Wsłuchiwał się w słowa smoczycy analizując w miarę to w jaki sposób mówi
o konkretnych umiejętnościach by mieć już jakiś zarys tego jak na
każdej z nich się zna. Jazdę konną odhaczył od razu, nie była jej za
bardzo potrzebna. Miała skrzydła, a to znaczyło że mogła latać. A co za
tym idzie w mieście będzie szybsza od kogokolwiek. Gdy inni muszą plątać
się uliczkami ona może przelecieć nad domami i to dlatego ją chce, brak
umiejętności walki wcale go nie zniechęcił, lepiej tak niż żeby coś
umiała ale nauczonego w zły sposób. Tak przynajmniej nie ma wyuczonych
złych nawyków i będzie mógł nauczyć ją wszystkiego porządnie.
-
Umiejętności te są przydatne ale nie będą ci potrzebne. Widzisz,
niestety nie mamy jeszcze dobrego systemu przekazywania wiadomości. A to
kluczowe rzeczy gdy dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. Szczególnie
dla dowódcy. Muszę dobrze kierować posterunkami, a nie mogę tego robić
jednocześnie biegając od jednego do drugiego. Dlatego potrzebna jesteś
mi ty i twoje skrzydła. Nie masz żadnych przeszkód na drodze w
powietrzu, a jak już zapewne zauważyłaś miasto jest dosyć gęsto
zabudowane. - stali na dziedzińcu, dosłownie na środku. Dziwnie mu się
tam rozmawiało, czuł jakby był wystawiony na strzał z każdej strony więc
zdecydował zabrać ją na ławkę pod drzwem. Wskazał jej ją i ruszył w jej
kierunku, nie użył słów i nawet nie było trzeba bo poszła tam od razu i
zajęła miejsce jeszcze przed nim, w dosyć nerwowy sposób, uznał, że to
może przez to że czuje się jak na rozmowie o pracę.
-
Generalnie wszystkie poprzednie pomysły zawiodły. Poczta pneumatyczna?
Nie dało rady. Nie mamy sprzętu który wytworzyły wystarczające
ciśnienie. Komunikacja przez magię? Też do niczego za dużo ludzi z mocą
to za dużo zakłóceń i możliwości przechwycenia wiadomości.. - obruszył
się, podobnie jak ona. Miała taką minę jakby ktoś jej właśnie
powiedział, że na śniadanie jadła kotlet ze szczeniaczka.
-
Właśnie! Spójrz.- złapał za jeden z liści dyndających mu nad głową.
Zerwał i trzymał go w dwóch palcach jednej dłoni a dwa palce drugiej
dłoni rozsunął. W jednej chwili liść stracił kolory, a w jego drugiej
dłoni zmaterializował się papieros.
- Ta dam!
Jeżeli o tym nie wiedziałaś to magia istnieje, a tutaj to już
szczególnie. Spójrz.. - pokazał na liść który powoli bo powoli
odzyskiwał kolory.
- Ta całą kraina jest tak
napompowana magią, że nawet takiego liścia można użyć kilka razy zanim
uschnie. Wybacz jeżeli to szok..- tak to zdecydowanie był szok.
Dziewczyna siedziała jak na szpilkach, gotowa do ucieczki. Ale ku jego
zdumieniu odezwała się w sposób dużo inny niż zwykle. Tak jakby musiała
zmuszać się by do tego przyznać.
- Tak.. wiem co to
magia. Niestety. - cóż każdy kto tu trafił miał jakieś złe przeżycia,
jej najwyraźniej dotyczyły magii. Zdecydował jej nie popychać ku tym
wspomnieniom i zmienił temat.
- A co do tych kilku
dni odpoczynku.. mogę się na nie zgodzić ale nie do końca. Widzisz,
normalnie adiutant odbiera wiadomości u dowódcy i wtedy jest chroniony
przez jego obstawę. Na miejscu jest chroniony przez miejscowych
strażników. Ale w drodze z punktu A do B jest zupełnie sam. Nie żeby
wiele zagrażało ci w powietrzu ale jednak. Musisz zacząć uczyć się
walczyć. Więc jak najbardziej możesz odpocząć te kilka dni i nie pełnić
służby ale pod warunkiem conajmniej jednego treningu dziennie. Póki co
będziesz ćwiczyć różnymi rodzajami broni, a gdy znajdziesz coś co dobrze
się z tobą zgrywa skupimy się na tym. - delikatnie wyrwana z letargu
spowodonego wiadomościami o magii pokiwała głową.
Słońce
już powoli chyliło się ku zachodowi, było nawet ładnie. Miasto zapalało
powoli lampy i pochodnie, a słońce znikało za chmurami. Mur otaczający
miasto najeżony zębami, kuszami, łukami i czasem znacznie cięższym
sprzętem jak balisty czy działa przypominał o tym co gdzieś w oddali
czycha za nim. I nie chodziło mu tu o kilku Maruderów... Ale
jednocześnie dawał znać że nikt tu nie zamierza poddać się bez walki.
-
Wiesz, wybacz że to mówię bo to trochę szorstkie.. ale zapomnij o tym
co stało się w twoim świecie. Nie wiem co to było, ale było związane z
magią. Tu bardzo ci się ona przyda. A to co stało się tam, do przystani
za tobą nie przyjdzie. - wstał klepiąc ją po udzie i zrobił kilka kroków
po czym odwrócił się do niej. Wsadził do ust papierosa którego stworzył
prawie przed chwilą. Wyjął zapalniczkę, toporną bo toporną, zrobioną
przez jednego z tutejszych mieszkańców pochodzącego podobno ze świata w
którym rządzą stal i płomienie. Odpalił nią papierosa, zaciągnął się i
wypuścił dym. Nie w kierunku smoczycy, wiedział jak taki dym potrafi
drażnić.
- Nie wiem jak ty ale ja idę odpocząć.
Gdybyś mnie potrzebowała będę spał u siebie. Ostatnie drzwi na końcu
korytarza na twoim piętrze. Nie bój się mnie budzić serio... Zrobisz mi
przysługę.- Powiedział to, podniósł dłoń w geście pożegnania i udał się
do budynku. Zbierało się na cichą bezwietrzną noc.
(Czerp
sobie magię do woli, tylko byleby zgodną z żywiołem. I nie musisz tak
szybko odpisywać, ja odpisuje bo mi się w pracy nudzi )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz