20 lipca 2020

Od Raza C.D Emili

 Huk, wylatujące w powietrze kufle piwa. Oburzone krzyki właścicieli trunków, zniesmaczone piski kobiet na które ten trunek się wylał no i oczywiście centrum tego zamieszania.
Krwawiąca bestia leżała na jednym ze stołów, delikatnie upaprana sosem z mięsiwa które wyfrunęło z półmiska, na który również wpadła. Nie trzeba było długo czekać na oburzenie karczmarza, w końcu taka sytuacja w godzinach szczytu była dla niego nie lada problemem. Ale głupi też nie jest, zrobi sobie z tej akcji reklamę... Może zmieni nawet nazwę karczmy na coś w stylu: "Pod ubitym smokiem"...

Gdy strażnicy wraz z ich kapitanem znaleźli się już poza budynkiem ułożyli niezwykłe stworzenie na bruku, za co chwilę później przypłacili wstydem bo okazało się, że istota jest myśląca, a ułożenie jej na bruku jak jakieś trofeum z polowania nie było oznaką dobrego wychowania. Raz nadal bacznie obserwując postać został wyrwany z tego letargu przez jednego z podwładnych.
 - Co robimy kapitanie Raz?
Nie zastanawiał się długo, podobne sytuacje choć rzadkie były mu znane, a ciężko było je zapomnieć bo zazwyczaj nie były to przyjemne raporty.
- Sprawa jest raczej oczywista, nie jest to potwór bo myśli... Jako dowód mamy na niej ślad po szponach Marudera. A wiemy że te bestie atakują tylko przybyszów. Przeniósło ją tutaj, ale niestety poza obrębem miasta. Cud ,że przeżyła. - kucnął przy niej sprawdzając dokładnie oddech, ale nie tylko to. Podniósł jej wargę oglądając kły i kontynuował.
- Ale jak widać wygląda conajmniej niecodziennie, jak miniatura smoka. Dlatego nie możemy jej poprostu zabrać do opieki medycznej, bo może być niebezpieczna...-wstał, mimo że nie chciał podejmować tylu środków ostrożności to niestety taka praca tego wymagała. Na koniec wyjął z torby bandaż i gazę. Nasączył ją alkoholem i mimo nieufnego wzroku stworzenia przyłożył do jej rany i porządnie zawinął. 
- Ah i byłbym zapomniał, potwór nie potwór to dama a nie wypada jej zostawić jak worek ziemniaków na bruku.-
Strażnicy zmieszani od razu ją podnieśli i ułożyli bokiem na ławce. Ruchem ręki rozdał ludziom przy nim zadania. Jeden pobiegł zawiadomić ich kwaterowego medyka, inny przygotować miejsce w kwaterach, dwóch po nosze, a ostatni po piwo dla pana Kapitana. 
Kiedy tak czekał aż jego ludzie wykonają zadania zaczął badać wzrokiem zachowanie i wygląd jak już uznał smoczycy. Nie wyglądała jakoś niesamowicie przerażająco, szczególnie dla niego bo przed śmiercią miał jedno z bardziej emocjonujących żyć... 
Zawiesił się na moment. Nieprzyjemnych wspomnień miał mnóstwo i pewnie dalej by się w nie zagłębiał gdyby nie uratowała go szczerbata gęba strażnika który z uśmiechem wręczał mu piwo... Sam też sobie wziął. I dobrze miał powód.

Niedługo po tym przybiegła dwójka z noszami, smoczyca majaczyła czy to z bólu czy od uderzenia ale po chwili załadowana na nosze została w krótkim czy dostarczona do kwater strażniczych. Na miejscu czekał już medyk. Został sam z nią i z kapitanem bo reszta strażników powstrzymywała grupkę ciekawskich gapiów. Starających się wedrzeć do środka by zobaczyć co takiego rozwaliło okno w karczmie, jednak nie mieli wystarczająco dużo zapału by próbować swojej siły ze strażnikami, a co za tym idzie zaczęli się powoli rozchodzić. 

Medyk zabezpieczył porządnie ranę i opuścił kwatery, natomiast kapitan czekał aż nowy przybysz powróci do siebie. Przynajmniej aż się nieco uspokoi. Nie stawiała im zbytniego oporu więc przyjął że była w szoku, nic dziwnego. Ciężko jest w nim nie być gdy się umarło i pojawiło w innym świecie. Do tego za murami miasta.

(Emili? Wybacz za małą interakcje między postaciami ale uznałem, że lepiej będzie jak trochę przeniesiemy miejsce akcji)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits