22 sierpnia 2020

Od Tytanii C.D Chena

   Biała chmura przeleciała nad głową kobiety o ciemnych włosach, szepcząc jej do ucha nieprzyjemne do słuchania zaklęcia po języku bliżej nieokreślonym (Deltonczyczy nigdy nie słyszeli o łacinie, zważywszy też na to, iż nie mieli do czynienia ze starożytnymi grekami oraz rzymianami). Zniknąć nie chciała, pomimo nagłych i niespodziewanych ruchów ze strony dziewczyny. Wymachiwanie rękami oraz krzyki nie pomagały. Zaczynała wierzyć, iż demon się o nią upomina i zaczął czuć się zagrożony, odkąd Tytania w ogóle usłyszała o tym przeklętym rytuale. Pragnęła wstać i zawołać swojego znajomego, jednakże słowa utkwiły jej w gardle. Poza chmurą otaczającą jej osobę przed swoimi ślepiami widziała brązowowłosego chłopaka z kitą zawiązaną do tyłu oraz szarmanckim, pełnym gracji uśmiechem. Pragnęła wrócić do niego i uspokoić się za pomocą czułego dotyku tego, który był dla niej tak niezwykle ważny. Jego krwistoczerwone ślepia nie były przesiąknięte żadną złą energią, pomimo niesprzyjającego dobrym myślom koloru, kojarzonego głównie ze śmiercią i zgubą.
  Kochała go, pomimo braku w bibliotece pamięci jego imienia. Nie umiała zawołać do siebie chłopaka ani przypomnieć sobie, kim dla niej był. Kochankiem? Przyjacielem? Po prostu obiektem westchnień? Dłużnikiem? Może dawnym wrogiem, z którym zjednoczyła się po śmierci? To właśnie było przerażające. Pomimo tak silnego uczucia, nie potrafiła sobie przypomnieć czegokolwiek poza tkwiącymi głęboko pozytywnymi emocjami oraz przystojnych rysów twarzy. Zagryzła zęby, a spokój ustąpił, ponownie przegoniony przez czysty chaos o trupiobladej licy. Dumnie stąpający demon, przemieniony z białego obłoczku, po prostu się śmiał. Śmiał się z kobiety, gdyż ta nie potrafiła go przegnać i zawołać Chena, aby tutaj przyszedł i jej pomógł. Coś sprawiało, że najzwyczajniej w świecie obawiała się rytuału, który mógł skończyć się nawet nagłym zgonem.
  - Tchóż.
  Istota zaczęła mówić coraz bardziej zrozumiale według Tytanii. Niespotykany wcześniej akcent zaczynał przypominać powoli imperialską mowę. Gdzieś pamiętała o tym demonie. Kiedyś się z nim spotkała.
  - Bezmózg. Bezpamięciowiec.
  Kroki stawały się coraz szybsze i szybsze. Dziewczyna nie była już w stanie nadążyć wzrokiem za bestią wokół niej tańczącą, z ogromnym uśmiechem na twarzy oraz kwiatem zamiast oka. Też kiedyś widziała ten kwiat. Tam, skąd pochodziła, nazywany był orchideą. Pomimo swojego piękna uważany był za symbol czystego zła i aby odgonić złe duchy często palono go na stosach.
  Było jej wstyd, że pamiętała tak mało znaczącą informację, a nie potrafiła sobie przypomnieć ani imienia chłopaka, który przez chwilę odpędził złudzenie, ani nawet demona, który śmiał się z niej, dopóki ponownie na jej drodze nie stanął żołnierz. Widział jej nagłe ruchy, które przypominały nieudolne odganianie od siebie chmary upierdliwych komarów. Problemem był jednak fakt, iż poza dwójką nie było w pomieszczeniu żadnego żywego ducha, ani bzyczącego natrętnie owada.
  - Boję się Chen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wilcza Przystań.
Credits