23 lipca 2020

Od Raza C.D Emili

Pokój chociaż celą nie był wiele się od niej nie różnił. Drzwi były drewniane i ciężkie, pokryte szramami po rzucaniu w nie nożami przez znudzonych mieszkańców koszar. Okno było jedno, małe i do tego wysoko zbudowane tak by zbłąkana strzała nie trafiła przypadkiem do środka a jednocześnie tak ,że było w stanie oświetlić cały pokój. Chociaż było tu czysto, bo od strażników wymagano dyscypliny to bez ustanku unosił się tu kurz odkrywający linie światła słonecznego padającego z okna, normalnie niewidoczne gołym okiem. Mężczyzna siedział z pustym kuflem po piwie wpatrując się groźnie w nieco zdziwioną smoczce.
- Oczywiście, że polujemy ale co to za radość gonić za ranną zdobyczą.. - posiedział tak jeszcze chwilę obserwując jak smoczyca napina się do ucieczki po czym wybuchł śmiechem niemal spadając z krzesła. Żart mu się udał. Musiał rozluźnić atmosferę choć trochę, bo widział jak spięta jest kobieta siedząca przed nim.
-Wspominałaś o jedzeniu.. nie wiem co jedzą tam skąd pochodzisz więc nasz kucharz dał to co miał pod ręką- sięgnął pod stolik wyjmując stamtąd talerz zawinięty w chustę. Postawił to na stole, który podsunął do jej łóżka. Rozwiązał chustę a na talerzu ukazał się kawałek baraniny ociekający tłuszczem, trochę młodych ziemniaków i sałaty w kozim mleku.
-O prosze, jak raz coś faktycznie ugotował.. - schylił się jeszcze po manierkę z wodą ,którą podał już prosto do jej rąk.
- Wybacz gdyby woda smakowała trochę alkoholem, ale to już wina właściciela.. - Nie dokończył bo smoczyca już piła i pragnienie chyba było dużo silniejsze od smaku bo nie wyglądało to tak jakby jej przeszkadzało. Nie mówiła teraz za dużo, zajęła się posiłkiem. Pewnie nadal badała sytuację i się nie dziwił. Musiał ją czymś zająć bo inaczej trudno będzie jej się oswoić z nową rzeczywistością. Gdy zaczął kombinować usłyszał ciche "Dziękuję" które wybudziło go z letargu. Spojrzał na smoczycę odstawiającą właśnie pusty talerz.
- Medyk mówił, że jeszcze nigdy nie widział żeby jego proste zaklęcia lecznicze dawały aż taki efekt... Rana już się zaślepiła i zwężyła. Według jego prognóz za dwa dni powinna być już całkowicie wyleczona 
- Aah.. to tak.. no smoki ogółem szybko się leczą. - Ukrywała coś. Niestety dla niej jego doświadczenie zawodowe robiło swoje i szybko to zauważył. Ale nie zamierzał dopytywać. Wstał i stanął obok niej.
- Chodź, pownnać już móc chodzić.- Asekurował ją podczas stawania na nogi i kilku pierwszych kroków, a gdy doszła już do drzwi otworzył je i wypuścił ją do korytarza. 
- Dobrze, teraz wyjaśnię ci jak wygląda twoja sytuacja. - szli tak jeszcze przez kawałek aż dotarli do dziedzińca na którym był plac treningowy. Kilka kukieł, worków i innych pierdół, stojaki na broń ćwiczebną. Było w miarę jasno jak na tą porę dnia.
- Więc tak, jesteś w bezpiecznym miejscu, to po pierwsze. Po drugie jak już się domyśliła świecie na smoki nie polujemy. - zrobił krótką przerwę bo to chyba tyle było z tych dobrych wiadomości. Z resztą widziała chyba to po jego minie.
- A poza tym nie masz domu, pracy, pieniędzy. Nie znasz miasta, zasad i nikogo...
- No trochę to dołujące..- przyznała wzdychając.
-Niestety to nie koniec. Wisisz karczmarzowi za okno, stół i kawałek ściany. Ja bym odpuścił.. ale no on to on i nie odpuści.- widział ,że smoczyca delikatnie się załamywała więc pora było złożyć jej propozycje.
- Póki co możesz zostać tutaj, będziesz miała gdzie spać i co jeść. Może nie tak dobrze jak dzisiaj ale jednak. No i mieszkanie też nie będzie wyjątkowe, musisz liczyć się z spojrzeniami całej grupy facetów tu i ówdzie ale spokojnie nic ci nie zrobią, wystarczająco ich postraszyłem. No ale nie mogę cię tu tak po prostu utrzymywać za pieniądze władzy, i nadal nie jest rozwiązany problem pracy dlatego mam taką propozycję - smoczyca jakby z nieufnie ale i z nadzieją słuchała.
- Nie mam adiutanta, co jest bardzo problematyczne, ciężko szybko przekazać wiadomość od posterunku do posterunku.. a ty moja droga masz skrzydła, możesz latać i z tego co widziałem bardzo szybko. Cegły i okno w tamtej karczmie serio były grube a ty przebiłaś się jak przez papier. Stanowisko jest wolne a ty idealnie się nadajesz. Przy najmniej na start w tym miejscu by ci się przydało.
- Eee... - no cóż, może za szybko zaczął z tą pracą ale serio, spadła mu z nieba. Na jej szczęście nie wymagał odpowiedzi natychmiast.
- Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję pozwól, że poznam twoje imię.
- Emili, a twoje chyba słyszałam już.. Ras? Rez?- zgadywała. Wyciągnął do niej rękę, uścisnęli je.
- Raz, Raz Creavy. Miło mi poznać Emili.- od tej pory była wolna, no prawie. Poprosił by póki co nie opuszczała koszar strażników, a jeżeli chciała to mogła przechadzać się po murach. Głównie było to spowodowane tym ,że administracyjnie to ona w ogóle nie istniała i dopóki nie było jej w spisie obywateli tak jakby nie mogła przebywać poza miejscem azylu. Sam po przedstawieniu się zdecydował jeszcze chwilę zaczekać na dziedzińcu na nią. Poinformował, że będzie nadzorował ćwiczenia i gdyby chciała się o coś zapytać przed podjęciem decyzji to będzie na dziedzińcu.

(Emili, jak coś to staż ma też znizki w karczmie na piwko 😎🍺)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits