25 lipca 2020

Od Negala C.D Mest

  Druga, pomniejsza rybia istota została przepołowiona na pół pod wpływem kontaktu z kosą dosadnie wkurwionego przeciwnika. Nergal miał solidnie dość dalszych spotkań z jego królową. Czuł, że jest już powoli blisko odrąbania jej łba. Zatoczył krąg, dumny i ubabrany we krwi sługusa, szczerząc zęby. Kulał już porządnie na tylną część ciała, a każdy, nawet najdelikatniejszy kontakt z podłożem powodował ból tak silny, że powaliłby niejednego dryblasa. Winą mógł za to obarczyć skały znajdujące się pod wodą, oraz dobre naostrzony, służący jako broń, ogon lewiatana. 
  Ponownie znalazł się na brzegu, nieumiejętnie podskakując na zdrowej, tylnej łapie. Należało się przemienić i pieprzył to, że zapewne zaraz pojawi się na brzegu Lilith i zacznie piszczeć niczym przerażona dziewica z powodu braku ubrań u swojego towarzysza. Dumnie eksponował swoim nagim torsem przed monstrum o wrogich zamiarach. Miał jeszcze jedną, zdrową nogę oraz swojego małego truposza, z którego zaczerpnął nieco energii, pozbawiając go połowy torsu. Wystarczyło jedynie zacisnąć zęby i przygotować się na kolejne natarcie. Stwór wydawał się nadal pełny swoich życiowych sił i nadal taki będzie, dopóki nie wyciągnie się go całkowicie na brzeg. Wiłby się wtedy w angonii, a twarz przybrałaby wyraz płaczącego dziecka, proszącego o to, aby ojciec przestał go napieprzać pasem za zjedzenie zbyt wielkiej ilości słodyczy. 
   Brakowało mu łańcuchów i lin.
   Brakowało mu towarzystwa. 
  Zacisnął dłoń w pięść i spróbował zamachnąć się jeszcze raz. Tym razem nie chybił, a ostrze przebiło końcówkę ogona, wbijając się w piach. Zaczął bezlitośnie ciągnąć w swoją stronę, dopóki nie ujrzał połowy ogona na plaży. Wtedy jeszcze raz spróbował zaufać swojej sile. Potrzebował całej energii wyciągniętej z martwego ciała, aby móc odrąbać ogon pani ego jeziora. Nie miał ochoty bawić się z nią w kotka i myszkę, oraz przyznać sam przed sobą, że nie jest wystarczająco silny, aby teraz pobić panią wielkiego morza. Liczył głupio na to, że po odrąbaniu ważnej części ciała dla stworzenia, będzie w stanie się wykrwawić pod wodą. W rzeczywistości miała spełnić się tylko połowa próśb skierowanych do wielkiego Stwórcy. Potwór bowiem dał mu spokój i z głośnym, przeszywającym krzykiem odpłynął wgłąb świętego basenu, pozostawiając Nergala nagiego i pozbawionego jakiejkolwiek siły. Przyozdobiony łuskami ogon drżał niekontrolowanie, pozbawiony swojego właściciela. Zaczął wytwarzać bardzo kojący zapach morza. 
   Czarny pan zamknął oczy i przetarł swoją twarz, brudną od potu i krwi. Zaczął się zastanawiać, czy stare rany nie pękły pod wpływem kilkunastu uderzeń, jednak blizny zasklepione już wieki temu nadal pozostawały na swoim miejscu, ku szczeremu rozczarowaniu ich pana. Nadal głupi wierzył, że zasklepi się jego twarz na nowo, chociażby pod wpływem ponownego włączenia regeneracji zepsutej od nowa tkanki. Wiele razy mówiło się o przypadkach umyślnych skaleczeń, aby ponownie tkanka mogła się skleić, tym razem w nieco lepszy sposób. 
  Pieprzysz głupoty, Możan. Przecież już nigdy nie powrócisz do swojego starego stanu. Pozostaniesz brzydki do końca swoich dni na Przystani. 
  Zaczynał bardzo powoli odczuwać wrażenie, że w swoim poprzednim wcieleniu było zdecydowanie lepiej niż tutaj. Jedynie psychicznie pod niektórymi względami odczuwał spokój, bo był nafaszerowany narkotykiem, który dawała mu ta ziemia. Bez bycia martwym nie mógł normalnie funkcjonować na Delcie.
  - Wszystko u pana w porządku? 
  Otworzył oczy i ujrzał przed sobą twarz, jakby znajomą.
  Mrugnął kilka razy, aby mieć pewność, że nie są to żadne szaleńcze wizje zesłane przez tego potwornego demona. Musiał unieść rękę i musnąć jego policzków, aby mieć stuprocentową pewność, że to wszystko nie jest snem. Zdezorientowany brunet odsunął się nieco. Nie spodziewał się, że ktoś już na pierwszym spotkaniu będzie dotykał jego twarzy. 
  - Nic mi nie jest, ale lepiej nie zbliżać się do jeziora. Pływa tam groźna bestia, w dodatku rozwścieczona. Powiedz moim towarzyszom, żeby się tym zajęli najlepiej teraz, bo stracimy kilka zakochanych par. 
   Potrzebował pomocy nieznajomego, aby wstać i zarzucić na siebie chociaż spodnie. Jego dawny towarzysz mógł go nie rozpoznać, ze względu na zmianę fryzury oraz tego, iż musiały minąć wieki od poprzedniego spotkania. Z pewnością młody zabójca zdołał przeżyć co nie co, założyć rodzinę i wybudować dom. Mógł też wziąć trochę swojej ukochanej i zaćpać się nią  aż do zarzyganej śmierci. Wszyscy wiedzieli, że heroina nie jest przyjaciółką, a po niej świat wygląda zupełnie inaczej. Chociaż sprawiała wrażenie cudownego ozdrowienia w rzeczywistości mieszała w głowie, więc koniec końców ktoś tutaj, pod jej wieloletnim wpływem, mógł zupełnie odgrodzić się od starych twarzy.
   Hellmestin go nie poznał.

Mest?
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits