31 marca 2020

Od Doktora C.D Nike, Hellmestin

- Czy ktoś w ogóle jest w tym domu?!
Donośny krzyk sprzed jego posiadłości skutecznie wyrwał go z własnej wojny myśli oraz wszelakiego rodzaju przemyśleń i dedukcji, tym samym sprawiając, że mimo braku chęci odwrócił się przez ramię. Nie przypominał sobie, aby na dzień dzisiejszy miał ustalone jakiekolwiek wizyty pacjentów, a tym bardziej nie spodziewał się żadnych odwiedzin. Choć z drugiej strony do głowy nie przychodziła mu również żadna osoba, która z własnej woli i czystej dobroci serca zechciałaby go odwiedzić, więc ta opcja z pewnością wypadała z gry. Odkładając pióro z powrotem do wypełnionego atramentem kałamarza, wstał powoli z krzesła i otrzepał materiał z niewidzialnych brudów. Nawet jeśli nie miał nikogo zapisanego w swoim dzienniku na wizytę, to nie widział żadnych przeszkód, aby przyjąć tego niezapowiedzianego.
Schody w jego domu skrzypiały niemiłosiernie, jednak Doktor nigdy nie próbował ich w jakiś sposób wymienić, bądź naprawić. Nie widział w tym najmniejszego sensu, nawet jeśli cały jego dom był wręcz antyczny i wydawał się jakby zaraz miał runąć w gruzach. To znaczy – prawda tkwi w tym tylko częściowo. Jedynie pomieszczenia dla stale przybywających pacjentów były w wyśmienitym stanie, a część mieszkalna wprawdzie była przepięknie ozdobiona wszelakimi kunsztownymi meblami, rzeźbami, obrazami oraz innymi dziełami sztuki wyciągniętymi prosto z XIVw, to ornamenty drewniane pozostawiały po sobie wiele do życzenia.
Młody lekarz w końcu stanął przed drzwiami do poczekalni i otworzył drzwi, chcąc dowiedzieć się kto postanowił do niego się dobijać. Nim jednak zdołał dokładnie przyjrzeć się niespodziewanemu gościowi, jego sylwetka mignęła mu tuż przed oczami i wparował prosto do środka. Mrugając kilka razy w zaskoczeniu, odwrócił się powoli do postaci, która siedziała teraz na fotelu wpatrzona w jego osobę. Jej noga niekontrolowanie drżała, jakby dziewczynę targały nerwy i nie wiedziała co ze sobą zrobić.
  - Jestem chora. Bardzo chora. Potrzebuję schronu.
  - Chora czy nie panienko, z pewnością brakuje pani manier. – Odparł, a bardziej westchnął mężczyzna zamykając za sobą drzwi. Dopiero teraz zdołał przyjrzeć się swojej nowej pacjentce.
  Niebieskie włosy z pewnością były pierwszą cechą jaką dostrzegł, jednak poza tym nie wyróżniała się niczym szczególnym. Mówiąc bardzo kolokwialnie – wyglądałaby jak zwykły zjadacz chleba, gdyby nie przez jej charakterystyczną fryzurę. Para niebieskich oczu zerkających spod okularów, lustrowały go teraz nieco speszone, jednak nie był pewien czy była to wina jego oględzin czy też poprzedniego komentarza.
  - Mniejsza, w czym tkwi problem, madame? – Mężczyzna wyprzedził ją, nim ta zaczęła próbować się znaleźć jakąś wymówkę za swoje zachowanie.
  Dziewczyna odchrząknęła, usadawiając się wygodniej na fotelu. Jednakże zanim jakiekolwiek słowo zdołało wydobyć się z jej ust, pomieszczenie wypełnił odgłos pukania do drzwi, który rozbiegł się po poczekalni głuchym echem. Na twarz lekarza wkroczyło widoczne zdezorientowanie, nawet jeśli dziewczyna nie była w stanie tego dostrzec.
  - Mon Dieu, kolejny? Doprawdy niebywałe…- Mruknął sam do siebie Doktor, po czym ponownie odwrócił się w stronę drzwi .
  Kiedy te w końcu otworzyły się z lekkim skrzypotem, Doktor na swojej drodze napotkał nieco groźne spojrzenie mężczyzny, który wcale nie wyglądał jakby potrzebował asysty ze strony lekarza. Mimo wszystko nie byłoby to uprzejmym, aby zbagatelizować dolegliwości możliwie chorej osoby.
  - Cóż, jeżeli potrzebuje pan pomocy, będzie musiał pan chwilę poczekać, za co doprawdy przepraszam. Właśnie mam pacjentkę, która… - Tutaj odwrócił się w stronę wspomnianej dziewczyny, jednak fotel lśnił teraz pustką. – Quoi? – Zapytał sam siebie Doktor, rozglądając się dookoła i poszukując wzrokiem niebieskowłosej. – Dopiero co tu była…
 Mężczyzna jak gdyby wiedział o kim była mowa, wyminął zwinnie lekarza i począł oglądać miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się dziewczyna.
  - Excusez-moi, monsieur, co to ma znaczyć?
  Nieznajomy zerknął na niego przelotnie, po czym ruszył przed siebie. Nie wiedząc zbytnio co w zaistniałej sytuacji ze sobą zrobić, trwał tak przez chwilę w miejscu. Po krótkim momencie zawahania podążył za nim, czując jak ciekawość zżera go od środka, a także niepokój o bezpieczeństwo jego niedoszłej pacjentki.

Hell? Nike?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits