09 września 2020

Od Nergala C.D Mesta

 Mógł sobie podarować wzmiankę o rybich odchodach, bowiem teraz i mnie zrobiło się wyjątkowo niedobrze. Mężczyzna pokręcił głową i mocniej szarpnął za materiał bluzy, która mocniej zacisnęła się wokół jego pasa. Wyglądała teraz jak przepaska u prastarych plemion żyjących w Afryce, które nie były w stanie wynaleźć porządnych majtek.
   Nie miał się czego wstydzić, naprawdę. Wolał jednak nie gorszyć nowego członka dwuosobowej ekipy i przy okazji skorzystać z przejrzenia jego czterech ścian. Poza gorącym marzeniem o opatrzeniu piekących skaleczeń, pragnął jeszcze wziąć ciepłą kąpiel i zmyć z siebie wspomnienie o niechybnej walce, po której okrył się hańbą. Pozwolił sobie na zbyt wiele słabości podczas pojedynku i gdyby nie Mest to zapewne szukałby wymówki, aby tylko nie iść do zamczyska.
   - Daleko ta twoja siedziba? - Aby przerwać ciszę, Nergal ośmielił się zagaić rozmowę i rozpocząć od prostego pytania, pomimo iż kompletnie gdzieś miał samą odpowiedź chłopaka.
    - Dosłownie za rogiem. Powinienem znaleźć ci w środku jakieś ubrania na zmianę, bo nie możesz cały dzień paradować w tej dziwnej przepasce.
   Trudno było się z tym faktem nie zgodzić. Poza skinieniem głowy, nie potrafił w ogóle dać mu do zrozumienia, że słucha. Z gardła również nic mu nie wyszło i to być może ze względu na paraliżujące uczucie wstydu, którego nie doznał od kilkunastu lat, a które nagle przebudziło się z całą swoją mocą. Cholera by to wszystko trafiła. Mógłby usprawiedliwiać się brakiem wystarczającego źródła energii albo zacząć wyliczać czynniki, które spowodowały, iż dawno nie chwycił broni do rąk. W zamian za to wpatrywał się pusto we własne ubłocone stopy.
   Kurwa mać. [...]

  Weszli do domu dokładnie dwadzieścia minut po całym wydarzeniu. Mest widząc, w jak bardzo złym stanie jest anubin, zaprosił go do łazienki, aby opatrzyć wspólnie rany. Dumny mężczyzna jednak rozkazał (bo prośbą tego nie było można nazwać) aby detektyw jedynie chwycił za bandaż i przyniósł mu go wraz z wodą utlenioną do białego pomieszczenia. Tam na spokojnie mógł w bali dokładnie obejrzeć własne rany. Przestał czuć cokolwiek poza paraliżującym uczuciem niesprawiedliwości oraz odrętwieniem mięśni. Będzie dzisiaj spał jak zabity, wtulony w cudownie miękką pościel swojego gospodarza. Jutro rano kiedy wstanie powróci ponownie ból, odrętwienie oraz paraliże, zaś zniknąć powinny negatywne emocje. Sen jest na to znakomitym lekarstwem i Nergal już nie raz przekonał się o tym na własnej skórze, szczególnie będąc na ziemi, kiedy to po pracy jedynym jego hobby było właśnie śnienie.
   Woda, przyjemnie ciepła, okazała się być wbrew pozorom wrogiem dla wojownika, bowiem na nowo powróciło nieprzyjemne pieczenie z otwartych jeszcze skaleczeń. Wiedział jednak, iż nie ominie go mycie ich, bowiem lepiej było pocierpieć teraz, niż później płakać nad zakażeniami i ewentualną utratą kończyn. W najgorszym stanie była noga lewa - opuchnięta, pulsująca kostka wołała wręcz o pomstę do nieba, zaś z głębokiej rany na łydce non stop sączyła się stróżka krwi o nieprzyjemnym, ciemnoszkarłatnym zabarwieniu. Widok ten został szybko ukrócony za pomocą sporego kawałka bandaża. Mógł teraz wreszcie wstać i chwycić za ręcznik, aby się nim owinąć. Drugą dłonią podparł się o stojący wieszak (spojler: później znany jako prowizoryczna laska).
   Mest wszedł do łazienki nosząc ze sobą stos jasnozielonych tkanin. Przystanął, widząc Ozyra nieumiejętnie próbującego sięgnąć po ręcznik. Krocze miał odsłonięte, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy stanęli ze sobą twarzą w twarz.
    Kurwa mać. 

Helluś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits