkodą. Podobnie zresztą jak i samo ostrze, powoli dobierające się do jego skóry. Jak to się stało, że w ogóle tak skończył?
   No cóż.
   Nie warto się odwracać od chorego psychicznie pacjenta.
Karo? Jesteś moim zakładnikieeeem

15 lipca 2020

Od Tytanii C.D Chena

  Czy ludzie w ogóle zasługiwali na to, aby wyciągać ich z piekła?
  Młoda pacjentka szpitala klinicznego imienia pewnego słynnego świętego (którego imię już dawno wyleciało jej z głowy) zastanawiała się nad tym głęboko. Zaniedbanymi paznokciami rozdrapywała strupy, otrzymane jeszcze za czasów posiadywania w gorącej paszczy samego Sarty. Nie wspominała tego okresu dobrze, ale nie potrafiła sobie przypomnieć już poszczególnych tortur na ten moment. Jedynie w snach przychodził do niej demon, zaglądał do głowy i wywoływał największe lęki i cierpienia, jakich doznała dawniej. O dawnym życiu w ogóle nie było mowy. 
  Przecież już za życia wyrządzali tyle krzywd i bratali się z duszami, które popychały ich na zgubną drogę. Naprawdę nie powinni oni być wyciągani z tej otchłani. Nie przysporzyliby się nowej ojczyźnie. Wywlekliby jedynie stamtąd brudy i cierpienie. Ona sama przecież to zrobiła i nałożyła na Chena ogromny ciężar. Będzie się nią teraz opiekował, a ona nie da rady odwdzięczyć się w jakikolwiek sposób. 
  Przekręciła się na drugi bok, poprawiając strasznie niewygodną poduszkę i spoglądając w sufit. Skończyłą już liczyć pęknięcia na nim, podobnie jak płytki na ścianie. Zanotowała ich 150. A może tylko wyobraźnia płatała jej figle i było ich zdecydowanie mniej, niż policzyła? 
  - Panienka Rivers? 
  Głos pielęgniarki odbił się echem po pustym pokoju. Tiffany nawet nie odważyła się odwrócić w jej stronę i spojrzeć prosto w oczy. Zaczynała powoli czuć się winna tego, że w ogóle trafiła na Przystań. Coś ją wzywało do otchłani. Kto wie? Może to jednak była matka i płakała za nią, bo nie spełniła swojego chorego przeznaczenia? 
  Już dawno powinna była uciec z tego przeklętego szpitala i pomóc jej tam, na dole. W piekle. 
  - Doktor Crause prosi o twoje przybycie. Wyciągnąć wózek, czy da radę panienka o własnych nogach dojść? 
  - Nie mam nastroju, aby spotykać się z jakimkolwiek doktorkiem, siostro. Proszę mnie zostawić w spokoju, bo inaczej skłonna będę do przemocy. Pani już się na mnie poznała. 
   No tak. 
   Białowłosa dotknęła delikatnie bliznę zdobiącą jej szyję, a serce drgnęło jej niespokojnie, jakby pragnęło uciec od oszalałej kobiety jak najdalej. A i owszem, poznała się już na uciekinierce z piekła i to dość dobrze. Dlatego też starała się zachować wszelki dystans. Szkoda tylko, że przełożeni miewali wobec niej inne plany. 
  Chwyciła skalpel. 
  - NIE PODCHODŹ. 
  - Nie zamierzam. 
  Zawinęła się w kołdrę. 

Chen?

25 maja 2020

Od Tytanii C.D Chena

  Zanurzyła się w lekturze iście zaintrygowana, od czasu do czasu przechylając głowę i śliniąc palce, aby móc z łatwością przewrócić stronnicę. Oczy cholernie ją piekły, a mimo to nadal czytała, bo nie miała nic innego do roboty. Robiła to w milczeniu, kiedy Chen wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, czekając, aż odezwie się do niego po tej zasranej godzinie czekania na jakąkolwiek reakcję. Lektura musiała jej się naprawdę spodobać, jeżeli tak długo nie potrafiła oderwać wzroku. Bał się jej dotykać. Była zbyt spięta. 
  -  Ja... Fajna jest. - odłożyła na bok, ponownie zwijając się w kuleczkę za pomocą swojego ciepłego kocyka. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na mężczyznę, a w jej głowie pojawiło się tysiąc myśli na raz. Zastanawiała się, czy to wszystko ma jakikolwiek sens i czy ona również mogłaby zastosować magiczną terapię, która pozwoliłaby na powrót do sprawności. Ciekawe, czy byli świadkowie tego zdarzenia, czy w ogóle ktokolwiek mógł wiedzieć. A historia - mogła być zmyślona przez kogoś na potrzeby wzbudzenia ogromnej sensacji wśród innych? Może też dlatego znalazła się w dziale książek o zakazanej treści, bowiem na pierwszy rzut oka nie reprezentowała ze sobą nic groźnego ani społecznie szkodliwego. 
  - Potrzebuję więcej informacji na ten temat. - stwierdziła nieco mniej łamiącym się głosem niż poprzednio. Zamknęła i odłożyła tomidło pod poduszkę, rozglądając się dookoła, czy aby nie patrzy na nią którykolwiek z lekarzy. Mogliby nagle przecież wbić do salki, zabrać jej niezbędne zapiski, zgłosić to do dyżurki i prawdopodobnie albo wezwaliby egzorcystę, który zająłby się nią (a z doświadczenia wiedziała, że przypinanie do łóżka, wylewanie na nią litrów wody święconej i odprawianie godzinnych modłów nie było ani ciekawe ani tym bardziej przyjemne). Mogli też zmusić ją do rozmowy z psychologiem i odpowiadania na kolejne pytania z cyklu: "a dlaczego?". Nie lubiła rozmawiać z osobami obcymi, zwłaszcza tymi, które litowały się nad nią i na siłę próbowały wywołać zaufanie wobec własnej osoby. Im bardziej się starały tym bardziej młoda Tytania miała po prostu wywalone i chciała wydrapać im wszystkim oczy swoimi zarośniętymi paznokciami (które zostały obcięte przymusowo zaraz po incydencie z pewną panią pielęgniarką). 
  - Pomóż mi z tym wszystkim, proszę. Ja nie daję rady. - rzekła, ocierając niewidzialny pot z czoła i drżąc jednocześnie z zimna. Chen mocniej ją do siebie przycisnął, aby dziewczyna nieco się opanowała i odetchnęła. Oczy ponownie miała nieobecne. Potrzebowała piętnastu minut, aby ponownie powtórzyć swoją prośbę, spojrzeć na niego, po czym po prostu paść na poduszkę i wyrównać swój oddech. Sen całkowicie pozwolił jej odetchnąć od tego wszystkiego. Szkoda tylko, że po chwili zaczęła się faza na koszmary. 

Chen?

11 maja 2020

Od Tytanii C.D Chena

  - Nie wiem. - odpowiedziała krótko, wpatrując się w poplamiony krwią sufit. Ostatniego lekarza, którego zaatakowała, wciąż miała przed oczami. Trafił w czuły punkt. Nie umiała opanować instynktu i jego ręka wylądowała na górze. Mnóstwo osób dziwiło się, skąd w niedoszłej demonicy taka ogromna siła. Szczerze mówiąc sama czarnowłosa nie znała odpowiedzi na to pytanie. Złość dodawała jej ogrom energii i siły, tak mocnej, że byłaby w stanie rozerwać na strzępy nawet osobę, która wyciągnęłaby rękę po pomoc. Zalewała ją i sprawiała, że stawała się potworem.
   - Nie wiem. - powtórzyła, przekręcając głową. W oczach roiło się już od łez, a serce miękło po wpływem ogromnego bólu i tęsknoty. To właśnie te dwa czynniki sprawiały, że nieświadomie podnosiła swój procent moralności. Chen już to wyczuł. Wyciągnął chusteczkę i bardzo delikatnie zaczął ocierać łzy ściekające po policzku. Cholera jasna, żeby ona zaraz nie wybuchła i nie rzuciła mu się na szyję.
  - Chyba jednak wiesz. - stwierdził, podnosząc głowę do góry i spoglądając w jej uciekające oczęta. - O czym sobie teraz pomyślałaś? Chcę ci pomóc, a jeżeli ty chcesz MI się zrewanżować, musisz zacząć opowiadać o tym, kim jesteś i co się wydarzyło.
  Nie była w wystarczającej więzi z mężczyzną, aby móc zacząć mu się zwierzać, a przynajmniej nie potrafiłaby. Zagryzła mocno wargę, próbując sama ze sobą walczyć. Co mogła mu powiedzieć a co nie? Czy każdą informacje byłby w stanie obrócić przeciwko dziewczynie? Nawet informacje o... kochanku?
  - Ja... myślałam o moim chłopaku. I o rodzinie, którą straciłam. To głupie, ale myśl o nich chyba sprawia, że nie oszalałam do końca będąc... sam wiesz gdzie. - Jej blady uśmiech przyozdobił nieco twarz młodej kobiety, opierającej się o ramę łóżka. O tej porze powinna zostać zabrana na badania krwi. Nikt jednak, obawiając się o własne zdrowie, nie przyszedł.

Chen? Krótko bo krótko, ale staram się jak mogę.

08 maja 2020

Od Tiffany C.D Gadrieel

  Lekarze przybyli dopiero nad ranem, kiedy dziewczyna przestała się krztusić i osłabiona zasnęła na łóżku. Jej współlokator bezczelnie podkradł kilka książek z jej zbioru i zaintrygowany zatopił się w lekturze. Schował jednak ciężki przedmiot pod poduszką, słysząc otwieranie drzwi. Zamknął oczy i ułożył się wygodnie, aby tylko zarządzający szpitalem myśleli, że smacznie śpi. Dorwali się zaraz do łóżka Tytanii, a ta przetarła tylko ręką mokre oczęta. Poduszka była cała mokra i brudna od jej krwi i wymiocin. Kołdra z kolei śmierdziała moczem. Popuściła w nocy.
   Znowu. Co za wstyd...
 - Panie doktorze, ja...
  Nie wiedziała, co powiedzieć. Spojrzała tylko na młodego dorosłego zdezorientowana. Pielęgniarki pomogły jej wstać i zabrały pościel, ogołącając łóżko. Została wezwana do salki, aby zmyć z siebie brudy i doprowadzić do porządku dziennego. Wychodząc z pomieszczenia pod poduszką chłopaka zauważyła czarny, wystający róg książki. Nie wybuchła jednak złością ani nic. Poczuła się mocno zaintrygowana tym bardziej, że nie wiedziała, iż ktoś podpierdolił jej książki. Nie przeliczała ich. Nie miała kiedy nawet zorientować się, które tytuły odniosła a które nie. Wszystko zaczynało jej się zlewać w jedno. Dzień za dniem płynął powoli jak strumyczek. Ile już tutaj siedziała w tym zamknięciu? Rok? Dwa? Cholera jasna, kto by to zliczył koniec końców...
   Wychodząc rzuciła jeszcze raz okiem na swoje posłanie, modląc się, aby nikt nie zajrzał do dziurki w której znajdowała się sterta książek. Osuwająca się deseczka i dziura w niej były póki co jedynym pomysłem na przechowywanie tego całego szmelcu. 
   Zresztą na tę chwilę wszystko było jej jedno.

05 maja 2020

Od Tiffany C.D Gadrieel

  - I co teraz? - uśmiechnęła się, mrugając szybko oczętami zniecierpliwiona i od czasu do czasu oblizując swoje przesuszone wargi. - Zabijesz mnie?
  Trzymał dziewczynę tak mocno, że ręka zaczęła sinieć. Drżała przerażona. Nie chciała tego pokazać przy nieznajomym. Ten brak jednego procenta buzował w jej żyłach. Chciałaby to zmieniać, ale nie ważne, jak bardzo by się starała, zapewne zostanie demonem już do końca swoich dni na tym kurwidołku. Do oka napłynęła jedna łza. Potem kolejna.
   I wszystko nagle zaczęło się rozpływać. Zdezorientowany wypuścił swoją koleżankę z rąk i odsunął się od niej. Nie wyglądała teraz jak przerażający potwór, który zaraz miał rozdrapać jego gardło i pozbawić tchu za pomocą jednego, konkretnego ruchu. Po prostu maleństwo, które miało ochotę skulić się w kąciku i uciec od wszystkich swoich problemów w cień. Małe, bezbronne dziecię.
  Ale czy na pewno nie była to pułapka?
  - Cóż...
  I zamilkł.
   A ona nadal szlochała cichuteńko.
  - P...prze...przepraszam.
  Upadła na zimne płytki. Nie miała na sobie nic, poza szpitalną koszulą. Nawet bielizny już nie nosiła, głównie ze względu, iż była cholernie niewygodna i Bóg wie, kto je wcześniej nosił na sobie. Nawet, gdyby powiedzieli, że są świeżo kupione i tak by nie uwierzyła. Wolała się zakrywać po prostu długą, szpitalną szatą i starała się o to, aby nikt jej nie podglądał. Nie pozwoli na to, żeby jakikolwiek człowiek (lub nie tylko) chociażby rzucił okiem na jej ciało, nie mówiąc już o jakimś dotyku. Ledwo lekarze dawali radę ją zbadać, a co dopiero taki... Nieznajomy o zapewne złych zamiarach. Teraz tylko mogła się zastanawiać, jak zareaguje na jej przeprosiny. Ucieknie i pozostawi loszkę samą czy zechce ją może podnieść i zaprowadzić do dyżurki?
   Zakasłała i wypluła z ust trochę krwi, ale nie przejęła się tym zbytnio. Nadal całą swoją uwagę poświęcała tylko na płacz.
   Towarzysz skrzywił się, dalej nie ufając dziewczynie. Przekręcił głowę, jakby próbował odciąć się od niej samej. Najlepiej byłoby po prostu wyjść i ją zostawić. Przecież ile to już razy panienka pragnęła unieść na niego rękę? Teraz nawet nie przyczynił się do jej cierpienia. Musiał po prostu odejść.
  Otworzył drzwi i stanął jak wryty, zdając sobie sprawę, że jest obserwowany przez pielęgniarki. 

04 maja 2020

Od Tiffany C.D Gadriel

  Zmarszczyła brwi, odkładając na bok książkę, zmęczona chwilową obecnością nowego towarzysza. Mocniej owinęła się swoim czarnym płaszczem. I co miałaby niby odpowiedzieć na jego przeprosiny? Nic się nie stało? Przecież przyprawił ją o zawał i miała ochotę jebnąć mu z całej siły. Mogła również odburknąć pokazując swoje ostre ząbki przy okazji, aby dać do zrozumienia niechcianemu gościowi, że prędzej wydłubie mu oczy niż pozwoli mu przeszkadzać jej w rozmyślaniu. Czuła, że ponownie spada jej moralność i tylko dlatego, że od rana chodziła nabuzowana, a obecność kolejnej istoty w jej pokoju drażniła ją do potęgi entej. Czuła się jednak bezradna. Lekarze już od jakiegoś czasu nakłaniali ją do podzielenia się z kimś swoim pokojem, a teraz, kiedy zjawił się przypadek nagły, uznali, że będzie to dobry powód do socjalizacji.
   Bardzo chciała wyjść z tego bagna, którym było siedzenie w swoim własnym umyśle praktycznie non stop wspominając swoje najgorsze życiowe momenty spędzone w piekle. Budziła się często w nocy, krzycząc i wierzgając nogami, dopóki lekarz nie przyszedł aby wbić jej igłę w kark. Szamotanina jeszcze trwała przez kilka minut, dopóki lek nie zaczął działać, a kojący głos pielęgniarki zapewniał ją, że już wszystko w porządku i przeżyła tylko jeden ze swoich ataków. Zastanawiała się, czy będzie w stanie pod wieczór udusić tego nieprzychylnego dla niej gościa. Póki co do głowy przychodziło jej tysiąc sposobów na jego szybkie uśmiercenie. Pozbędzie się ciężaru, w dupie mając jego dalszy los. Przynajmniej byłoby zabawy.
  I mogła by się wybić.
  O, a jego głowę powiesiła by jego głowę nad łóżkiem dla ozdoby. Kudły też miał ładne. Mógłby przy okazji użyczyć jej trochę do zaplatania warkoczyków. Zatarła zniecierpliwiona dłonie, uśmiechając się pod nosem. Nieznajomy spojrzał na nią zdezorientowany.
  - Jeszcze mi się za to odpłacisz słodziutki.
 Zeskoczyła z posłania poprawiając swoją fryzurkę.  Niejeden zapewne przeraziłby się teraz jej wyglądem, jednak nieznajomy najwidoczniej miał własne sprawy na głowie albo nie wziął na poważnie tego, co powiedziała dziewczyna.

29 kwietnia 2020

Od Tytanii C.D Chena

  W piekle było zimno. Pamiętała płomienie muskające nieprzyjemnie jej blade lico. Nie odczuwała już bólu, kiedy demon po raz kolejny zaczął rozrywać jej dłonie. Mięso śmierdziało spalenizną, kiedy upadało na ziemię. Pozostał tylko szkielet. Nie miała już siły nawet wymiotować. Lucian delikatnie podniósł jej głowę i spojrzał w puste oczęta. Zarządził, że na dzisiaj koniec. Nie opatrzył jej. Pozwolił, aby resztki krwi upadały na podłoże i tak już wystarczająco brudne. Zmęczona, upadła. Będzie tak leżeć, dopóki nie odzyska sił, nie zaśnie. Albo dopóki jej ktoś nie przeniesie. 
  Zanim zamknęła oczy, widziała różę i świński ryj. Ciekawiło ją to, co stało się z jej towarzyszem zaraz po śmierci. 
  Nie ważne. I tak go znajdzie i zabije. [...]

  - Zimno. - stwierdziła, okrywając się mocniej płaszczem, chroniącym przed słońcem i dającym poczucie bezpieczeństwa. Odwróciła się plecami od swojego towarzysza. Za dwie godziny powinno się ściemnić, a wtedy będzie mogła znowu pójść do biblioteki po nowe książki. Stare zaczęły ją już nudzić. 
  Nieznajomy postanowił wspomóc kobietę, okrywając ją kawałkiem futra ze swojej zbroi. Jemu i tak było gorąco, więc nie potrzebował dodatkowego okrycia. Zastanawiał się. Być może była chora i wypadałoby zawiadomić lekarza o stanie jej zdrowia. 
  - Nie potrzebujesz pomocy? Może zawiadomię twojego lekarza i ktoś przyjdzie cie zbadać? Nie chcę, abyś mi tutaj zemdlała na moich oczach. Nie znam się też na zasadach pierwszej pomocy, więc na pewno nie dam rady cię uratować w razie czego, młoda damo. 
  Kobieta zaśmiała się, mocniej zakrywając jego podarunkiem. Był przyjemny w dotyku. 
 - Znaczy, nie potrzebuję. Nikogo. 
  Wstała i zastygła w miejscu na widok cienia przebiegającego jej przed oczami. Zdenerwowała się i z powrotem usiadła na ławce. Miał kształt... bardzo nietypowy. Przypominał on jej o najgorszych chwilach w zaświatach. Strażnik nie był w stanie zrozumieć jej zachowania, a widząc, że dookoła nie ma nikogo, kto zająłby się pilnowaniem jej, postanowił wziąć ją na ręce. 

Chen? Tak nijako, ale dopiero się uczę ;3;

22 kwietnia 2020

Piekielnik

Tiffany Tytania Rivers
Płeć: Jej delikatna, dziewicza uroda wskazuje na bycie kobietą, podobnie zresztą jak kształt jej figury. Nikt jednak nie zaglądał jej pod spódniczkę odkąd trafiła do Przystani, więc pewności raczej nie ma.
Wiek: To w wieku lat 19 odebrano jej życie, a raczej sama siebie go pozbawiła poprzez wywołanie demona, który nie oszczędził nawet swojego wyznawcy. Wiedziała, z czym to się wiąże, chociaż w głębi duszy liczyła na łaskę pana ciemności. 
Stanowisko: Na chwilę obecną jej stan psychiczny i fizyczny nie pozwala na wykonywanie jakichkolwiek prac umysłowych i z użyciem siły. Przebywa w lecznicy, a konkretnie Szpitalu Im. Świętego Dantego, którego zadaniem jest badanie i doprowadzanie do "stanu używalności" ludzi po śmierci oraz wziętych z piekła podczas ataków demonów. Niejednego grzesznika próbują oni ocalić od wiecznego potępienia i właśnie jednym z nich jest Tiffany.
Przyczyna zgonu: Przyzwanie piekielnika, czyli pewnego rodzaju demonicznej istoty o iście destrukcyjnej sile rażenia, którego celem stało się zniszczenie całej wyspy. Nie udało mu się to - zostały latające wyspy oraz kilka innych, wiszących klifów. Istota przepadła bez śladu. Prawdopodobnie zużyła całą swoją energię życiową na ogrom chaosu, po czym wróciła do piekła, aby ponownie się regenerować. Użyteczna powinna być za jakieś siedem milionów lat, a tyle powinno wystarczyć, aby planeta ponownie się odnowiła. Ciało Tiffany, po przyswojeniu całej czarnej magii zostało rozerwane na strzępy.
Stadium przemiany: Tylko i wyłącznie 1%. Dostała ona go, kiedy została wyrwana z objęć Piekła i wzięto ją na rehabilitację. Dla wielu wydaje się to być niesamowite. Często jej przemiana waha się właśnie pomiędzy zerem a tą nieszczęsną jedyneczką, w zależności od tego, jak czuje się danego dnia. To właśnie, dzięki temu niby nieistotnemu ułamkowi jej chłopak wierzy, że jest jeszcze dla niej szansa.
Żywioł: Pochłania dookoła siebie wszystko, co ciemne, mroczne. Pozostało jej to, odkąd matka podpisała z demonidłem pakt o odrodzinach córki. Wcześniej nie wiadomo, z jakim żywiołem się narodziła. Nawet po śmierci nie może się uwolnić od tego jarzma.
Pochodzenie: Ziemia nazywana przez wielu Deltą.
Psychika
Relacje: Nie pamięta imion i nazwisk tych osób. Rozpoznaje je po twarzach i posiada przebłyski tego, co było kiedyś. Jest w stanie uśmiechnąć się do osób jej bliskich, pogładzić delikatnie po policzku, jeżeli ma dobry dzień. Jeżeli jednak nie, po prostu leży na boku z zamkniętymi oczami, bez względu na to, czyj głos słyszy w oddali. Dla obcych bywa z kolei agresywna, zwłaszcza tych o ciemnych włosach i bladej cerze, bowiem przypominają jej kogoś... 
Charakter: Za życia była milczącym obserwatorem. Teraz jest milcząca, ale nieaktywna, zamknięta mocno w sobie przez wydarzenia które utkwiły zbyt głęboko w jej głowie. Widziała rzeczy tak straszne, o których nie śniło się innym ludziom. Budziła się w nocy z krzykiem, widząc twarz potwora, który zaraz ponownie zacznie wkładać jej rozżarzony drut między żebra i poruszając nim na boki ze złośliwym grymasem na twarzy. W jego oczach błyszczało pożądanie a dziewczynka czuła, jak bardzo zaczyna się zatracać. Umysł został wyprany z uczuć typu empatia, całkowicie pozbawili ją również umiejętności bycia... miłą osobowością. Jedyne co dobrego z tego wyniosła to późniejsza odporność na ból, chociaż nie każdy nazwałby to zaletą, bo kiedy krwawi z... dowolnego otworu, nie jest sama tego świadoma. Porusza się dosyć powoli i trudno jest odgadnąć, co tak właściwie ma na myśli w danym momencie. Rzadko kiedy zdołasz zmusić ją do otwartej rozmowy. Odpowiada krótkimi słówkami, a po czasie zacznie rozwijać powoli swoje wypowiedzi. Więc z charakteru jest... po prostu nijaka. Czasem można ją nakryć na rozwiązywaniu prostych działań matematycznych i czytaniu książek dla dzieci lub z dużą ilością obrazków. W dodatku wiecznie chodzi zmęczona i jest w stanie zasnąć w dowolnym miejscu i czasie. Możesz się od niej odwrócić tylko na chwilę i zaraz zniknie z twojego pola widzenia, aby uciąć sobie drzemkę przy oknie. Widać, jak bardzo jest ciekawa nowego miejsca i z zaintrygowaniem pasjonują ją najprostsze rzeczy. Ma za to ogromny problem z ufnością i jeżeli jesteś obcy nie pozwoli ci się zbliżyć na więcej niż metr. W przeciwnym wypadku z malutkiej, zagubionej dziewczynki zmieni się w krwawą bestię, która byłaby w stanie przegryźć ci tętnicę, a zęby ma ostre, więc naprawdę radzę na nią uważać. Zdarza jej się też często majaczyć, a w razie nagłych napadów szału jest na tyle niebezpieczna, że lekarze zmuszeni są do zamykania jej w pokoju. Kiedy jednak przemawia przez nią demon jest również niezwykle inteligentna i rozwija się jej język, a moralność spada do zera. Niby jest to nadal Tytania, jednakże kiedyś nie była tak ogromną egoistką, a manipulacja raczej była domeną jej braci i ojca. Nie umie kłamać, jednakże nigdy nie zmusisz jej do powiedzenia całej prawdy. Takowe napady mijają dosyć szybko i wraca do ponownego, żmudnego i smutnego trybu życia.
Cechy Fizyczne
Aparycja: Przytyła nieco, odkąd wróciła stamtąd, jednak nie powiem, że posiada jakąś niezdrową nadwagę, a twarzyczka nadal pozostała szczupła. Włosy, przez zaniedbanie (w piekle niestety nie było czasu aby zadbać o fryzurę) zostały skrócone i teraz na nowo odżywiają. Kosmyki delikatnie ledwo muskają jej ramiona, jednakże nie ubolewa nad tym, że straciły swój dawny blask. Wręcz przeciwnie, często się nimi bawi i obserwuje swoje odbicie w lustrze, nie rzadko obdarzając je nieśmiałym uśmieszkiem. Poza tym skóra, w niektórych miejscach pokryta bliznami po dawnym rozdrapywaniu sobie skóry na przedramionach, jest bardzo blada. Trudno, żeby było inaczej, bowiem na światło prawie nie wychodzi, a zbyt wiele nie wie na temat przystani poza tym, że jest na pewno w lepszym miejscu niż była. Wyrwana z objęć piekielnych, próbuje przywrócić swoje ciało i umysł do stanu używalności. Wcześniej miała problem z chodzeniem z powodu swoich słabych, okaleczonych nóg. Obecnie, dzięki implantom wszczepionym pod skórę, jest w stanie trochę lepiej funkcjonować. Swojej wilczej formy na chwilę obecną nie posiada i niestety nieprędko ją odzyska. Piersi ma... dosyć jędrne, duże, dzięki dodatkowym kilogramom. Podobnie zresztą jak pośladki, nieco wytrenowane podczas rehabilitacji. Oczy straciły swój blask. Kiedyś fiołkowe, a obecnie szare, puste. Rysy twarzy posiada bardziej dziewczęce niż kobiece, ale nie odejmuje to jej urody. Niejeden pacjent potrafi się dłużej przyglądać młodej i dosyć niskiej osóbce, mającej ledwo 168 centymetrów.
Umiejętności: Odkryła w sobie pasję do śpiewania cichych, bardzo delikatnych piosenek. Swoim głosem hipnotyzuje niejedną osobę, która jednak zmuszona jest się temu przysłuchiwać z ogromnej odległości z powodu jej... cholernej nieśmiałości wobec tego. Poza tym nie tyle można uznać to za umiejętność ile za pasję, ale jest naprawdę ciekawa wiedzy ogólnej, a w swoim szpitalnym pokoju posiada mnóstwo książek na wszelakie tematy. Najbardziej jednak ciągnie ją do demonologii i potrafi czasem wstać w nocy, aby spróbować wypełznąć ze szpitala do najbliższej biblioteki i działu zakazanego. Chowa je w swoich kryjówkach, aby żaden lekarz nie przekonał się o tym, iż jeszcze grzebie w tym temacie i ciągnie ją wciąż do piekła na pewien sposób. Poza tym bardzo chciałaby rozwijać magię swojego żywiołu, jednakowoż po dłuższym używaniu go zdarza jej się mdleć albo dostawać ataku padaczki, dlatego też jest pod tym względem mocno pilnowana. Poza tym dopiero jest w trakcie rehabilitacji, także odkrywa swoje umiejętności. Póki co raport, poza wzmiankami o czytaniu dziewczyny i śpiewie, nie zawiera jakiś interesujących informacji na jej temat. Z kolei podczas "ataku" ma ogromną skarbnicę wiedzy na temat piekła oraz różnorakich, stosowanych tam tortur. Często też wtedy rysuje różnorodne maszyny stosowane w średniowiecznych salach do zamęczania więźniów i jest to też jeden z powodów, dla których jest ona przetrzymywana i pilnowana również przez Anubinów różnej maści. 
Ciekawostki: 
    • Chociaż jej żywioł jest potężny i wydawać by się mogło, że jest niezwykle silna, to razi ją światło słoneczne, przez co ma trudności w poruszaniu się bez swojego kaptura i bez zaciemnionych chociaż trochę miejsc. Słońce po prostu ją przypala.
    • Zespół stresu pourazowego, który doświadczył, daje o sobie często znać, zwłaszcza, kiedy ktoś wyskakuje znienacka. Jest w stanie nawet zemdleć ze strachu, który przecież, zaraz po żywiole ciemności, był jej drugą mocą w świecie żywych. Szczerze wątpi, że odzyska swoje dawne umiejętności. 
    • Ma bardzo wrażliwy żołądek i część pokarmów przyjmuje w formie rozcieńczonej. Niedawno odkryła, że ma słabość więc do zupek truskawkowych i ogólnie wszelkiej maści owoców (poza agrestem i porzeczkami). 
    • Uzależniona była od amfetaminy za życia. Dopiero po śmierci na powrót stała się czysta. 
    Statystyki
    Siła [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Szybkość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Mądrość [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Żywioł [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
    Witalność [Poziom 1]: ★☆☆☆☆
      Od autorsko
      Sterowanie moją bubą? Nie ma problemu. Romanse? No raczej średnio, bo raz wybiegnie z kosą i zasadzi ci ją między żebra. Ja się o was troszczę, nie wam grożę. *poklepuje czule po główce*. Liczę na szybkie, ale krótkie opowiadania, byłoby bardzo miło. Tytanię można na luzie okaleczać.
      Stosuj się do formularza!

      Człowiek stworzony przez art breeder.
      Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
      Credits