26 kwietnia 2020

Od Chena C.d Tytanii

Sucho, dawno nie padało w Stolicy, jak pewnie w całej Przystani. Jednak dzisiejsze niebo spowite jest czarnymi chmurami, które tańczą złowrogo nad nieszczęśnikami uwięzionymi między niebem, a piekłem.
Chen przywykł już dawno do swojej pracy, nudnej, dla niego. Oczywiście, strażnik patrolujący ulice zatłoczonego miasta ma mnóstwo okazji do rozmowy czy ciekawych interakcji z innymi, tylko, że to nie pasuje do Chena. Były wojownik kocha stepy, wielkie otwarte przestrzenie, jazdę wierzchowcem, wiatr we włosach. Tutaj tego nie uświadczy. Prosi o przeniesienie do zwiadu przy Murze, ewntualnie gdzieś na wieś, ale niestety spotyka się z odmowami. Bo nie ma miejsca, bo ma za krótki staż itd. Nie wiadomo dlaczego nie chcą go przyjąć. Być może musi się czymś wsławić, aby móc służyć w frontalnej jednostce.
Zazwyczaj myśli o tym kiedy poczuje wiatr na twarzy. Nawet lekki powiew wystarczy, aby wzbudzić w nim przyjemne wspomnienia. Przechodził akurat obok szpitala św. Dantego, jest tu wielu chorych, często ofiary wojny, ciężko zranieni podczas walk na Murach czy w okolicach. Jest tu też sporo pacjentów z samego miasta.
Przed szpitalem znajduje się mały park, płytki staw z sumami, kilka ładnych krzewów i drzew owocowych. Pod niewielką jabłonią, na kamiennej starej jak świat ławce, w cieniu, siedziała dziewczyna. Wyglądała na pacjentkę, choć siedziała w kapturze, to Chen wyczuł to, że poddawana jest leczeniu. Nie wie skąd, może z ilości chorych ludzi po traumie jaką przeżyli w Chanai. Mając bardzo luźny grafik postanowił zamienić z nią słowo, ponieważ nigdy wcześniej jej tutaj nie widział, a przechadza się tą drogą codziennie od wielu wielu miesięcy.
- Dzień dobry. – powiedział dosyć głośno, ale przyjemnie.
Dziewczyna spojrzała się na niego, po paru chwilach odpowiedziała cicho.
- Dzień dobry, a to pan.. często pana widuje.
- A ja widzę panią po raz pierwszy, długo pani tu już siedzi?
- nie, kilka, kilkanaście dni, nie liczę tutaj czasu tak dokładnie, proszę mówić mi Tytania.
- Chen Tisheng, wystarczy Chen. – oboje wymienili się nieśmiałymi, lekkimi uśmiechami.
- Mogę usiąść? – wskazał na ławkę.
Ta tylko kiwnęła potwierdzająco głową. Czytała akurat rozdział demonologicznej książki o odróżnianiu gogów od magogów.
- Paskudne bestie ponoć te mogą miotać kulami ognia..ale chciałbym kiedyś zobaczyć je na żywo, gdybym mógł zostać zwiadowcą.
Tytanię zdziwiła wiedza Chena na temat gogów, w dodatku zaciekawiła ją jego chęć poznawania tego przeklętego miejsca. – Nie chciałbyś tam być... wierz mi, wiem coś o tym.- dziewczyna spuściła głowę w dół, posmutniała.
A..już chyba rozumiem – W głowie młodego strażnika ułożyły się wszystkie fakty, słyszał o przypadkach ludzi uratowanych z objęć demonów, choć to rzadkie zjawisko. – Wiesz... też byłem w piekle, ale innym. Nazywało się Hami. Do dziś czuję ten zapach spalonych zwłok, duszącego gazu i gorąca z płonących budynków.
- Ludzie są do tego zdolni... – skwitowała Tytania. – a demony mogą się od nich uczyć.
Słońce wyszło zza chmur i zaświeciło na dwójkę. Tytania odruchowo zaciągnęła kaptur, i wstała z ławki. – Muszę iść.. – powiedziała cicho i szybkim krokiem skierowała się do środka. Stało się to tak nagle, że Chen nie zdążył się z nią pożegnać, a szkoda, bo dawno nie wymienił z kimś tak mądrych słów. Młody strażnik zaintersował się wiedzą i doświadczeniem Tytanii, może wiele się od niej nauczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits