Lilith poczuła pewnego rodzaju strach. To
uczucie nie było jej znane, a zarazem pamiętała je bardzo dobrze. Szczęka
dziewczyny poruszała się niekontrolowanie, sprawiając, że jej ząbki wydawały
nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Zerknęła na olbrzymią postać lewiatana, drapiąc
się nerwowo po przedramieniu.
- Spróbuję odwrócić jej uwagę... Wybawić ją na
brzeg, może wtedy będzie lepiej? Jestem całkiem dobrą pływaczką — powiedziała
trzęsącym się głosem.
„Wolałabym jednak poczekać tutaj” dopowiedziała w myślach. Lilith
wiedziała, że nie ma zbytnich szans z potworzycą, dlatego chciała jak
najbardziej oddalić się z tego miejsca. Nie potrafiłaby jednak zostawić nowo
poznanego Anubina samego sobie — tym bardziej że po ostatnim ataku Lewiatana,
czarnowłosy nie wyglądał najlepiej.
- W takim razie stawiam na ciebie.
Wraz z końcem tego zdania, mężczyzna przeistoczył się w wysoką, wilczą
postać. Cichy trzask zmusił Lilith do ponownego spoglądnięcia na niesamowitą
przemianę. Przęłknęła ślinę, ściągając swoje krótkie spodenki. O wiele łatwiej
mogłaby poruszać się w body, które właściwie przypominało kostium
jednoczęściowy. Wkroczyła do wody, skupiając całą uwagę demonicy na sobie.
Potrząsnęła głową, odpychając od siebie uczucie strachu. Zanurzyła się w
chłodnej wodzie, płynąc w stronę Lewiatana. W tym momencie pozostało jej nic
innego, jak uwierzyć w umiejętności nowego towarzysza. Zanurkowała, znikając z
pola widzenia monstrum. Wywołało to panikę bestii, sprawiając, że w tempie
błyskawicy poruszała się w stronę Lili. Dziewczyna, słysząc nieprzyjemny odgłos
dudnienia w uszach, wynurzyła się na powierzchnię — płynąc do brzegu. Nie
chciała wiedzieć, jak blisko jest demonica. Ciężko oddychając, dotknęła linii
brzegowej. Odwróciła się, przygotowana na zmierzenie się twarzą w twarz z
obrzydliwą syreną. Na twarz Lilith wpłynął nieprzyjemny grymas zaskoczenia.
Potwór ruszył się tylko o parę metrów. Demonica zdecydowanie nie chciała wyjść
ze swojego terytorium. Pojedyncza łza wypłynęła z lewego oka fioletowowłosej.
- Nie zadziałało! - krzyknęła zrozpaczona, wychodząc na trawiastą plażę.
Spojrzała na wilczą postać Anubina. Do głowy wpadł jej cudowny pomysł.
Lilith ściągnęła powoli mokre body. Stojąc tak, całkowicie nago,
zerknęła ponownie na Anubina. Nakazała dłonią, aby zbliżył się do niej. Gdy
jego postać stanęła wystarczająco blisko, dziewczyna wyjaśniła:
- Ona nie lubi bliskości. Spójrz — wskazała na jej błyszczące ślepia,
które utkwiły na postaci Lili. Wyciągnęła dłoń w stronę wilczej sierści,
pochylając się nad jego postacią. Zdecydowanie wolałaby dotknąć jego ludzką
postać, ale nie teraz czas na wybory. Syrena poruszyła łuskami, wydając głośny
pisk. Gdy tylko znalazła się wyjątkowo blisko, Anubin zaatakował. Fioletowołosa
cofnęła się po swoje szorty i body. Ubrała się w mgnieniu oka i z bezpiecznej
odległości obserwowała starcie.
Walka zdawała się po stronie wilka. Zadawał on więcej bolesnych ciosów,
a jego uniki były niezwykle przewidziane. Potwór nie wydawał się jednak
przerażony, nie próbował się nawet wycofać i to martwiło Lilith. Pomiędzy
wytrzymałością obu z nich była ogromna przepaść. Łuski syreny były ogromne
ciężkie do przebicia. Nie minęła chwila, a przed oczami Lili pojawił się
nieokreślony obiekt. Spod ciemnej tafli jeziora wynurzyła się mniejsza rybia
hybryda. Była szybka i zwinna oraz działała niczym ruchoma tarcza dla
Lewiatana. Rozproszyło to Anubina do tego stopnia, że potworzyca ponownie
owinęła jego ciało swoim ogonem. Tym razem Lili wiedziała, że nie zostało jej
dużo więcej do zrobienia. Głośno przeklęła, uciekając w stronę pobliskiej
wioski.
Musi przynieść pomoc.
Najszybciej jak potrafiła, wbiegła do pierwszej lepszej tawerny, głośno
dysząc. Wzbudziła uwagę wielu gapiów.
- Ja i.. On... Potrzebujemy pomocy z Lewiatanem — otarła pot z czoła,
spoglądając po przerażonych umarlakach.
Nikt nie chciał zaryzykować płynącego miodem i mlekiem życia w
promiennej Przystani. Lili przęłknęła ślinę, ocierając przy tym łzy.
- Proszę, ktokolwiek...
Opadła na kolana.
Skrzyp drewnianego krzesła, sprawił, że Lilith przetarła oczy, licząc na
pomoc. Wysoki, na oko nie wiele starszy od niej chłopak stanął przed nią.
Dłonie ukryte były w rękawiczkach, a ciemno-szara bluza z kapturem zakrywała
całkowicie jego ramiona.
- Gdzie dokładnie powinienem zmierzać?
- Jezioro Kaskas — jąkając się, uścisnęła jedną z jego dłoni. - Błagam,
pośpiesz się.
Mestowi nie trzeba było powtarzać. Zostawił on Lili za sobą, biegnąc nad
jezioro. Każda sekunda była ważna. Lewą metalową dłonią chwycił za pobliski
ogromny kamień. Nie był to dla niego problem, jako że sztuczne ramię było o
wiele silniejsze. Wycelował w głowę potwora i nie chybił.
Switch time, Nergalu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz