"Kurwa", pomyślał czarnowłosy,
wyczuwając
na karku zimne kroplę deszczu. Wyciągnął dłonie z błota i dotknął swoje
lewe przedramię i szybko odsunął drugą rękę, odczuwając ból. Skierował
głowę zalaną krwią przed siebie i ujrzał w oddali ludzi. Chciał poprosić
o pomoc, ale słowa ugrzęzły w jego krtani i zamiast wydusić cokolwiek,
zaczął kaszleć. Próbował się podnieść, ale na marne. Ruszył więc na
czworaka, nie patrząc zbytnio, czy na kogoś wpada. Podniósł się dopiero
podpierając się o latarnie. Oparł się o nią i odetchnął, jego oddech był
wolny i płytki. Wkrótce potem poczuł ciepło czyiś palców na swoim
barku, odwrócił się i ujrzał jasnowłosego mężczyznę koło trzydziestki.
Ubrany był w jakiś biały kombinezon, co Karo wziął za dziwną modę. Wtedy
też zobaczył za nim jakiś budynek, mrużąc oczy odczytał na nim "Szpital
im. Świętego Dantego".
- Mogę w czymś pomóc? - zapytał się z przejęciem obcy mężczyzna.
Dopiero wtedy Gadrieel zdał sobie sprawę z tego, że biały kombinezon to kitel, a mężczyzna to najpewniej pracujący w nim lekarz.
- Ugh... papierosa. Muszę zapalić - odparł czarnowłosy, co na pewno zdziwiło lekarza.
A
później jedynie osunął się w dół i widział ciemność. Czuł jedynie chłód
i ból, który czasem się nasilał. I tak jakoś minął czas, gdy się
wybudził czuł się troszkę lepiej, a jego rany były oczyszczone. Został
tylko nieustający, nieprzyjemny chłód, szczypiący jego bezwładne ciało.
Wyciągnął rękę i wyczuł czyjąś dłoń, którą chwycił. Otworzył oczy i
jednocześnie uderzył go blask słońca, świecącego za oknem. Zobaczył w
pobliżu czyjąś zdziwioną twarz, która należała do tej samej osoby do,
której należała ta sama dłoń, którą chwycił. Szybko odsunął się i
spojrzał w drugą stronę, tam stała pielęgniarka, trzymająca bandaż,
chwilę później wymieniła zakrwawiony opatrunek. Po tym wymruczała coś o
kąpieli.
- Czy ja kurwa wyglądam na osobę, która potrzebuje pomocy w myciu się?
Wyglądał
na taką osobę. Nie pozwolił jednak na to, by inni dostrzegli, że sobie
nie radzi. Kiedy dostał informacje, że woda jest gotowa, po prostu
podniósł się i nie zważając na ból ruszył za lekarzem, prowadzącym go do
pokoju, gdzie miał zaznać kąpieli. Po krótkim spacerku po szpitalu
dotarł do tego pomieszczenia, a w nim zrzucił z siebie ubrania i wszedł
do drewnianej bali. Jego rany nieprzyjemnie piekły, ale mimo to, było
przyjemnie. Dokładnie wyszorował ciało i porozklejał, zaklejone przez
błocko kosmyki włosów. Wychodząc z kąpieli, delikatnie wytarł mokre
ciało i ubrał nowe, czyste ubrania. Wrócił na swoją szpitalną prycze i
spojrzał na pobliską koleżankę, dopiero wtedy zauważył jej czarne włosy i
szarawe oczy. Ubrana była w taką samą koszulę szpitalną. To była ta
osoba, jaką chwycił za dłoń.
- Wybacz za wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz