Mężczyzna zatrzymał się przed niewielkimi, a zarazem niespotykanie
starymi drzwiami. Trop, za którym podążał, zakończył się właśnie w tym miejscu. Delikatnie nacisnął
dłonią na tajemnicze wrota, licząc, że jego cel ukrył się w opuszczonym
budynku. Przystawił głowę do drewnianego wejścia, nasłuchując jakiegokolwiek
dźwięku. Podczas tej jakże tajnej akcji, jego lewe oko dostrzegło ozdobny
ornament. - Doktor? - przeczytał niewyraźnie wyrzeźbione słowa. Przekręcił
łepek, nie do końca rozumiejąc, jak osoba lecząca innych ludzi może prowadzić
biznes w tak obskurnym miejscu.
Pozostało zapukać, czas
gonił. Złożył więc swoją prawą dłoń w pięść i zastukał w drewnianą
powierzchnię. Następnie oparł łokieć o ramę drzwi, oczekując, aż szanowna
gosposia domu otworzy przed nim wrota.
Zdziwił się niezmiernie,
kiedy po drugiej stronie ujrzał wysoką postać, odzianą w długi, czarny płaszcz
i podłużną, ptasią maskę. Zapach prawdziwej zwierzęcej skóry trafił do jego
nozdrzy, pozostawiając nieprzyjemny posmak na Hellowym języku.
- Cóż, jeżeli potrzebuje
pan pomocy, będzie musiał pan chwilę poczekać, za co doprawdy przepraszam.
Właśnie mam pacjentkę, która…
Ostatnie słowa
nieznajomego były dla bruneta oczywistą odpowiedzią. Na jego twarzy pojawił się
grymas, który zniknął tak szybko, jak Mest przemieścił się do fotela z
widocznym, niewielkim wgnieceniem. Zdecydowanie nie należało ono do nietypowego
doktora. Dotknął siedzenia, oczekując odpowiedniej temperatury. Ciało ludzkie,
o stałej - 36,6 w błyskawicznym tempie potrafi rozgrzać inne przedmioty.
- Jest jak pchła -
mruknął do siebie, totalnie ignorując obecność zakapturzonego.
- Excusez-moi, monsieur,
co to ma znaczyć?
Słowa doktora przeleciały
przez głowę Hella, nie kodując zbyt wielu informacji. Przelotnie zerknął na
postać, nie znając odpowiedzi na niezrozumiałe pytanie. Nie miał jednak czasu,
aby główkować nad produkcją dalszego dialogu. Ruszył w głąb średniowiecznej
posesji, wyglądając za niebieską głową. Ostrożnie stawiał kroki, co chwila, usiłując
wyłapać zgubiony trop. Wnet wielką pomocą, okazały się przestronne, drewniane
schody. Skrzyp ostatniego stopnia wpłynął do prawego ucha Mesta, dając mu
ogromną poszlakę. Popędził do stopni, wręcz wdrapując się na górę.
Teraz wszystko powinno
pójść jak po maśle. Zaraz odnajdzie niejaką dziewczynę i dowie się prawdy.
Anubin owszem, poprosił go o dorwanie małolaty o niebieskiej czuprynie, ale
niezmiernie unikał pytań, które tak bardzo dręczyły mózgowie bruneta. Nie lubił
przyjmować spraw od Anubinów, ze względu na to, że ich wymagające prośby zawsze
mają drugie, ciemne dno. Klient to nasz pan, ale nie w zawodzie detektywa.
Planem Mesta było odnalezienie nastolatki i zadanie jej paru pytań, które
pozwolą mu postawić się po odpowiedniej stronie.
Niebieski włos leżący na
wiekowej podłodze skrył się pomiędzy oba pomieszczeniami. Stanowił on
ostateczny ślad ucieczki poszukiwanej. Hellmestin delikatnie nacisnął klamkę,
mając obawy, że zepsuje ją, gdy zrobi to za mocno. Popchnął drzwi, pomagając im
otworzyć się na oścież. Wkroczył do ciemnego pomieszczenia, rozglądając się za
charakterystycznym kolorem. Wkrótce jego wzrok natrafił na okularnicę, która
również spoglądała na niego. Brunet szybko dostrzegł przerażenie w jej oczach.
Nie radził sobie zbytnio z uspokajaniem strachu kobiet. Płeć żeńska odstraszała
go na tyle, że nie potrafił utrzymać kontaktu wzrokowego ze swoim celem. Wbił
więc wzrok w podłogę. Tak było najlepiej. Bez obaw mógł zacząć rozmowę.
- Dlaczego Anubin cię
poszukuje?
Nike? Doktorku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz