- Skąd masz fretkę?
- Nie wiem.
Chłopak poczochrał jej delikatne futerko, a stworzenie spojrzało na Tiffany ogromnymi oczętami. Zamrugało kilka razy i przekrzywiło łepek, powoli wysuwając języczek w stronę nowego, nieproszonego gościa, zastanawiając się, czy nadaje się do zjedzenia lub pogłaskania. Jednakże nie w głowie dziewczyny teraz były pieszczochy iście uroczej damy. Bardziej interesowało ją to, jak można by opuścić pomieszczenie bez większego uszczerbku na zdrowiu swoim i swojego towarzysza.
Nie sam pokój a cały szpital jednak był największym problemem. Kraty w oknach, zamontowany, czujny monitoring w postaci kobiet w białych kitlach, wałęsających się po pustych, ponurych korytarzach, często umazanych krwią i jakimiś innymi, śmierdzącymi wydzielinami (Tytania naprawdę nie pragnęła dowiadywać się wszystkiego na ten temat). Od czasu do czasu woźni, ubrani w bladoniebieskie stroje przechodzili, starając się wyczyścić nawet największe i najobrzydliwsze zabrudzenia. Naprawdę błędem było łączyć dwa oddziały, które zresztą często się ze sobą splatały i nikt nie wiedział, czy pacjent z naprzeciwka nie zamierza rzucić się na siebie i rozerwać zębiskami tętnicę szyjną. Mógł być to też po prostu ranny idiota, który stwierdził, iż ten ośrodek będzie dla niego cudownym wybawieniem. Zamiast leczyć się w domu - postanowił zamieszkać na kilka dni tutaj. Niektórzy bali się jednak wychodzić z pokojów i przekraczać tę magiczną barierę. Tiffany to zrobiła.
Dlatego jest poszukiwana przez pół personelu jako obiekt niepoczytalny i zagrażający zdrowiu oraz życiu innych pacjentów.
Zdrowiu.
Oraz.
Życiu.
[...]
- Wypuszczę, zarówno ciebie jak i twojego słodziutkiego zwierzaczka, jeżeli i mnie stąd wypuszczą.
Chłopak poczochrał jej delikatne futerko, a stworzenie spojrzało na Tiffany ogromnymi oczętami. Zamrugało kilka razy i przekrzywiło łepek, powoli wysuwając języczek w stronę nowego, nieproszonego gościa, zastanawiając się, czy nadaje się do zjedzenia lub pogłaskania. Jednakże nie w głowie dziewczyny teraz były pieszczochy iście uroczej damy. Bardziej interesowało ją to, jak można by opuścić pomieszczenie bez większego uszczerbku na zdrowiu swoim i swojego towarzysza.
Nie sam pokój a cały szpital jednak był największym problemem. Kraty w oknach, zamontowany, czujny monitoring w postaci kobiet w białych kitlach, wałęsających się po pustych, ponurych korytarzach, często umazanych krwią i jakimiś innymi, śmierdzącymi wydzielinami (Tytania naprawdę nie pragnęła dowiadywać się wszystkiego na ten temat). Od czasu do czasu woźni, ubrani w bladoniebieskie stroje przechodzili, starając się wyczyścić nawet największe i najobrzydliwsze zabrudzenia. Naprawdę błędem było łączyć dwa oddziały, które zresztą często się ze sobą splatały i nikt nie wiedział, czy pacjent z naprzeciwka nie zamierza rzucić się na siebie i rozerwać zębiskami tętnicę szyjną. Mógł być to też po prostu ranny idiota, który stwierdził, iż ten ośrodek będzie dla niego cudownym wybawieniem. Zamiast leczyć się w domu - postanowił zamieszkać na kilka dni tutaj. Niektórzy bali się jednak wychodzić z pokojów i przekraczać tę magiczną barierę. Tiffany to zrobiła.
Dlatego jest poszukiwana przez pół personelu jako obiekt niepoczytalny i zagrażający zdrowiu oraz życiu innych pacjentów.
Zdrowiu.
Oraz.
Życiu.
[...]
- Wypuszczę, zarówno ciebie jak i twojego słodziutkiego zwierzaczka, jeżeli i mnie stąd wypuszczą.
Cichy syk Tiffany sprawił, że jej współlokator zamarł na moment. Gryzł jej palce, kiedy ta przykładała mu nóż do gardła, kopał i wierzgał. Momentami próbował także wzywać pomocy, jednakże dłoń, którą wpychała mu do ust była ku temu ogromną przeszkodą. Podobnie zresztą jak i samo ostrze, powoli dobierające się do jego skóry. Jak to się stało, że w ogóle tak skończył?
No cóż.
Nie warto się odwracać od chorego psychicznie pacjenta.
Nie warto się odwracać od chorego psychicznie pacjenta.
Karo? Jesteś moim zakładnikieeeem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz