Pokój chociaż celą nie był wiele się od niej nie różnił. Drzwi były
drewniane i ciężkie, pokryte szramami po rzucaniu w nie nożami przez
znudzonych mieszkańców koszar. Okno było jedno, małe i do tego wysoko
zbudowane tak by zbłąkana strzała nie trafiła przypadkiem do środka a
jednocześnie tak ,że było w stanie oświetlić cały pokój. Chociaż było tu
czysto, bo od strażników wymagano dyscypliny to bez ustanku unosił się
tu kurz odkrywający linie światła słonecznego padającego z okna,
normalnie niewidoczne gołym okiem. Mężczyzna siedział z pustym kuflem po
piwie wpatrując się groźnie w nieco zdziwioną smoczce.
-
Oczywiście, że polujemy ale co to za radość gonić za ranną zdobyczą.. -
posiedział tak jeszcze chwilę obserwując jak smoczyca napina się do
ucieczki po czym wybuchł śmiechem niemal spadając z krzesła. Żart mu się
udał. Musiał rozluźnić atmosferę choć trochę, bo widział jak spięta
jest kobieta siedząca przed nim.
-Wspominałaś o
jedzeniu.. nie wiem co jedzą tam skąd pochodzisz więc nasz kucharz dał
to co miał pod ręką- sięgnął pod stolik wyjmując stamtąd talerz
zawinięty w chustę. Postawił to na stole, który podsunął do jej łóżka.
Rozwiązał chustę a na talerzu ukazał się kawałek baraniny ociekający
tłuszczem, trochę młodych ziemniaków i sałaty w kozim mleku.
-O prosze, jak raz coś faktycznie ugotował.. - schylił się jeszcze po manierkę z wodą ,którą podał już prosto do jej rąk.
-
Wybacz gdyby woda smakowała trochę alkoholem, ale to już wina
właściciela.. - Nie dokończył bo smoczyca już piła i pragnienie chyba
było dużo silniejsze od smaku bo nie wyglądało to tak jakby jej
przeszkadzało. Nie mówiła teraz za dużo, zajęła się posiłkiem. Pewnie
nadal badała sytuację i się nie dziwił. Musiał ją czymś zająć bo inaczej
trudno będzie jej się oswoić z nową rzeczywistością. Gdy zaczął
kombinować usłyszał ciche "Dziękuję" które wybudziło go z letargu.
Spojrzał na smoczycę odstawiającą właśnie pusty talerz.
-
Medyk mówił, że jeszcze nigdy nie widział żeby jego proste zaklęcia
lecznicze dawały aż taki efekt... Rana już się zaślepiła i zwężyła.
Według jego prognóz za dwa dni powinna być już całkowicie wyleczona
-
Aah.. to tak.. no smoki ogółem szybko się leczą. - Ukrywała coś.
Niestety dla niej jego doświadczenie zawodowe robiło swoje i szybko to
zauważył. Ale nie zamierzał dopytywać. Wstał i stanął obok niej.
-
Chodź, pownnać już móc chodzić.- Asekurował ją podczas stawania na nogi
i kilku pierwszych kroków, a gdy doszła już do drzwi otworzył je i
wypuścił ją do korytarza.
- Dobrze, teraz wyjaśnię
ci jak wygląda twoja sytuacja. - szli tak jeszcze przez kawałek aż
dotarli do dziedzińca na którym był plac treningowy. Kilka kukieł,
worków i innych pierdół, stojaki na broń ćwiczebną. Było w miarę jasno
jak na tą porę dnia.
- Więc tak, jesteś w
bezpiecznym miejscu, to po pierwsze. Po drugie jak już się domyśliła
świecie na smoki nie polujemy. - zrobił krótką przerwę bo to chyba tyle
było z tych dobrych wiadomości. Z resztą widziała chyba to po jego
minie.
- A poza tym nie masz domu, pracy, pieniędzy. Nie znasz miasta, zasad i nikogo...
- No trochę to dołujące..- przyznała wzdychając.
-Niestety
to nie koniec. Wisisz karczmarzowi za okno, stół i kawałek ściany. Ja
bym odpuścił.. ale no on to on i nie odpuści.- widział ,że smoczyca
delikatnie się załamywała więc pora było złożyć jej propozycje.
-
Póki co możesz zostać tutaj, będziesz miała gdzie spać i co jeść. Może
nie tak dobrze jak dzisiaj ale jednak. No i mieszkanie też nie będzie
wyjątkowe, musisz liczyć się z spojrzeniami całej grupy facetów tu i
ówdzie ale spokojnie nic ci nie zrobią, wystarczająco ich postraszyłem.
No ale nie mogę cię tu tak po prostu utrzymywać za pieniądze władzy, i
nadal nie jest rozwiązany problem pracy dlatego mam taką propozycję -
smoczyca jakby z nieufnie ale i z nadzieją słuchała.
-
Nie mam adiutanta, co jest bardzo problematyczne, ciężko szybko
przekazać wiadomość od posterunku do posterunku.. a ty moja droga masz
skrzydła, możesz latać i z tego co widziałem bardzo szybko. Cegły i okno
w tamtej karczmie serio były grube a ty przebiłaś się jak przez papier.
Stanowisko jest wolne a ty idealnie się nadajesz. Przy najmniej na
start w tym miejscu by ci się przydało.
- Eee... -
no cóż, może za szybko zaczął z tą pracą ale serio, spadła mu z nieba.
Na jej szczęście nie wymagał odpowiedzi natychmiast.
- Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję pozwól, że poznam twoje imię.
- Emili, a twoje chyba słyszałam już.. Ras? Rez?- zgadywała. Wyciągnął do niej rękę, uścisnęli je.
-
Raz, Raz Creavy. Miło mi poznać Emili.- od tej pory była wolna, no
prawie. Poprosił by póki co nie opuszczała koszar strażników, a jeżeli
chciała to mogła przechadzać się po murach. Głównie było to spowodowane
tym ,że administracyjnie to ona w ogóle nie istniała i dopóki nie było
jej w spisie obywateli tak jakby nie mogła przebywać poza miejscem
azylu. Sam po przedstawieniu się zdecydował jeszcze chwilę zaczekać na
dziedzińcu na nią. Poinformował, że będzie nadzorował ćwiczenia i gdyby
chciała się o coś zapytać przed podjęciem decyzji to będzie na
dziedzińcu.
(Emili, jak coś to staż ma też znizki w karczmie na piwko )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz